Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna MITHGAR ŚWIAT FANTASY
FORUM ZOSTAŁO PRZENIESIONE NA http://mithgar.jun.pl/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Harry Potter i Władca Smoków
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Sob 15:10, 05 Sie 2006    Temat postu:

A OTO I ROZDZIAŁ Smile SORKA, ŻE MUSIELIŚCIE TYLE CZEKAĆ...
********************************************************************

ROZDZIAŁ XI

Chłopak wszedł cicho do Pokoju Wspólnego gryfonów usiadł w fotelu naprzeciw kominka i utkwił pusty wzrok w ledwo żarzącym się palenisku.

– I jak ja mam cię nazwać – mrukną do siebie wodząc delikatnie palcami po skorupie jaja – musi być to coś wyjątkowego… hm… może Mephion?

Jajo zadrgało lekko a w umyśle chłopaka rozległ się cichy zadowolony pomruk.

– Więc to jest ta więź umysłowa… super! A więc od tej pory nazywasz się Mephion – jajo znów zadrgało a chłopak ponownie usłyszał zadowolony pomruk.

Chłopak czuł, że powieki mu się same zamykają, choć nie czuł zmęczenia czy senności oparł głowę na oparciu fotela… zasnął.

Stał w lekko oświetlonym purpurowym światłem okrągłym pomieszczeniu, cała ściana pokryta była dziwnymi symbolami chłopak podszedł do niej, aby się temu przyjrzeć a po chwili stwierdził, że przydałaby się tu Hermiona odwrócił się i spojrzał na sufit, ale zamiast niego była dziwna srebrna mgła wirująca w okuł białej kuli czuł, że wypełnia ją bardzo potężna magia z resztą całe to pomieszczenie jest nią przepełnione w końcu jego wzrok powędrował do podłogi… na samym środku był wspaniały krąg otoczony pierścieniem, pierścień był zrobiony z ośmiu ułożonych na przemian dwóch różniących się wyglądem płyt jedna była długa i wąska w kształcie wygiętego w lekki łuk prostokąta a drugi o połowę krótszy i nieco szerszy kwadrat również w kształcie łuku, cały pierścień pokryty był identycznymi jak na ścianie symbolami w środku znajdował się wielki okręg prawie stykający się krawędzią z pierścieniem a na samym środku był jeszcze jeden lecz o wiele mniejszy krąg z którego odbiegały namalowane płomienie.
Nagle poczuł lekkie wibracje pod stopami w następnej chwili symbole na ścianach rozjarzyły się niebieskim światłem a potem zaczęły wylatywać ze swoich miejsc i zaczęły wirować w okuł okręgu by po chwili spiralą wnikać w białą kule, która z każdą sekundą coraz jaśniej świeciła… Harry był trochę wystraszony w końcu nie wiedział, co się za raz stanie. Gdy ostatni znak znikł wewnątrz kuli ta zmieniła barwę na jasny zielony.
Krąg, co raz mocniej zaczął wibrować a znaki na nim świeciły na niebiesko nagle gruby jasno zielony promień światła wystrzelił z kuli i z impetem uderzył w sam środek kręgu wywołując oślepiający błysk… po kilku sekundach wszystko ustało teraz wszystkie symbole w pomieszczeniu lśniły błękitnym światłem a mgła unosząca się pod sufitem przysłoniła kulę i utworzyła się w lej sięgający ziemi a Harry stał nie zdolny wypowiedzieć ani jednego słowa z zachwytu. Po chwili ujrzał świetlistą postać wyłaniającą się z wiru, która w następnej chwili rozjarzyła się oślepiającym żółtym światłem zamknął oczy a gdy je ponownie otworzył dziwne światło znikło wraz z tym czymś, co je wywołało, „Co to było?!” pomyślał i zaczął się rozglądać, ale już nie znajdował się w tamtym pomieszczeniu tylko z powrotem w PW „To na pewno nie był zwykły sen, co to mogło znaczyć?…” umysł chłopaka zaczęły wypełniać pytania „Co to za komnata i gdzie ona jest? I ta świetlista postać…”

– Cześć Harry – przywitał się Ron, który właśnie wyszedł z dormitorium i wyrwał chłopaka z rozmyśleń

– Cześć – odpowiedział spoglądając na zegarek dochodziła dziewiąta „Później nad tym pomyślę i zachowam to na razie dla siebie” – pomyślał

– Czemu cię nie było w WS

– Rozmawiałem z Kalem

– Tak a o czym? – zainteresował się rudzielec a jego wzrok spoczął na pewnej rzeczy którą chłopak trzymał na kolanach

– H… arry! Czy… tto je… st jajo Ssmoka??

– Tak a tak w ogóle to skąd wiesz? – odparł zdziwiony Harry

– Stary! Mój brat się nimi zajmuje – rzekł dumnie

– Skąd je masz? – dodał nadal zszokowany

– Od Kala jako spóźniony prezent urodzinowy – odparł

– Żartujesz?!

– Serio…

– Też bym chciał TAKI prezent…

– Jaki prezent? – spytała Hermiona schodząc ze schodów prowadzących do dormitorium a za nią podążała Jessica

– Zgadnijcie, co Harry dostał – powiedział podniecony Ron

– Mam nadzieje, że nie szlaban – powiedziała Hermiona patrząc na chłopaka podejrzliwie

– Jaki tam szlaban… dostał jajo s…

– …strusia? – palnęła Jessica patrząc na owe jajo

– Jakiego tam strusia – oburzył się Ron – smoka to jest jajo smoka

– CO TAKIEGO?! – wykrzyknęły obie dziewczyny równocześnie

– Harry! Czyś ty zwariował!

– O co ci chodzi Hermiono? – zdziwił się Harry

– O to, że trzymasz na kolanach SMOKA! A poza tym On będzie wielki jak tamte na zewnątrz i z pewnością niebezpieczny a jak ty Go będziesz wychowywał, co? Poza tym posiadanie Tych stworzeń jest zabronione przez ministerstwo i… i kto ci Go w ogóle dał?

– Ale o co tyle krzyku? – zdziwił się Ron wybuchem dziewczyny

– O to, że Harry może mieć kłopoty

– Spokojnie mam go od Kala – powiedział Harry

– Co?! Dał ci to jajo NAUCZYCIEL!… - powiedziała ostro

– A ma jeszcze jakiegoś??? – spytała nagle Jessica na co Hermiona wywróciła oczami

– Miał tylko jednego – odparł

– Szkoda…

– Czy wy mnie w ogóle słuchacie? – oburzyła się brązowo włosa

– Hermiono proszę usiądź już wam wszystko wyjaśniam

Tak, więc chłopak opowiedział przyjaciołom o rozmowie z Kalem a z każdym następnym zdaniem oczy słuchaczy robiły się coraz większe…

– Ekstra stary! Rozumieć smoki „więź umysłowa”, ale czad! – zachwycał się Ron

– Wiem też mi się to podoba

– Jak go nazwiesz – spytała Jessica

– Mephion, nazwałem go Mephion

– Fajnie brzmi a kiedy się no… wykluje?

– Za jakiś tydzień…

– Wiesz, co jakoś nie jestem pewna, że będzie on malutki w końcu to smok – wtrąciła się Hermiona

– Skoro Kal powiedział, że będzie nieco większy od Hedwigi to na pewno tak będzie a jak nie to przynajmniej będę miał, czym poszczuć Voldemorta jak się na niego natknę – powiedział z dziwnym błyskiem w oku chłopak

– A czemu miał byś się na NIEGO natknąć? – spytała zdziwiona Jessica

– Yyy niee tak mi się tylko powiedziało…

– Hej a co myślicie o tej Księdze Umarłych – Ron szybko zmienił temat

– Nie wiem nigdy o niej nie słyszałam – zamyśliła się Hermiona

– Zaraz – wtrąciła się blondynka zapominając o zadanym wcześniej pytaniu – pamiętacie, co powiedział Kal w tedy w WS?

– Że nigdy mu (Voldemortowi) jej nie odda… co znaczy… – zaczął Harry

– …że on ją ma albo wie gdzie jest ukryta! – zakończył Ron

Rozmawiali tak jeszcze do dziesiątej w końcu z głodu postanowili iść do Wielkiej Sali coś zjeść wzięli swoje torby Harry swoją oczywiście powiększył i wzmocnił specjalnym zaklęciem i włożył do niej jajo.

– Biedna Levander – westchnęła nagle Hermiona, gdy szli korytarzem

– Niby, czemu biedna? – zaciekawił się Harry

– No, bo podkochuje się w naszym nauczycielu Obrony – rzekł Ron tłumiąc śmiech

– To faktycznie biedna w końcu Kal jest od niej „nieco” starszy – powiedział rozbawiony tą wiadomością Harry, na co wszyscy roześmiali się wesoło.

– Ale jestem głodny – zaczął Ron gdy tylko usiedli przy stole

– Żadna nowość – mruknęła Hermiona

– Ciekawe, kiedy zaczną się rozgrywki Quidditcha? – Potter szybko zmienił temat czując nadchodzącą burze

– Oby jak najpóźniej przynajmniej do czasu aż skompletujemy drużynę – westchną Ron

– A właśnie, kto jest kapitanem teraz? – spytała Jessica na co reszta wzruszyła tylko ramionami i zabrali się za jedzenie.

Po pół godzinie Harry zaproponował odwiedzić Syriusza już mieli wstać gdy dyrektor podniósł się ze swojego miejsca i poprosił o chwilę uwagi

– Drodzy uczniowie – zaczął – nim rozejdziecie się na lekcje chcę was poinformować o jednej sprawie… mianowicie – urwał na kilka sekund poczym ciągną dalej – pierwsze rozgrywki Quidditcha odbędą się już za dwa tygodnie – Wielka Sala wypełniła się radosnymi okrzykami, na co Dumbledore podniósł rękę uciszając tym samym wszystkich – pierwszy mecz będzie pomiędzy Gryffindorem a Slytherinem to wszystko, co chciałem przekazać.

– Super! – ucieszyli się Harry z Ronem

– To teraz trzeba się dowiedzieć, kto jest kapitanem – zauważyła blond włosa dziewczyna

– Potter, Weasley! – za plecami chłopaków pojawiła się Katie Bell – w piątek po lekcjach będzie nabór do drużyny więc lepiej się stawcie na boisku – powiedziawszy to odeszła na drugi koniec stołu

– No to już wiemy, kto jest kapitanem – powiedział Harry

– To co? Idziemy odwiedzić Syriusza? – dodał po chwili

W wyśmienitych humorach udali się do Skrzydła Szpitalnego

– Cześć Syriuszu – powiedział Harry, gdy znaleźli się w pomieszczeniu

– Witajcie – przywitał ich mężczyzna

– Jak się czujesz – spytała Hermiona

– Znakomicie… a kim jest ta młoda dama?

– To nowa uczennica Hogwartu Jessica Steele – wyjaśnił Harry

– Miło cię poznać ja jestem Syriusz Black i jestem ojcem chrzestnym Harry’ego

– Mnie również miło pana poznać – rzekła dziewczyna

– Jaki tam znowu pan… skoro przyjaźnisz się z moim chrześniakiem to możesz mi mówić po imieniu

– Słyszałeś, co się działo w szkole?

– Jeśli chodzi ci Ron o te „odwiedziny” tych stworów to tak Albus już mi powiedział ciekawe, jakim sposobem przedostali się przez „ochroniarzy”?

– Profesor Kal od razu poszedł to sprawdzić, ale czy się czegoś dowiedział? Nie wiemy – powiedziała Hermiona

– Ech… - westchną Black – czas najwyższy opuścić Skrzydło tylko wypije te eliksiry – wskazał ręką na kilka fiolek stojących na stoliku – żeby Pomfrey się odczepiła… wiecie jest zbyt nad opiekuńcza – po tym stwierdzeniu zaśmiali się wesoło

– Chodźmy lepiej, bo mamy tylko dziesięć minut – oświadczyła Hermiona

– Racja – zauważył Ron

– To na razie Syriuszu – powiedzieli chórkiem

– Do zobaczenia – zawołał za nimi

– Jaki jest plan na dziś? – spytał Ron

– Pierwsze mamy 2 godziny Obrony a potem eliksiry też 2 godziny – odpowiedziała mu Hermiona

– Raczej to wy macie z nietoperzem lekcje ja z eliksirów miałem, „Z” więc zamiast tego mam ONMS – zauważył Ron

– Szczęściarz – mrukną Harry

– Po Eliksirach mamy wolną godzinę – mówiła dalej – i na koniec znów 2 godziny OPCM’u

* * *
– Witam wszystkich – Zaczął Kal, gdy wszyscy weszli do klasy – mamy dziś 4 godziny na pierwszych dwóch urządzimy sobie sprawdzian waszych umiejętności, czyli pojedynki – machnął krótko ręką a ławki znikły – na pierwszy ogień poproszę… panna Granger i panna Parkinson reszta niech cofnie się pod ścianę – znów machną ręką a po chwili pojawiło się podwyższenie.
Obie dziewczyny weszły na owe podwyższenie i ukłoniły się sobie.

– DRĘTWOTA! – pierwsza rzuciła zaklęcie Pansy

– PROTEGO – krzyknęła Hermiona

W ostatniej chwili ślizgonka uskoczyła w bok unikając trafienia własnym zaklęciem

– PETRIFICUS TOTALUS! – krzyknęła Pansy

Hermiona zrobiła szybki unik i krzyknęła po chwili – TARANTALLEGRA!

Pansy padła na ziemię a jej nogi zaczęły wykonywać dzikie pląsy

– Dobrze panno Granger 10 punktów dla Gryffindoru, następni to pan Weasley i pan Goyle
Ron szybgo poradził sobie z gorylem blondasa wystarczyło zaklęcie rozbrajające i szybka drętwota i po kłopocie. Na piętnaście minut przed końcem lekcji Kal zaryzykował i poprosił Harry’ego i Dracona.
Stanęli na podium, lecz ani jeden ani drugi nie ukłonił się Malfoy wyglądał na pewnego siebie a Harry stał i myślał, co ma zrobić blondasowi wiedział, że nie może przesadzać… ale chciał też go upokorzyć.

– Ech… zaczynajcie

– EXPELIARMUS! – krzykną Malfoy

– PROTEGO – powiedział spokojnie Harry

– FURNUNCULUS!

Harry zrobił zgrabny unik i powiedział cicho – EXPELIARMUS – różdżka Malfoya wyrwała mu się z ręki i poleciała w stronę zadowolonego gryfona ten złapał ją w locie i powiedział:

– Malfoy myślałem, że lepiej się postarasz… syn śmierciożercy i nie potrafi pokonać zwykłego gryfona? – i odrzucił mu jego różdżkę

– DRĘTWOTA! DRĘTWOTA! DRĘTWOTA! – miotał zaklęcia czerwony na twarzy blondyn

– Wiesz co? To już mój kuzyn Dudley lepiej by się postarał

Po tym stwierdzeniu wszyscy gryfoni wybuchli śmiechem

„Bardzo przypominasz mnie samego, Harry, gdy byłem w twoim wieku… bawienie się z przeciwnikiem chodź w każdej chwili możesz go pokonać… zupełnie jak ja w jego wieku” – pomyślał Kal uśmiechając się delikatnie

– Sam tego chciałeś Potter – powiedział wściekły Draco – IMMOLATE! – krzykną

– MURSSAT! – gryfon zareagował błyskawicznie rzucając zaklęcie tarczy, która odbiła czar posyłając go w stronę ślizgona ten widząc lecące w jego stronę zaklęcie padł plackiem unikając posmakowania własnego czaru

– Skoro tak too… CONJURE! – krzykną Harry

Malfoy dopiero, co się podniósł a za chwilę ponownie leżał na ziemi powalony zaklęciem
– INFUSO – Harry wypowiedział cicho zaklęcie celując w ślizgona uśmiechając się przy tym perfidnie

Nagle blondyn cofnął się gwałtownie, rozejrzał w okuł trzęsąc się przy tym jak osika.

– Czczego chc…ecie? – wyszeptał drżącym głosem

– Malfoy co ci? – spytał ktoś z pośród ślizgonów

– ZOOOSTAAW MN… IEE – zawył przerażony Draco

– Draco?! Co ci jest?! – spytała płaczliwym głosem Pansy

– AAAAAA!!! – wrzasną na jej widok

Wszyscy gryfoni a nawet i ślizgoni wpatrywali się w Dracona w zdumieniu i oszołomieniu.

– Hej Malfoy – zawołał do niego Harry, na co ten odwrócił się w jego stronę i aż cofną się parę kroków w tył – Bu! – ostatnie słowo niemalże szepną dając krok w stronę Malfoya.

Blondyn cofnął się jeszcze bardziej, lecz podest się mu skończył i z głośnym jękiem wylądował na podłodze metr niżej, na co gryfoni wybuchli śmiechem i w tym momencie zadzwonił dzwonek kończący lekcję.

– Świetnie Harry 10 punktów dla Gryffindoru a teraz pięć minut przerwy ty Harry zostań – zwrócił się do chłopaka widząc, że ten zbiera się do wyjścia.

Kal machną ręką a drzwi się zamknęły.

– Jak to zrobiłeś? – Spytał od razu

– Co takiego? – zdziwił się chłopak

– Jak udało ci się użyć zaklęcia w ten sposób?

– W jaki? Nie rozumiem przecież sam mnie go nauczyłeś

– Tak nauczyłem, ale to, co było na treningu sprawiało, że przeciwnik o słabym umyśle uciekał ponieważ górę brały jego słabe nerwy i obawa, że może zginąć… ale to co zademonstrowałeś teraz jest zupełnie inne podobne, ale inne Ty sprawiłeś, że przeciwnik bał się wszystkiego co go otacza nie wiem jakim cudem ale jego umysł sprawił, że widział zamiast uczniów coś co go przerażało…

– A…ale jak? – dziwił się chłopak

– Nie wiem nawet ja tak nie potrafię – urwał na chwilę – wygląda na to, że twoje zaklęcie podziałało na młodego Malfoya jak wyzwalacz, widocznie nieświadomie wpłynąłeś na jego świadomość i podstawiłeś mu obraz, którego najbardziej się bał a samemu o nim nie wiedząc… będę musiał pomyśleć nad tym… dobrze Harry za chwilę zacznie się lekcja, więc odłożymy tę rozmowę na inny termin.

W tym momencie zadzwonił dzwonek i uczniowie weszli do klasy żywo rozmawiając na temat pojedynku i zachowania blondasa oczywiście gryfoni naśmiewali się ze ślizgona.
Na drugiej lekcji odpuścili sobie pojedynki a zabrali się za przypomnienie zaklęć z poprzednich lat, choć niewiele zdążyli sobie przypomnieć przez jedną godzinę. Tuż przed końcem lekcji Kal zakomunikował, że dziś lekcje Eliksirów i Obrony zostały odwołane a w zamian jest wypad do Hogsmeade.

– Hehe Harry nieźle załatwiłeś Malfoya z pewnością już całą szkoła o tym gada – zaczął Ron piętnaście minut później

– A właśnie, co chciał od ciebie Kal? – spytała Hermiona

– Rozmawialiśmy o tym zaklęciu, którego użyłem na Malfoy’u… – i opowiedział im o całej rozmowie

– Dziwne – mruknęła po chwili Hermiona

– Co jest dziwne? – spytał chłopak

– To, że zaklęcie podziałało w ten sposób

– I co z tego? Grunt, że ten kretyn dostał za swoje – powiedział Ron wzruszając ramionami

– Wiecie, może chodźmy zostawić graty? – wtrąciła się Jessica

– Dobry pomysł – poparli ją wszyscy

Parę minut później cała czwórka stała przy wejściu do Wielkiej Sali patrząc na sporą grupkę gryfonów, puchonów i krukonów wybuchającą, co chwila śmiechem a niektórzy pokazywali sobie palcem na czerwonego na twarzy Malfoy’a pewnie ze wstydu lub wściekłości lub też i jedno i drugie

– Wiesz, co Ron? – zagadną Harry

– Co?

– Wygląda na to, że przez najbliższe kilka dni nasz kochany ślizgonek nie będzie mieć spokoju – rzekł z satysfakcją chłopak

– Taa…

– O! wychodzi – dodał Ron po chwili

Malfoy wstał od stołu i szybkim krokiem ruszył do wyjścia mamrocząc coś pod nosem.

– Draco nie przejmuj się nimi – krzyknęła Pansy Parkinson – niech sobie gadają, – ale on jej nie słuchał

– Draco skarbie – ponownie krzyknęła, na co chłopak zazgrzytał zębami – …Myszko! – zawołała gdy ten był parę metrów od wyjścia

Po tym stwierdzeniu cała sala umilkła a blondyn staną jak wryty z szeroko otwartymi oczami po kilku sekundach Wielka Sala eksplodowała śmiechem a spora część uczniów aż pospadała z krzeseł śmiejąc się w niebogłosy a Malfoy zrobił się tak czerwony, że nawet pomidor w porównaniu z nim wydawał się być biały. Ślizgon, czym prędzej wybiegł z Sali przeklinając ten jakże cudowny dzień a za nim leciały zdania typu „Myszko nie uciekaj”, „Myszko…” a każde zdanie tego typu kończyły salwy śmiechu Harry, Ron, Hermiona i Jessica stali a raczej leżeli w wejściu do WS i dosłownie płakali ze śmiechu w końcu po dobrych 10 minutach się uspokoili i wyszli z zamku.

– To było mocne! – Chichotał Ron

– Oj biedny Malfoy – westchną teatralnie Harry – jak ona mogła Tak nazwać arystokratę? – po jego słowach wybuchli śmiechem

– On biedny? Raczej biedna myszka jak można takie zwierzątko z nim porównać? – powiedział poważnym tonem Hermiona by po chwili z resztą towarzystwa wybuchnąć ponownie śmiechem

– Och przestańcie już błagam – powiedziała trzymając się za brzuch i próbując przestać się śmiać Jessica,– bo brzuch mnie rozbolał od tego ciągłego śmiania się.


– No nareszcie jesteśmy – oznajmił Harry

– To gdzie idziemy? – dodał po chwili

– Yyy… wiesz Harry… no, bo ja i Hermiona… myy… - jąkał się rudzielec

– Ron zaprosił mnie do nowo otwartej kawiarenki… wybacz, że dopiero teraz ci mówimy zapomnieliśmy po prostu…

– Nic się nie stało Hermiono, naprawdę

– Więc nie jesteś zły?

– A niby, czemu miał bym być Ron? – zdziwił się chłopak po czym uśmiechną się wesoło

– To w takim razie do zobaczenia potem – dodał po chwili i rozeszli się w przeciwne strony

– To, dokąd idziemy? – spytała chłopaka Jessica

– Może Miodowe Królestwo?

Pół godziny później obładowani przeróżnymi smakołykami przechadzali się po wiosce, co i raz mijając aurorów a czasem i któregoś z „ochroniarzy” Hogwartu. Rozmawiali o wszystkim i o niczym jak się okazało dziewczyna lubi Quidditcha, ale woli oglądać mecze z trybun „wspaniały sport, lecz zbyt niebezpieczny jak dla mnie” jak to powiedziała i po części miała rację. Po godzinie takiego bezcelowego łażenia dotarli na skraj wioski usiedli na ławeczce pod drzewem i zaczęli zajadać się zakupionymi słodyczami.

– Trochę za spokojnie się zrobiło nie uważasz? – odezwała się dziewczyna

– Co masz na myśli?

– No to, że nie ma żadnych doniesień o atakach i tym podobnych

– To jest cisza przed burzą – westchną cicho

– Słucham?

– Mówię, że to cisza przed burzą – powtórzył chłopak

– Mam dziwne przeczucie, że wkrótce coś się wydarzy – dodał po chwili – coś złego

– Myślisz, że jesteśmy tu… w Hogwarcie bezpieczni? – spytała dziewczyna

– Mam taką nadzieję Jess… – westchnął

W tym samym momencie przed nimi wylądował smok był cały złoty a uroku dodawał zwierzęciu złota grzywa i tak samo złota kitka na końcu masywnego ogona.

– Jaki piękny – westchnęła z nie małym zachwytem dziewczyna

Chłopak nic nie odpowiedział wpatrywał się tylko jak smok ugina przednie łapy, aby jeździec mógł bez problemu zejść z jego grzbietu. Po chwili mężczyzna w złotej zbroi staną na ziemi i odezwał się w dziwnym języku do smoka:

– Geltea est omnis divisa partes tres – powiedziawszy to poklepał stworzenie po łbie poczym odwrócił się a jego wzrok padł na dwójkę młodych czarodziejów.

– Witajcie – odezwał się do nich – chcecie się mu bliżej przyjrzeć?

– Nie obawiajcie się nic wam nie zrobi – dodał widząc ich miny

Harry wziął głęboki wdech i ostrożnie zbliżył się do olbrzyma a zanim krok w krok szła Jessica.

– Jest wspaniały – wyszeptał chłopak

– Ma jakieś imię? – spytał dziewczyna dotykając delikatnie łusek

– Tak, ma na imię Magoth

– Pewnie zastanawiasz się, co powiedziałem?

– Yhy – mruknął – chłopak

– Kazałem mu zostać i wypatrywać wrogów… a jak tam twój smok wybrałeś mu imię?

– Nazwałem go Mephion

– Fajne – uśmiechną się mężczyzna – jak już ci się wykluje to powiedz, bo musisz wiedzieć, że narodziny smoka to rzadkość i będziemy musieli to uczcić. No, ale na mnie już czas musze troszkę odpocząć i zjeść coś… - zaczął się oddalać, gdy nagle się odwrócił

– Zapomniałem się przedstawić nazywam się Owden – skinął lekko głową i odszedł


– Masz ochotę na kremowe piwo? – zapytał po chwili Harry

– Wiesz, chętnie – odparła z uśmiechem

W barze „Trzy Miotły” znaleźli sobie wolny stolik a tak się złożyło, że siedzieli niedaleko stolika piętki jeźdźców…

– I co były jakieś kłopoty? – odezwał się jeden z siedzących mężczyzn

– Nawet najmniejszych… niema po nich najmniejszego śladu… - odezwał się siedzący naprzeciwko mężczyzna a był to ten sam człowiek, którego niedawno poznali

– Przeszukaliśmy cały zakazany las wzdłuż i w szerz… i nic nawet jego kryjówki, które odnaleźliśmy świecą pustkami – tym razem odezwał się kobiecy głos

– Coś się szykuje mam złe przeczucia – powiedział Owden

– Dobra skoro już wszyscy zjedli możemy ruszać – dodał po chwili i wstał od stołu ruszył do wyjścia a za nim podążyła reszta.

Gdy wyszli Harry poszedł po dwie butelki piwa kremowego a po chwili siedział z powrotem.

– Jak widać nie tylko ja mam złe przeczucia – westchnął

– Myślisz, że Sam-Wiesz-Kto coś planuje? – spytała

– Taa… On zawsze coś planuje pewnie nawet pójście do kibla – powiedział z ironią

– A jak ci się podoba Hogsmeade? – zmienił temat

– Jest fantastyczne… podobno jest tu też nawiedzony dom?

– Owszem chodź pokaże ci


– To jest właśnie ten dom… Wrzeszcząca Chata i tak naprawdę nie jest nawiedzony – oznajmił chłopak wskazując ręką na owy dom nieopodal

– Nie jest? – zdziwiła się dziewczyna

– Nie jest i nigdy nie był. To tu, gdy była pełnia Remus Lupin był zamykany, aby móc przemienić się w wilkołaka i nikomu nie wyrządzić krzywdy… podczas każdej pełni wspierali go mój ojciec, Syriusz i… Peter Pettigrew – tego ostatniego wymienił z jawną pogardą i obrzydzeniem, że aż Jessica się wzdrygnęła, – gdy dowiedzieli się, że ich przyjaciel jest wilkołakiem postanowili zostać nielegalnymi animagami by być przy nim za każdym razem i go kontrolować po przemianie – mówił – to w tym miejscu poznałem mojego ojca chrzestnego – uśmiechną się delikatnie.

– Musieli być prawdziwymi przyjaciółmi – powiedziała po chwili milczenia dziewczyna

– Owszem byli… z jednym wyjątkiem

– Nie rozumiem

– Pewien podły szczur imieniem Peter wydał moich rodziców Voldemortowi a jeszcze przez niego Syriusz spędził 12 lat w Azkabanie za coś, czego nie zrobił…

– Przepraszam – powiedziała nagle Jessica

– Za co?

– Za moją ciekawość

– Nie masz za co z resztą teraz gdy Syriusz wrócił znów mam dwójkę najlepszych przyjaciół mojego taty – powiedział uśmiechając się

– Wracajmy już do zamku – rzekła, na co chłopak skinął lekko głową i ruszyli w stronę zamku

* * *
Tym czasem w zupełnie inny miejscu…

– Wszystko idzie zgodnie z twoim planem panie – odezwała się jedna z stojących zakapturzonych postaci – nasza armia z każdym dniem rośnie w siłę…

– Obecnie masz na swoje rozkazy panie Trolle, Gobliny, orków i wyverny – oznajmiła inna postać

– Doskonale… dobrze się spisaliście – powiedział Czarny Pan, – ale to i tak mało

– Prawa ręko! – zawołał lord

Po minucie w komnacie pojawił się wzywany mężczyzna.

– Mam dla ciebie zadanie – rzekł z dziwnym błyskiem w oku Czarny Pan

– Co to za zadanie mój panie?

– Musisz przeciągnąć na naszą stronę Cyklopy, Bechemoty i Hydry resztą zajmę się osobiście

– Jak rozkażesz… tak się stanie mistrzu

– I sprowadzisz ich tutaj… wyruszysz za dwa dni – dodał Czarny Pan

– Jak sobie życzysz – mówiąc to skłonił się nisko i opuścił komnatę

– Czas tchnąć życie w to miejsce! – powiedział po czym zaczął się śmiać zimnym śmiechem szaleńca a jego oczy błysnęły złowieszczo

Weszli do ogromnego pomieszczenia oświetlonego zielonym światłem pochodni… na samym środku coś się unosiło tym czymś było serce czarne niczym najczarniejsza noc i w dodatku BIJĄCE!

– Merlinie! – pomyślał Severus Snape przełykając z trudem ślinę – po jakie licho mu serce demona! Co ten szaleniec zamierza uczynić?!

– Krakenum virorum facta moresque posteris tradere antiquitus usitatum!… (Krakenie synu ciemności przybądź na me wezwanie!) – zawołał Czarny Pan

– Ne nostris quidem temporibus quamquam incuriosa suorum aetas omisit… ( niech twoja moc obudzi dom mego przodka)

– … Quotiens magna aliqua ac nobilis virtus vicit… (wszystko, co złe jest ku twej chwale) – Czarny Pan mówił z coraz większym wysiłkiem a na jego czole pojawiły się krople potu

– … ignorantiam recti et invidiam… (oraz potędze) – jego głos był drżący lecz nie tracił na sile

– …supergressa est vitium parvis magnisque civitatibus commune… (Najmroczniejszy z mrocznych niechaj krew moja cię przywiedzie…) – przeciął nadgarstek i upuścił kilka kropel na serce, które co raz to mocniej biło.

Pochodnie na ścianach niemalże pogasły, gdy nagły podmuch lodowatego wiatru pojawił się w zamkniętej komnacie obecni przy rytuale śmierciożercy cofnęli się pod ścianę z przerażeniem w oczach jedynie Boldovar stał na swoim miejscu i trzymał w żelaznym uścisku przerażonego człowieka.

– …Sed apud, priores ut agere digna memoratu pronum magisque in aperto erat ita celeberrimus quisque… ingenio!!! (…do mnie, niech ta ofiara cię zadowoli, niech moja wola się wypełni… przybądź!!!) – ostatnie słowo ledwo wypowiedział na szczęście została już ostatnia część rytuału… złożenie ofiary.

Lord skiną na Ghazneth a ten podniósł ofiarę i położył pod czarnym bijącym sercem uśmiechną się sadystycznie i szybkim ruchem urwał ofierze głowę. Po kilku minutach z ciałem i sercem zaczęło się coś dziać… zaczęły je oplatać czarne liny niczym winorośl po paru sekundach nie było ani śladu zarówno serca jak i ciała… nagle cała forteca się zatrzęsła i wydał z siebie przerażający ryk. Lord Voldemort opierający się o ścianę i dysząc ciężko uśmiechną się demonicznie i powiedział spokojnym i zadowolonym głosem:

– Udało się, udało się mi to, czego ty, Gyphonie nie zdążyłeś zrobić…

* * *

– Harry coś się stało? – spytała Jessica siedząc w Pokoju Wspólnym Gryffindoru i obserwując jak chłopak rusza się niespokojnie

– Coś jest nie tak Jess – powiedział i wstał z fotela

– Gdzie idziesz? – spytała

– Muszę z kimś porozmawiać… niedługo wrócę – odparł i wyszedł

Szybkim krokiem przemierzał korytarze w końcu po kilku minutach dotarł do celu zapukał kilka razy w drzwi nauczyciela Obrony i po usłyszeniu cichego „proszę” wszedł do środka.

– Witaj Harry, co cię do mnie sprowadza?

– Siadaj – dodał po chwili mężczyzna

– Kal masz czasem taki dziwne uczucie, że… - zaczął chłopak, ale Kal mu przerwał

– …Że coś jest nie tak?…Tak ja też to czuję

– Co to może oznaczać? – spytał chłopak

– Na pewno nic dobrego Harry

– Voldemort jest z czegoś bardzo zadowolony – rzekł cicho Potter rozcierając sobie bliznę

– A to nie wróży nic dobrego – dodał po chwili

– Widzę, że coś cię trapi Harry

– Taak… miałem niedawno dziwny sen – zaczął chłopak

– Sny często są dziwne i nie zrozumiałe… ale opowiedz mi go

Tak, więc chłopak opowiedział cały sen z najdrobniejszymi szczegółami Kal po wysłuchaniu go wyprostował się a jego twarz przybrała poważny wygląd po chwili wstał i zaczął krążyć w tę i we w tę.

– To nie był zwykły sen Harry – powiedział odległym głosem

– Wizja? – spytał

– Nie sądzę, ale jest to możliwe

– To, co to mogło być? – zamyślił się gryfon

– Mam pewne przypuszczenia, co do tego snu, ale wpierw muszę się porozumieć z przyjacielem

– Jakie – zaciekawił się chłopak

– Nie, nie chcę żebyś się tym teraz zadręczał… powiem ci jak będę miał pewność

– W porządku – westchną chłopak

– Lepiej już idź Harry… Dobranoc

– Dobranoc Kal


O 22 do gabinetu Nauczyciela OPCM’u ktoś zapukał.

– Proszę – powiedział Kal

– Panie mam złe wieści – odezwał się mężczyzna zamykając a sobą drzwi

– Co się stało Thaninie?

– Właśnie patrolowałem wraz z Gallarem południową granice lasu i natknęliśmy się na ślady walki znaleźliśmy dwa ciała martwych Ghazneth i to… – mężczyzna imieniem Thanin podał mu kawałek srebrnej koszuli i pierścień taki sam, jaki nosił Kal.

Profesor drżącą ręką sięgnął po owe rzeczy a mężczyzna ciągną dalej.

– Jego smok pilnuje głównej bramy, co oznacza…

– …że on jeszcze żyje – dokończył za mężczyznę

– Musimy go znaleźć Thananie póki jeszcze jest szansa na ocalenie go! – mówił głosem drżącym i pełnym obawy

– Wytrzymaj… – szepną, gdy Thanan wyszedł a jego dłonie ściskały rzeczy należące do…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:23, 05 Sie 2006    Temat postu:

Rozdział mi się podobał, lecz stawia za dużo pytań, a daje za mało odpowiedzi. Największą wadą jest jedynie okres oczekiwania na nową część. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Pon 10:17, 07 Sie 2006    Temat postu:

No wreszcie! Opłacało się czekać Very Happy Rozdział jak zwykle świetny. Faktycznie, jest w nim sporo tajemnic, ale chyba wiem czyje rzeczy trzymał Kal... Chyba. Ale żeby mieć pewność muszę przeczytać nowy rozdziałSmile Więc czekam na niego z niecierpliwością. Życzę Ci weny- ona nigdy nie zawadza Smile

Pozdrowienia
Cissy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
el_lothril
Łowca



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Jazzu

PostWysłany: Pon 15:52, 07 Sie 2006    Temat postu:

Dzięki ci , dzięki Aravanie! W końcu się doczekałam na następną część.
I czy ten pierścień i kawałek koszuli to nie należy do brata Kala? Bo tak właśnie mi się wydaje...
Pozdrowienia i najlepsze życzenia
el


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Śro 21:41, 06 Wrz 2006    Temat postu:

Exclamation ZAWIESZAM PISANIE HP I WS Exclamation (jak ktoś chce przeczytać tę "informacje" w całości niech wejdzie na mojego bloga)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
seb@^
Obywatel



Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie powiem...

PostWysłany: Pon 6:58, 16 Paź 2006    Temat postu:

NIEEEEE... nie opuszczaj nas!!!!! Crying or Very sad , nawet na taki krótki okres... (a ile dokładnie??? Twisted Evil ) Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bloomi19
Wojownik



Dołączył: 06 Cze 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 19:22, 04 Lis 2006    Temat postu:

Czemu fajne opowiadanka są zawieszane?! Opowiadanko zostało zawieszone mam nadzieję, że niedłógo twórca wruci i zacznie pisanie znowu.
To jest naprawdę dobre opowiadanie proszę WRÓĆĆĆĆĆĆ!!!!!!!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin