Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna MITHGAR ŚWIAT FANTASY
FORUM ZOSTAŁO PRZENIESIONE NA http://mithgar.jun.pl/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

" HP i Wschodni Wiatr"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tamuril Sirfalas
KRÓLOWA



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pałac Mithgaru

PostWysłany: Nie 8:57, 28 Maj 2006    Temat postu: " HP i Wschodni Wiatr"

Rozdział 1. Kłopoty Narcyzy

Nie mogła na to patrzeć. Czas jakby się dla niej zatrzymał. W jednej sekundzie całe życie straciło dla niej sens i to z winy jednej istoty, tak istoty, bo ciężko go nazwać człowiekiem. W chwili obecnej winiła go za całe zło tego świata i tragedię, jaka ją spotkała.
Pamięta to jak dziś. Od rana miała złe przeczucie i mimo iż z wróżbiarstwa nie była zbyt dobra, wewnętrzny głos podpowiadał jej, że stanie się dzisiaj coś strasznego. Może się mylę myślała z nadzieją, a kiedy wieczorem ich żegnała, choć chłód i dreszcze ostrzegawczo targały jej ciałem, pozwoliła im iść. Niepewna swych racji, ustąpiła przed silnymi i logicznymi argumentami męża. Dobrze wiedziała, że niewykonanie powierzonego zadania naraziłoby ich na realne niebezpieczeństwo. Niestawienie się na wezwanie Czarnego Pana równało się zawsze karze śmierci. Gdy wychodzili ściszonym głosem wyszeptała :
– Uważajcie na siebie i wróćcie szybko - na co obydwoje przytaknęli.
Pięć minut później mogła tylko obserwować, jak sylwetki dwóch najbliższych jej sercu mężczyzn rozpływają się z cichym „pop” towarzyszącym zazwyczaj aportacji. Pozwoliła, by odeszli, czego prawdopodobnie nie wybaczy sobie do końca życia i uzna za największy błąd swojego istnienia. Choć w tej rodzinie okazywanie uczuć było wręcz nie na miejscu, to czuła całą sobą, że dzisiaj powinno być inaczej. Ten dzień choćby ze względu na okoliczności był inny od reszty dni. Godzina wlokła się niemiłosiernie, za nią minęła kolejna, a z każdą minutą serce przyspieszało swój szalony taniec. Niespodziewanie, jakby potwierdzając jej najgorsze obawy, za oknem rozległ się złowrogi trzepot skrzydeł, tnący powietrze jak ostrze. Otworzyła okno, a gdy piękna czarna sowa zniżyła swój lot, od razu poznała ptaka. Avada była ulubionym posłańcem jej kochanej siostrzyczki. Podeszła do puchacza i delikatnie odwiązała list. Gdy to uczyniła, ptak natychmiast pofrunął w stronę malutkiej sowiarni, a ona drżącymi rękoma rozerwała kopertę. Słowa zapisane w liście zmroziły jej krew. Nie myliła się. Najgorszy koszmar właśnie się ziścił. Dla pewności przeczytała notkę jeszcze raz, wtapiając się w każdą literę napisaną zjadliwym zielonym atramentem, jakby ta mogła powiedzieć coś więcej ponad to, co jest tam napisane

„Droga siostrzyczko. Lucjusz został pojmany, odesłano go natychmiast do Azkabanu, większość naszych został złapana. A teraz słuchaj uważnie: siedź cicho, bo inaczej nigdy więcej nie zobaczysz już swego synalka. Tak tak, właśnie korzysta z gościnności Czarnego Dworu, ale nie chcemy, by przytrafiło mu się coś złego”.
Bella
PS. dobra rada: nie rób żadnych głupstw.

To znaczyło zapewne, że ma się zamknąć i być cicho. Prawdę powiedziawszy, nie spodziewała się tego po Belli. Była naiwna i sądziła, że nikt nie posunąłby się aż tak daleko i był na tyle wyrachowanym, by więzić własnego siostrzeńca.. To przeszło już wszelkie granice i nigdy jej tego nie wybaczy, choć z drugiej strony mogła być ostrożniejsza - w końcu po takiej fanatyczce jak jej siostra można spodziewać się wszystkiego. Świadczyły o tym pogłoski, jakoby była kochanką Czarnego Pana, które co jakiś czas pojawiały się na spotkaniach śmierciożerców. Taka osoba mogła być rzeczywiście nieobliczalna. Co gorsza, kompletnie nie zważała na więzy rodzinne, na co dowód znalazła choćby parę dni temu, kiedy będąc z wizytą u Bellatrix i jej męża odkryła niechcący w szufladzie pani domu silnie trujący specyfik. Kojarząc fakty stwierdziła, że jej kochana siostrzyczka najspokojniej w świecie planuje zabójstwo Rudolphusa, który był - jakby nie patrzeć - jej mężem przez 14 lat.
O, święta naiwności! Jak mogła przypuszczać, że zostawią ją w spokoju? Przecież znała każdy szczegół akcji, mimo iż nie należała do wewnętrznego kręgu. Zawdzięczała to stanowi Lucjusza, w jakim wracał po naradach. Nawet on ze swoim sadyzmem nie wytrzymywał pomysłów dziedzica Slytherina i musiał odreagować je alkoholem. Wtedy siadał przy kominku i pijany opowiadał jej o wszystkim. W rezultacie w misjach kręgu orientowała się tak dobrze jak wtajemniczeni. Teraz na dodatek Draco znajdował się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. O ile przy odpowiednich datkach i koneksjach mogła jakoś uwolnić męża, to miała znikome szanse na odzyskanie swej latorośli z paszczy węża.
- A na tym muszę się skupić – westchnęła.
Chciała natychmiast iść do Lestrange, lecz nie wiedziała, czy wskóra coś swoją wizytą. Najprawdopodobniej jej dziecko tkwiło już w jednym z lochów Czarnego Zamczyska, przygotowanych dla specjalnych gości Lorda. Nieraz była w tej twierdzy, tak ponurej, jak sam właściciel.
Otrząsnęła. się ze złych myśli i natychmiast zadzwoniła na skrzaty, które po chwili wniosły kanapki. Kiedy wyszły, zażyła eliksir uspokajający, przy czym jedynie myśl o ukochanym synu powstrzymywała ją przed przedawkowaniem go. W tej chwili była boleśnie świadoma swego chłodu, tego że nigdy nie okazywała uczuć nawet najbliższej rodzinie, wliczając w to syna. Tak przecież została wychowana. Chłodna i wyniosła arystokratka pomyślała z ironią. Istny sopel lodu zamiast serca, które tak naprawdę nigdy nie zaznało miłości, na którą zwyczajnie nie było miejsca w czystokrwistej elicie czarodziejskiego świata. Ten dzień, rozbijając mur obojętności pozwolił wypłynąć na wierzch wszystkim tłumionym przez lata emocjom.
Orientowała się na tyle, by stwierdzić z całą stanowczością, że dzisiejsza ich misja nie należała do najłatwiejszych. Już sam plan wydawał się jej niedorzeczny, wręcz niewykonalny. Lucjusz zapewniał ją, że atak na Ministerstwo Magii w nocy, kiedy jest najmniej chronione, może się udać, tym bardziej, że - jak wynikało z zapewnień Lorda - Potter nie podejrzewał podstępu. To wszystko mogło się powieść dzięki głupiemu skrzatowi domowemu i paru wizjom dręczenia Syriusza, jak miał w zwyczaju mawiać jej mąż. Przypomniała sobie, co ostatnio jej mówił:
- Ten głupi dzieciak nadal wierzy, że mamy tego kundla, więc wszystko idzie po naszej myśli, moja droga. Ta przepowiednia będzie nasza.
A jednak coś poszło nie tak. Zastanawiała się, w którym momencie w tym idealnym planie pojawiła się rysa i kto za to odpowiada. W końcu logika podsunęła jej myśl chyba najprostszą: oczywiście winny jest sam Czarny Pan, który wystawił ich na takie ryzyko. Przecież wiedziała, że Mistrz ma ich wszystkich za nic. Stanowili tylko bezużyteczne, żywe pionki w jego grze, nic poza tym. Była u kresu sił, więc kolejne rozmyślania postanowiła odłożyć na rano. Leki uspokajające zaczynały działać i powoli zapadała w głęboki sen.
Obudziło ją pukanie w szybę. Już świtało i pierwsze promienie słońca nieśmiało rozjaśniały salon. Jeszcze zaspana, leniwie rozejrzała się dookoła. Nadal była w szoku. Nawet nie miała wczoraj siły, by dojść do sypialni, tylko zasnęła w ubraniu na kanapie. Miała nadzieję, że „Prorok Codzienny”, którego prenumerowali, dostarczy jej nowych informacji o losie najbliższych. Jeden ruch różdżką i w kominku zapłonął ogień, a chwilę później skrzaty wniosły na tacy śniadanie. Z nostalgią popatrzyła w ogień. Wczoraj właśnie o tej godzinie skrzył się wesoło zielonymi płomieniami, na tle których ukazała się głowa Lucjusza. Oznajmił wówczas, że ma pilną sprawę i nie będzie go aż do południa, po czym znikł. Zastanawiała się, czy właśnie wtedy sprawdzał zabezpieczenia sieci Fiuu i innych kanałów komunikacji. Po jego powrocie Avada - jedna z sów - zaniosła wiadomość Panu.
Teraz inny ptasi posłaniec domagał się uwagi pohukując nad jej głową. Gdy wezwany skrzat otworzył okiennice, brązowy puchacz natychmiast dostarczył jej „Proroka Codziennego” i list w jakże wymownej czarnej kopercie.
Zapewne od siostrzyczki pomyślała i przybrała minę godną rodu Malfoy na jej wspomnienie. Sarkazmu nauczyło ją życie z Lucjuszem.
Najpierw postanowiła sprawdzić najnowsze wiadomości. Miała nadzieję, że dowie się czegoś więcej o tej akcji i nie zawiodła się. Już na pierwszej stronie minister relacjonował brawurowo przeprowadzoną akcję oddziału aurorów, dzięki której schwytani zostali prawie wszyscy członkowie wewnętrznego kręgu, lecz odmawiał komentarzy dotyczących szczegółów operacji. Z kontekstu wypowiedzi można było wywnioskować, jakoby zwabienie śmierciożerców do Sali Przepowiedni było pomysłem Knota. Tylko wybrani wiedzieli, że krył się za tym Zakon Feniksa. Próbowano też umniejszyć rolę Pottera i stworzonej przez niego GD.
Starała się pozbierać wszystkie elementy układanki, by dowiedzieć się prawdy, a przede wszystkim wyciągnąć syna z tego więzienia. Lecz co do jednego była pewna: winę za wszystko ponosi Czarny Pan.
Co do listu też się nie myliła - był od Belli.
„Wszyscy zostali skazani. Dzisiaj po południu ogłoszą wyrok. Pamiętaj, droga siostrzyczko, że Draco jest u mnie. Pan postanowił ukarać przykładnie wszystkich zdrajców i ich rodziny. Czekaj na dalsze informacje. I nie waż się zdradzić Lorda, mimo że jesteśmy spokrewnione, nie zawaham się ani chwili.”
Po chwili list spłonął. Mieli swoje tajne kody, więc nikt niepowołany nie mógłby tego odczytać.
Postanowiła wstrzymać się do czasu, kiedy będzie miała więcej informacji.
Dzięki drugiej części listu dowiedziała się o śmierci Syriusza. Nie znała go dobrze, ale w końcu to rodzina, nawet jeżeli jest po niewłaściwej stronie. Upewniwszy się teraz, że Lestrange zdolna jest zaatakować i zabić nawet członków własnej rodziny, zdecydowała się jak najszybciej wydostać Draco z jej łap.
*********************************
W innym czasie i w innej części Anglii, a mianowicie w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart pewien kruczowłosy chłopak rozmyślał o Łapie. Bardzo przeżył śmierć swojego ojca chrzestnego. Czuł się za to odpowiedzialny, co pogłębiało jego rozpacz.
Na szczęście już jutro wyjeżdża do świata mugoli, z dala od magii, przez którą giną jego bliscy. Może na Privet Drive 4 zapomni o tej tragedii.
Jednak niezbadane są ścieżki losu. Gdy uczta pożegnalna, na której dyrektor wyjaśnił wszystkim zebranym, co zaszło w ministerstwie i że nikt nie jest już bezpieczny, dobiegała końca, Albus wezwał Gryfona do swojego gabinetu. Zażenowany chłopak idąc w stronę swego nemezis przypomniał sobie, jak ostatnio zdemolował tam prawie wszystko, rzucając czym popadnie i próbując w ten sposób wyładować swój gniew na cały świat. Gdy był już na szczycie schodów, usłyszał ciche:
- Wejdź.
- Chciał mnie pan widzieć, dyrektorze? - zapytał po chwili milczenia, nieco zdziwiony tym nagłym wezwaniem.
- Tak, Harry. Widzisz, została jeszcze jedna sprawa, którą musimy wyjaśnić. Otóż musisz wiedzieć, że Syriusz pozostawił testament, według którego dom przy Grimmauld Place 12 stał się twoją własnością – tu uśmiechnął się uspokajająco do Gryfona widząc jego przerażenie.
- Ale ja nie chcę tego domu, po prostu nie mogę... Nie mógłbym tam wytrzymać – szczerze odpowiedział chłopak, przerywając Albusowi.
- Poradzisz sobie.
- Eee... Tak pan sądzi, profesorze?
- Cóż za elokwencja, panie Potter, zaiste posiadasz wśród swoich licznych talentów dar wymowy – rozbawiony profesor Snape włączył się do rozmowy. Nie byłby sobą, gdyby przepuścił taką okazję. Drwić z najbardziej znienawidzonego ucznia i wytykać mu błędy było wszak ulubioną rozrywką mistrza eliksirów.
- Dość Severusie. Chyba wiesz po co tu jesteś. Proszę, nie traćmy już czasu, musisz ją sprowadzić bezpiecznie. Szybko – ponaglił podwładnego.
- Tak jest – odpowiedział tylko i znikł z cichym „pop” towarzyszącym aportacji.
- Dyrektorze, czy to znaczy, że nie wracam już na Privet Drive? - zapytał Harry z nadzieją w głosie.
- Tak , idź się spakuj, a zaraz później ruszasz do domu Syriusza..
Chłopak wyszeptał słowa podziękowania, na znak Albusa otworzył drzwi i zniknął za nimi tak szybko, jak błyskawica do miejsca teleportacji.
- Tak tak, Harry, od dzisiaj mieszkasz na Grimmauld Place 12. Zaczyna się nowy rozdział w twym życiu, a więc powodzenia, Harry Potterze .
Powietrze było niepokojąco ciche, jakby wszystko zamarło.
*********************************
Tymczasem Narcyza czekała z niepokojem na kolejne wiadomości. Pogrążona w lekturze jakiegoś romansu starała się robić wrażenie opanowanej, jakby okazywanie choćby cienia strachu były poniżej jej godności. List, którego oczekiwała, nadszedł niespodziewanie szybko. Jego zawartość to parę słów nakreślonych w pośpiechu, lecz jakże wymownych:
„Zdecydowano, że zostaniesz przykładnie ukarana” B.L.
Drżąc, obserwowała, jak z kartki zostaje garstka popiołu. Takie przesylki paliły się zaraz po ich dostarczeniu. Straciła wszelką nadzieję. Nie widziała już dla siebie ratunku. Oddział aurorów schwyta ją i przesłucha, co najprawdopodobniej zaowocuje celą obok mężowskiej. Tak samo postąpią śmierciożercy, różnica polegała tylko na legalności zaklęć, ale siła była jednakowa. . Jedni mają jej męża a drudzy syna, naprawdę nie widziała już żadnego wyjścia z tej patowej sytuacji. Podjęła decyzję: zaryzykuje. Spotka się z Lucjuszem i ucieknie. Musi zrobić wszystko, by wydobyć się z tej matni.
Nagle ktoś niepostrzeżenie chwycił ją za ramię, jednocześnie w pośpiechu szepcząc zaklęcie aportacji. Gdy wylądowali na ulicy, chciała uciec, biec ile sił w nogach, jednak coś jej mówiło, że nie warto. Zamiast tego dokładnie przyjrzała się porywaczowi. Rozpoznała go od razu, gdy tylko zdjął kaptur osłaniający mu twarz.
- Severus! - krzyknęła
- Wytłumaczę ci wszystko później, ale teraz proszę, bądź cicho, nie jesteśmy jeszcze bezpieczni.
- Dobrze – odpowiedziała i nie zadając już żadnych pytań poszła za nim.
Zatrzymali się dopiero pomiędzy domami 11 i 13.
– Dom mego dzieciństwa - wyszeptała do siebie.
Ku zdumieniu pani Malfoy, Mistrz Eliksirów wręczył jej jakąś kartkę, na której po chwili pojawił się czerwony napis: „Kwatera Główna Zakonu Feniksa mieści się w londyńskim mieszkaniu Harry’ego Pottera na Grimmauld Place 12”. Zaledwie to przeczytała, pergamin ogarnęły płomienie.
Ten sam system pomyślała z rozbawieniem.
Tymczasem na stacji King's Cross na Pottera czekali wuj z ciotką. Po dwóch godzinach wściekli powrócili do domu .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tamuril Sirfalas dnia Wto 12:38, 12 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Nie 10:56, 28 Maj 2006    Temat postu:

Jak już zapewne wiesz bardzo podoba mi to się jak piszesz, i z (nie) cierpliwością czekam na dalszy cięg...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:34, 30 Sie 2006    Temat postu:

Ja poproszę o kontynuację. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
el_lothril
Łowca



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Jazzu

PostWysłany: Śro 11:58, 30 Sie 2006    Temat postu:

Ja też! Ja też! Ja też chcę kontynuację!!! Prooszęę!!
Pozdrowienia i najlepsze życzenia
el


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tamuril Sirfalas
KRÓLOWA



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pałac Mithgaru

PostWysłany: Wto 12:30, 12 Wrz 2006    Temat postu:

Przepraszam że tak krotko ale miałam teraz masę innych rzeczy na głowie łącznie z chorowaniem następne rozdziały będą co dwa tygodnie i będą dłuższe dwa razy takie

Rozdział 2 Nietypowe spotkanie na Grimuald Place 12

Voldemort wściekły miotał się po sali już od godziny dzisiejszy dzień był największym koszmarem oczywiście wyłączając dzień kiedy stracił moc za sprawą tego bachora.
- Wzywałeś mnie panie – cichy głos Petera mącił ciszę panującą wokół.
Tak cruxio – wyszeptał czerwonooki – a teraz wysłuchasz mnie uważnie nie chcę więcej słyszeć o waszych niepowodzeniach odnajdziesz Bellę i zlokalizujecie miejsce pobytu chłopaka a później znajdźcie też Narcyzę. Ona mi się sprzeciwiła i uciekła więc zapłaci za to.
- ależ panie przecież była w swym domu
- śmiesz podważać moje zdanie , mówić że ja kłamię – cruxio,cruxio,cruxio zapamiętaj to sobie Lord ma zawsze rację i zobowiązany jesteś wykonywać wszystkie moje polecenia chyba że nie jesteś godzien miana sługi tak wielkiej sprawy o którą walczymy. A teraz precz z mych oczu ty parszywy szczurze.
Szczurek jak go pieszczotliwie nazywała Bella ze schyloną głową powoli wycofywał się z komnat swego pana , dobrze wiedział co oznacza taki nastrój lorda.
- chwileczkę – głos wężowatego wyrwał go z zadumy . Ilu mugoli wczoraj złapaliśmy ?
- 40 mistrzu przyprowadzić ich ?
- mniemam iż będą stanowić wyśmienitą rozrywkę Lordzie
- ach Bella dobrze że jesteś wszystko wytłumaczy ci Peter a teraz ruszajcie .
- Tak mistrzu odrzekli klękając u jego stóp
chwilę później zamkiem wstrząsnął gniew czerwonookiego :
- Przyprowadźcie mugoli i znajdźcie Averego.
Miał coraz podlejszy nastrój a informacje z Azji wcale go nie polepszały. Polityka tamtejszych władz i schwytanie Mistres to porażka prawie na całym polu a nie mógł sobie pozwolić na utratę wpływów na kontynencie azjatyckim. Już uwięzienie Lucjusza przekreśla ekspansję w Europie a teraz jeszcze kłopoty tu. Czasami zazdrościł ludziom że potrafią spać . Pamiętał że wtedy wszystkie kłopoty odchodzą w dal.
****************************
Po wyjściu z biura Dyrektora Harry był przekonany że polecą bezpośrednio na Grimuald Place tymczasem pozostawiono go samemu sobie co prawda ze świstoklikiem ale jednak samego tym samym znowu odsuwano go na boczny tor wydarzeń a on tego nienawidził miał ochotę strzelić avdą Voldemorta ,Dumbledora i Snape'a później zaszyć się gdzieś gdzie nikt go nie znajdzie.
Harrego mało obchodziło nagłe zniknięcie Snape'a , żałował tylko że obecnie w polu widzenia niema nikogo na kim mógłby wyładować swoją złość, uspokajała go tylko wizja przyszłości bez nadzoru i ciągłych kontroli. Oczyma wyobraźni widział już swoje nowe życie bez dorosłych na karku o ile oczywiście zdoła przekonać Dumbledora że jego moc jest wystarczająco silna a wysyłanie ochrony to tylko zbyteczne ryzyko dla aurorów ; Prawdę mówiąc to niemiał jeszcze konkretnego planu a potrzebna była naprawdę spektakularna akcja by Dyrektor stracił wszystkie argumenty. Ten staruszek chyba aż nadto lubi czarodziejskie szachy -pomyślał – kieruje ludźmi równie sprawnie co pionkami. Obecne jemu też przydała by się taka umiejętność , szczególnie w sprawie przekonania państwa Granger oraz Weasley'ów by pozwolili Hermionie i Ronowi zamieszkać na Grimuald Place 12. Nie przewidywał trudności z tymi ostatnimi ale co do rodziców Hermy miał wątpliwości ,w końcu mieli obiekcje posyłając ją do magicznej szkoły więc jak zareagują na pomysł takiej przeprowadzki. Nagle jego rozmyślania przerwał bolesny upadek (Potter jak zwykle wylądował niezdarnie chociaż świstoklików nie można nazwać najwygodniejszym środkiem transportu) i tak oto złote dziecko Gryfindoru stało między domami numer 11 i 13 w myślach powtarzając hasło zabezpieczające budynek. W tej chwili dziękował że niema przy nim nietoperza bo z pewnością ten miałby kolejny temat do drwin a w najlepszym przypadku dowiedzieliby się o tym ślizgoni na pierwszej lekcji eliksirów. Więc jednak ktoś czuwa nade mną tam na górze.
Według instrukcji jakie dostał od mistrza eliksirów miał udać się prosto do domu i tam zaczekać na jego powrót. Rozejrzał się po okolicy( według Szalonookiego ostrożności nigdy dosyć) akurat nikt tędy nie przechodził więc jeszcze raz użył zaklęcia otwierającego i patrzył jak dom zabezpieczony zaklęciem fideliusa wyłania się z mroku. Po chwili stare drzwi ustąpiły z cichym skrzypieniem i rezydencja Blacków stała przed nim otworem. Na szczęście tego parszywego skrzata tu nie było został odesłany do Hogwardzkiej kuchni . Dziobek pod przybranym imieniem też trafił do Szkoły Magii. Żal było wspominać Syriusza tym bardziej że Potter obwiniał się za śmierć swego ojca chrzestnego. Sam dom nie sprawiał już wrażenia takiego ponurego co było zasługą członków Zakonu Feniksa . Remontowali go w przerwach między pracą a misjami. Centralne miejsce domu stanowiła obszerna kuchnia teraz trochę zmieniona czym zapewne zajął się osobiście sam Dumbledor. Na środku pomieszczenia stał olbrzymi okrągły stół (ktoś tu kopiuje pomysły Merlina) nawiązujący do tradycji Camelotu. Takie niepozorne ustawienie mebla powodowało lepsze zgranie ekipy i nigdy nikogo nie faworyzowano. Panowała zasada “wszyscy równi”. Tym co przykuło uwagę chłopaka w tak niezwykłym obiekcie był czerwono – złoty feniks wyrzeźbiony pośrodku blatu . Wyglądał jakby podrywał się do lotu i miało się wrażenie że artysta wykonując ten ryt zaklął w nim duszę prawdziwego ognistego ptaka. Reszta kuchni była w brązowej tonacji. W przedpokoju
wszyscy wchodzący mogli odetchnąć z ulgą kakofonia dźwięków witająca przybyłych ucichła. Portret Pani Black sam udał się na strych niemogąc znieść tylu szlam i po prostu pewnego dnia poprosiła stworka by ją tam przeniósł do szewskiej pasji doprowadzał ją widok czerwonych dywanów i niebieskich ścian więc tylko pośród pamiątek z dawnych lat znajdowała ukojenie. Dziesięć dni później Albus i Remus i zniszczyli jej wizerunek. Oglądanie domu trochę już znużyło zazwyczaj tak ciekawskiego Harrego, więc udał się do swojej komnaty przywołując bagaże . Na swój pokój wybrał ten w którym spędził lato i ferie wydawał mu się najodpowiedniejszy. Fineasa nie było więc pewnie jest teraz na naradzie u Dyrektora a na razie widać było tylko puste ramy. Rozejrzał się smętnie do o koła i postanowił wykorzystać ten czas na wprowadzenie kilku zmian. Nareszcie przyda się to zezwolenie na czary nie dość że dzięki niemu stał się pełnoprawnym magiem to niektóre części klauzuli dawały mu przywileje aurora – oczy chłopaka błyszczały gdy przypomniał sobie dzień otrzymania owej ministerialnej przesyłki która jak słusznie podejrzewał była próbą naprawienia wizerunku MM po ataku na ich główną siedzibę . W każdym bądź razie jakie niebyły by pobudki kierujące Knotem (swoją drogą nazwisko akuratnie bo zawsze i tak wszystko partaczył) papierek który trzymał w ręce pozwalał mu na używanie zaklęć niewybaczalnych i czarno magicznych a także na naukę czarnej magii , choć w jej okrojonym składzie. Tak więc teraz z kolejnymi smagnięciami różdżką przez pokój przelatywały coraz to nowsze meble. Hedwiga nie wytrzymała tego rozgardiaszu i oburzona wyfrunęła korzystając z nadarzającej się okazji.
Dwie godziny później...
Po niedawnym pobojowisku śladu już nie było a chłopak wyczerpany urządzaniem swojej komnaty zasnął w swoim nowym łóżku. Pokój wyglądał cudownie na ciemnobłękitnych ścianach mieniły się tysiące srebrnych małych gwiazd a nad oknem powiewała jasnoniebieska firana. Umeblowanie choć skromne szafa,biurko,regał i łóżko wydawało się luksusem w porównaniu do komórki lub pseudo sypialni na Private Drive 4 gdzie nie tak dawno mieszkał u wujostwa. Drugie łóżko przeniósł do pokoju obok gdzie zamieszka rudzielec. Chyba nikt tak się nie cieszył jak Ron miał tak liczne rodzeństwo że marzył aby tu zamieszkać. Brakujące rzeczy Harry postanowił dokupić jutro na pokątnej lub w Hogsmeade tam zawsze można znaleźć coś ciekawego , choć asortyment ze sklepu bliźniaków nie był zbyt bezpieczny, to można było czasami dostać jakieś prawdziwe perełki. Przez sen wyczuwał doskonale emocje czarnoksiężnika a ten był bliski furii . Zakon Feniksa znowu pokrzyżował mu plany błogi uśmiech pojawił się na twarzy czarnowłosego. Może jeszcze wygramy i ocalimy ten świat.
Nagle obudził go alarm . Natychmiast zerwał się na nogi a po czterech minutach biegł już korytarzem w stronę drzwi wejściowych nie zważając na to że był w piżamie. Jeszcze chwila a ktoś dostanie się na teren kwatery i pozna jej największe tajemnice a więc okazja sama się trafia . Chciał w końcu raz na zawsze udowodnić Zakonowi że jest w stanie się bronić a to był idealny moment. Jakim cudem ktoś poznał rozkład i systemy uroków zabezpieczających. Wyglądało to naprawdę groźnie .
Jeden.... dwa.... trzy... cztery zaklęcie fideliusa zostało zniwelowane i z tego co zdążył zauważyć dwie osoby weszły do holu sam skrył się za filarem lecz w ten sposób by mieć jak największe pole obserwacji. Odruchowo spojrzał na zegarek dochodziła 23.00.
Alohomora – z głębi korytarza dał się słyszeć znajomy choć tak znienawidzony głos.
Chłopak odetchnął z ulgą lecz tylko chwilowo
- Severusie to tutaj , boże pamiętam jakby to było dzisiaj. W końcu wróciłam do tego przeklętego domu.
- Tak Narcyzo witaj z powrotem. - skrzywił się
- ach jak zwykle musisz wypluć swoją dawkę sarkazmu urocze – roześmiała się.
- Dlaczego ona tu jest , niema do tego prawa – wrzasnął Potter celując w panią Malfoy różdżką.
- Uspokój się ona tu jest na wyraźne życzenie Dyrektora jej rodzina została uwięziona a ją trzeb ukryć.A poza tym nie muszę się tłumaczyć przed takim smarkaczem, nie moja wina że nie wtajemnicza cię on w swoje plany najwidoczniej ma powód – paskudny uśmiech wykrzywił twarz mistrza eliksirów. A teraz idź i nie przeszkadzaj jutro jest spotkanie to z pewnością wszystkiego się dowiecie. Swoją drogą fajne ubranko – nie mógł powstrzymać śmiechu.
Ja muszę już wracać więc zostawiam was samych.
- Narcyzo – ukłonił się jej szarmancko -zobaczymy się na zebraniu ZF .
10 minut później zostali całkiem sami a odgłosy aportacji ucichły.
- Co tak stoisz może wskazałbyś mi mój pokuj jestem zmęczona i chciałabym choć na chwilę się zdrzemnąć miałam ciężki dzień
- a więc proszę za mną – próbował nadać swojemu głosowi lodowaty jak najbardziej obojętny głos ale po minie współlokatorki która ledwo powstrzymywała śmiech odgadł że nie za bardzo mu się to udaje
- oj chyba to ten – popatrzyła na różowe drzwi w końcu korytarza
- skąd pani może to wiedzieć – zapytał zdziwiony
- to moja stara sypialnia , właśnie w tym pokoju spędziłam dzieciństwo
*************************
Gdy cały świat pogrążony był już we śnie zarówno ten magiczny jak mugoli w gabinecie Dyrektora Hogwartu trwała nadzwyczajna narada jej wyniki zamierzał zaprezentować na jutrzejszym a właściwie można by powiedzieć dzisiejszym zebraniu Zakonu Feniksa. Zamaskowane postacie jedna po drugiej składały mu raporty dotyczące sytuacji na poszczególnych kontynentach. Niebieski potwierdził wahania w Londyńskim ministerstwie najwidoczniej niedługo posada ministra będzie wolna. Z tego co meldował zauważyć można wzrost nastrojów anty ministerialnych. Najbardziej jednak zaciekawiła go sytuacja w Azji


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Pon 15:34, 18 Wrz 2006    Temat postu:

Rozdział jest świetny- co tu dużo gadać! Cieszę się, że wrócilaś do pisania. Masz do tego prawdziwy talent Smile. Co do opowiadania: Jest trochę błędów, ale przy tak wspaniałym pomyśle jest to prawie nie ważne. Fajny pomysł z 'ulokowaniem' Narcyzy razem z Potterem. Może wyjść ciekawie Smile Tytuł też świetny. Po prostu opowiadanie super.
Czekam na ciąg dalszy Smile
Cissy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin