Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna MITHGAR ŚWIAT FANTASY
FORUM ZOSTAŁO PRZENIESIONE NA http://mithgar.jun.pl/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kamienie Wiedzy (zawieszone)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Monika Stiepankovic
KSIĘŻNICZKA



Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z łoża Króla Piekieł- Lucyfera

PostWysłany: Czw 18:34, 10 Sie 2006    Temat postu:

jak zawsze swietnie, ale czego można się spodziewać po geniuszu jak nie arcydzieła ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Czw 19:15, 10 Sie 2006    Temat postu:

Zgadzam sie bezapelacyjnie z Moniką : Jak zwykle mistrzostwo. I faktycznie wyjasniło się ze Snape'm Very Happy
Pozdrawiam i życzę weny. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Czw 19:17, 10 Sie 2006    Temat postu:

Jestem pod wrazeniem... ogromnym przyznam się.
Jestem zaskoczony, że Malfoy nie zostanie śmierciożercą Confused choć dalej nie jestem co do tego przekonany, w końcu to Malfoy no nie Razz
Tak czy siak rozdział cudowny Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:34, 13 Sie 2006    Temat postu:

Rozdział 6

Czas poświęcony na naukę płynął szybko, a Harry dzięki pierwszemu Kamieniowi wiedzy chłonął ją szybciej niż normalnie.
- Skoncentruj się, gdyż nie możesz pozwolić kształtom wymykać się spod kontroli – powiedział Sarnmor.
- To nie jest łatwe – odparł młodzieniec ocierając pot z czoła.
- Wiem, ale przydatne jak zmienisz swój wygląd lub możesz kogoś postraszyć potworem.
- Masz rację.
- Za godzinę pokażę ci Salę medytacji i będziesz z niej korzystał dość często, gdyż co drugi dzień zamiast lekcji ze mną – rzekł, a odpowiedział mu lekki ruch głową.
- Fajnie, a teraz wytłumacz mi o co chodzi z magią żywiołów, bo na iluzje nie mam już siły.
- To dość trudne pytanie, gdyż wykorzystuje ona twoją siłę magiczną, aby częściowo panować nad jednym z czterech – odezwał się po chwili ciszy.- Nikt jeszcze nie opanował wszystkiego i nawet nie mam nadziei, że tobie się uda. Możesz częściowo z niej korzystać, ale nigdy nie osiągniesz tego co ze swoją specjalnością.
- Co nią jest?
- Tak samo jak Merlina twoją bronią będzie umysł, ale nie martw się, ponieważ podstaw z żywiołów też cię nauczymy – oświadczył.- Spróbuj jeszcze raz stworzyć wilkołaka.
Po raz kolejny wykonał nieznaczny ruch dłonią i wyszeptał zaklęcie uwalniające moc. Kilka sekund później pojawił się widmowy potwór, który z każdą upływającą chwilą stawał się coraz bardziej rzeczywisty, aż w końcu wyglądał jak prawdziwy.
- Każ mu przebiec się po pokoju – powiedział elf.
Młodzieniec podniósł dłoń do góry, a magiczne stworzenie zaczęło biegać po pomieszczeniu.
- Teraz stwórz królika i niech ucieka przed nim.
- Ale...
- Zrób to, bo inaczej nie będziesz szedł na przód, a jedynie się cofał z nauką.
Upłynęła niecała minuty, a na ziemi pojawiło się małe stworzenie, które zaczęło spokojnie kicać, lecz gdy tylko dostrzegło wilkołaka rzuciło się do ucieczki, a bestia pognała za nią. Po kilku sekundach zniknęły, a Potter usiadł ciężko na ziemi oddychając jakby przebiegł kilka mil.
- Nie mam siły – wyszeptał łapiąc oddech.
- Nie martw się – pocieszył go Sarnmor.- Było dobrze, a i tak się zdziwiłem, że tak długo wytrzymałeś. Jak zaczniesz ćwiczyć w Sali medytacji to poprawisz się oraz twoja moc wzrośnie, ale na to potrzeba czasu.
- Mam dosyć na dzisiaj.
- Nie żartuj sobie i wstawaj – rzekł towarzysz, a ten spojrzał na niego krzywo.- Idziemy, abyś mógł wyzwolić umysł, gdyż magia, którą masz teraz to początek.
- Nie możemy jutro?
- Nie, bo jak to ludzie mówią: bez pracy nawet eliksir nie wyjdzie.
- A myślałem, że to będzie zabawa – mruknął lekko zły.
- Od jutra zaczynasz walkę bronią białą, a więc nie radzę na mnie narzekać – powiedział, lecz widząc zaintrygowane spojrzenie Harry’ego dodał:- Smoki uwielbiają miecze i walki na nie.
Powoli ruszyli, a elf uśmiechał się do siebie, gdyż nie powiedział mu całej prawdy. Odkąd przybyli do wieży minęły trzy miesiące, przez które studiowali głównie magię umysłu oraz iluzje. Zrobił on niesamowite postępy oraz powoli zaczynał panować nad iluzjami, a od jutra miał zacząć trening walki bronią białą.
- To tutaj – powiedział kiedy dotarli do obrazu przedstawiającego Merlina.- Przyłóż dłoń do ramy i będzie mógł z niej korzystać.
- Dobrze – odparł i wykonał polecenie, a po kilku sekundach ukazało się przejście.
- Powodzenia – rzucił na pożegnanie i odszedł zostawiając go samego.
Powoli przekroczył próg pomieszczenia rozglądając się uważnie. Najciekawsze były napisy wykonane w języku elfów. Usiadł na posadzce w samym centrum komnaty jak przeczytał w księdze. Powoli jego umysł uspokajał się, a ciało się odprężyło. Jego moc magiczna stawała się z każdą upływającą sekundą coraz bardziej widoczna, gdy niespodziewanie w spokojnie myśli niczym woda w bezwietrzny dzień wtargnęło wspomnienie Voldemorta. Postanowił dowiedzieć się co on w danej chwili robi. Po kilku minutach ledwo udało mu się pokonać bariery wieży i znalazł się w ciele Riddle’a.

Czarny Pan siedział na majestatycznym tronie wykonanym ze srebra i obserwował swoje sługi, które spoglądały na niego ze strachem.
- Jak to uciekli – syknął wściekły.- Mój niedoszły sługa uciekł z kimś. Jak to się stało?
- Panie, to nie nasza wina... - powiedział ukryty za maską mężczyzna.
- Nie wasz powiadasz, Jugson. To może moja. Crucio! – rzekł wskazując mężczyznę różdżką i z zadowoleniem obserwując jak ten się wije i krzyczy pod działaniem klątwy, lecz w końcu ją cofnął.- Kto go zabrał?
- Snape, panie.
- Więc czemu go nie zabiłaś, Bella – warknął jeszcze bardziej zły.- Jesteście zgrają nieudaczników. Najpierw porażka w Ministerstwie Magii, a teraz to.
Niespodziewanie główne wejście otworzyło się i wkroczył przez nie odziany tak jak inni mężczyzna.
- Wybacz, panie – powiedział.- Lecz czekałem na wiadomość od szpiega.
- Jakie wieści?
- Młody Malfoy został przeniesiony do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa – odparł.- Przywiózł go Snape i dalej nie mogą znaleźć Potter’a.
- Coś jeszcze?
- Tak, panie – powiedział.- Doniósł mi, iż będą chcieli wprowadzić nowego szpiega, a poza tym chciałbym cię prosić o rozmowę na osobności, lecz to jak znajdziesz czas.
- Dobrze się spisałeś – rzekł po chwili ciszy.- Zostań, a reszta wynocha.
Poczekał, aż opuszczą komnatę i dopiero wtedy spojrzał boczne drzwi. Skierował w tamtym kierunku różdżkę, które natychmiast się otworzyły. Wyszła stamtąd mała postać wyglądająca na dziecko, gdyż jej twarz skrywał kaptur.
- Jesteście obaj, a więc co słychać w Hogwarcie? – Zapytał Voldemort.
- Dumbledore szuka szpiega w swojej organizacji i nie wie gdzie przebywa Potter – odezwał się karzeł.
- Choć jedna dobra wiadomość. Teraz mów co chciałeś?
- Mój brat pragnąłby zostać naznaczonym – powiedział Śmierciożerca.
- Jesteś idiotą, Weasley – syknął, a po kilku sekundach wskazał go różdżką.- Crucio!
Mężczyzna upadł wijąc się z bólu oraz krzycząc.
- Jeśli go naznaczę, a oni odkryją to stracę cenne źródło informacji – warknął Czarny Pan.
- Tak, panie, lecz jeśli byś to zrobił zyskałbyś dostęp do Hogwartu – rzekł drugi człowiek.
- Jak wiesz nie wszystko jest wiadome nauczycielom, a ostatnio trafiłem na pewną księgę, w której jest napisane, iż dzięki magicznie wykonanym tatuażom jesteś w stanie zajrzeć do myśli swoich sług.
- To prawda, Flitwick – odparł, a pozostałą część tej wiedzy postanowił dla siebie zachować.- Może to i dobry pomysł, lecz znak będzie trzeba zamaskować – wyszeptał jakby do siebie.
- N... nauczę go maskować iluzją – odezwał się zbierający z ziemi.
- Niech będzie, a teraz zejdźcie mi z oczu.
Po kilku sekundach został sam.

Trzy postacie siedziały przy stole i czekały na czwartą, która wyraźnie spóźniała się na posiłek.
- Jestem głodny – narzekał Fralin.
- Poczekamy na Harry’ego – odparł Sarnmor.
- On się spóźnia i ja mam za to cierpieć, a może poszedł prosto spać.
- Pójdę go poszukać – odezwał się nagle Adinzhu.
- Czekaj też idę – powiedział po kilku sekundach elf.
- Sprawdź Salę medytacji, a ja pójdę do jego komnaty – zarządził smok.
Zanim zdążyli się rozejść dołączył do nich krasnolud, któremu polecili sprawdzić w jednej z sal treningowych. Potomek Ishara nie zastał młodzieńca w jego prywatnym pomieszczeniu, a syn Dwarina nie zobaczył go nigdzie po drodze. Obaj wrócili do jadalni, lecz nie było tam Sarnmora. Szybko dotarli do pomieszczenia, przed którym stał elf z zamyślonym wyrazem twarzy.
- Coś się stało? – Zapytał gad.
- Tak – odparł, a po kilku sekundach dodał:- Wyzwolił wielką moc magiczną i wolę nie wiedzieć co robił. Musimy w dwóch przełamać pole, które się wytworzyło, gdyż sam nie dam rady.
- Dobrze.
Obaj zaczęli równocześnie wyzwalać swoją ukrytą zwykle siłę, a ich włosy zaczęły lekko falować. Skóra przedstawiciela długowiecznej rasy stała się złota, a oczy jego towarzysza zmieniły się w pionowe, czyli dokładnie takie jakie miał w swojej naturalnej postaci. Ich aura zmieniła się diametralnie, gdyż teraz stali potężni, wielcy oraz silni, aż w końcu przeszli do drugiej fazy kumulowania mocy. Po kilku minutach zaczęli zbierać ją w swoich dłoniach, aby w końcu równocześnie wyrzucić z siebie potężne ładunki magiczne, które uderzyły w niewidzialną ścianę naruszając jej konstrukcję.
- Fralinie, uderz swym toporem w nią parę razy – powiedział Adinzhu.- Daliśmy ją radę tylko naruszyć, a nie zniszczyć.
- Dobrze – rzucił i pobiegł po swój oręż.
Wrócił po niecałej minucie i uderzył dwa razy z całej siły w pole, lecz nic nie nastąpiło.
- Nie tak – rzekł elf.- Skoncentruj się na jej magii i wydobądź ją na wierzch. Jak ci się uda poczujesz siłę jakiej nigdy jeszcze nie miałeś.
- Jak?
- Odpręż się i pomyśl o tym, że musisz zjednoczyć się z toporem – wyszeptał smok.- Zjednoczyć z nim.
-Przypomnij sobie tą księgę, którą ci dałem – dodał Sarnmor.- Tam była cenna wskazówka.
Zaczął się zastanawiać, gdy nagle spojrzał na młodzieńca leżącego na ziemi w Sali medytacji. Zrozumiał co mu próbowali przekazać w swych radach. Zamknął oczy i spróbował. Jego myśli stały się uporządkowane, a powoli zaczął odczuwać rosnącą euforię, która z każdą upływającą sekundą rosła. W końcu otworzył oczy i spojrzał na topór jarzący się słabym błękitnym światłem. Spojrzał przed siebie oraz wykonał zamach. Dał się słyszeć szczęk metalu uderzającego o twardą kamienną powierzchnię.
Sekunda mijała jedna za drugą, aż w końcu magia zaczęła zanikać. Smok spojrzał na elfa siedzącego obok niego i się uśmiechnął wszystkimi zmysłami rejestrując jak magia zaczyna zanikać. Natomiast Sarnmor obserwował uważnie krasnoluda, który wyczerpał całą swoją energię życiową, gdyż nie był przyzwyczajony do używania magii i stracił przytomność tuż przed chwilą.
- Zajmij się Fralinem, – zadecydował po chwili elf – a ja wezmę Harry’ego.
- Dobrze – odparł.
Zabrali się i zanieśli ich do komnaty, aby wypoczęli oraz zregenerowali siły. Kilka godzin później usiedli w salonie i popijając wino dyskutowali o tym co zaszło.
- Jak on to zrobił? – Zapytał Adinzhu.
- Nie wiem, lecz boję się, iż moje podejrzenia są właściwe.
- Powiedz!
- Przełamał barierę zaklęć czasu...
- Przecież – przerwał mu smok – to niemożliwe.
- Mylisz się, przyjacielu.
- Jak to? – Zdziwił się.
- W pewnej księdze czytałem, że jest to możliwe – rzekł przerywając, aby napić się wina.- Każdy mag umysłu może to zrobić, lecz kosztuje to masę energii oraz może doprowadzić do śmierci.
- Wyjaśnij mi to dokładnie.
- Magia nie zna barier i pozwala nawet przekraczać czas, lecz jest ona wówczas bardzo skomplikowana i jeden błąd może źle się skończyć. Nie sądziłem, iż jego moc tak szybko wzrośnie, a przeżyje to stanie się potęgą, choć już jest silny.
- Cholera, przecież to niemożliwe, aby osiągnął taki stan w trzy miesiące.
- Mógł jeśli jego prawdziwa siła była ukryta przez bardzo potężne zaklęcie, a dopiero bransoleta zneutralizowała jej działanie, lecz o tym więcej będzie wiedział mój ojciec.
- A my nie możemy się z nim skontaktować – powiedział smok i zaczął kląć niczym zwykły człowiek, a kiedy się uspokoił to zapytał:- Jak myślisz co możemy zrobić?
- Maksymalnie organizować naukę, aby wracał do łóżka wyczerpany dopóki nie nauczy sam się panować nad sobą – odparł zamyślony.- Będę z nim toczył pojedynki umysłu i zacznę pracować nad iluzjami jeszcze bardzie, a ty zajmiesz się bronią białą oraz kondycją.
- Dobrze, a co z Fralinem?
- Zaczniemy uczyć go podstaw magii, ale tym zajmę się ja – rzekł spoglądając na przyjaciela.- Co myślisz, aby przekazać mu wiedzę w magii ziemi oraz ognia?
- Ty i ogień, przecież to profanacja tak samo jak ja z wodą – rzucił ze śmiechem Adinzhu.- Ja się zajmę tą dziedziną magii.
- Chyba masz rację – powiedział i uśmiechnął się lekko.- Teraz niech odpoczną, a i nam też to się przyda.
- Masz rację, przyjacielu. Dobranoc.
- Dobranoc.

Od kilku dni dom przy Grimmauld Place dwanaście przeżywał prawdziwą wojnę, lecz ta nie była zimna jak w przypadku Związku Radzieckiego i Zachodu. Przez cały czas jak tylko dochodziło do spotkania dwóch młodzieńców wybuchała awantura, a blond młodzieniec jeszcze ją podgrzewał i celowo podrywał siostrę rudzielca. Zaczęło się dosyć niewinnie.
Draco Malfoy przybył do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa oraz z rozpaczą stwierdził, iż będzie otoczony przez grupę rudych Weasley’ów, a skoro on ma cierpieć to reszta też musi i się zaczęło. Ciągle kłócił się z Ronem, ale to nie wywoływało u niego takiej gorączki jak pewne zdarzenie, które młody arystokrata wykorzystywał, aby uprzykrzyć życie gryfona. Schodząc na śniadanie zastał na parterze jego siostrę, która miała iść obudzić brata, lecz zobaczyła, iż ten pojawia się na schodach i zaczęła wycofywać. Pech chciał, że wpadła na Dracona i zaczęli się kłócić, lecz podszedł do nich najmłodszy syn państwa Weasley i syknął: „nie waż się do niej zbliżać”, a po kilku sekundach oddalił się w stronę kuchni, więc nie widział wielkiego uśmiechu jaki wypłynął na twarz ślizgona. Od tej pory w domu nie było spokoju.
- Cześć, rudzielcu! – Powiedział Draco przechodząc obok niej na schodach.
- Spadaj, Malfoy! – Warknęła dziewczyna.
- Co tak ostro? – Zapytał, a po kilku sekundach dodał:- Ja do ciebie z serce, a ty od razu patelnią.
- Ty nie masz tego narządu.
Dokładnie w tej samej chwili dostrzegł Weasley’a i postanowił iść na całość. Złapał w dziewczynę w pasie oraz zdziwioną przyciągnął do siebie, a po kilku sekundach pocałował na oczach jej brata.
- Nieźle całujesz, mała, choć trzeba cię brać z zaskoczenia – szepnął Ginny do ucha, a jego twarz rozjaśnił promienny uśmiech.- Do następnego pocałunku – rzekł już normalnym tonem zostawiając oniemiałą dziewczynę.
- Fretka! – Wrzasnął na całe gardło Ron.
Po kilku sekundach rzucił się w kierunku blondyna, lecz ten odsunął się z jego drogi pociągając na bok dalej stojącą dziewczynę na samym środku schodów. Widział i z jeszcze większym uśmiechem na twarzy obserwował jak rudzielec przelatuje obok niego oraz spada całkowicie nie panując nad własnym ciałem. Kilka sekund później uderzył w podłogę, aż drewno w kilku miejscach popękało. Draco uśmiechnął się widząc całą sytuację, lecz najlepsze czekało na niego, gdyż po chwili jęknął cicho, a siostra chłopaka jakby odzyskała zmysły i zerknęła na dół.
- Co mu się stało? – Zapytała patrząc z ciekawością na brata.
- Spadł!
- Jak?
- Nikt go nie nauczył, iż po schodach się nie biega i teraz się przekonał – powiedział i o mało się nie roześmiał widząc jak ona ledwo kontaktuje.
W kuchni słychać było tylko lekki hałas, gdyż zaklęcie nieprzenikalności lekko się zużyło oraz powoli zanikało, lecz dalej działało.
- Co się dzieje? – Zapytała pani Weasley wychodząc z kuchni zwabiona hałasem.
- Spadł – powtórzył po raz drugi blondyn wskazując dłonią na jęczące ciało na podłodze.
- Ron! – Krzyknęła jego matka.
Teraz z pomieszczenia za drzwiami na parterze wyjrzało więcej osób i wszyscy z ciekawością przyglądali się scenie, aż w końcu poszkodowany został przeniesiony do łóżka w swoim pokoju.
Tymczasem Malfoy został zabrany do kuchni, aby odpowiedzieć na pytania dotyczące wypadku.
- Jak to się stało? – Zainteresował się całą sprawą Lupin.
- Biegł i spadł.
- Czemu? – Tym razem odezwał się Moody.
- Bo ma wściekliznę jak mnie widzi – odparł szczerze, a przy okazji dobrze się bawił.
- O co tym razem poszło? – Głos zabrała pani Weasley, która właśnie weszła do pomieszczenia.
- Nie moja wina, że próbował mnie zepchnął ze schodów, lecz się odsunąłem – rzekł i teatralnie westchnął.- Przy okazji mało siostry nie zabił.
- Jak to? – Zaciekawił się jeden z bliźniaków.
- Stała niedaleko mnie, a że ją odciągnąłem w porę to tylko on ucierpiał...
- Zapłaci... – przerwał mu drugi z gryfonów.
- ...nam za to – dokończył jego brat ze złośliwym uśmiechem.
- Mogę już iść? – Zapytał Malfoy.
- Tak – odparł ktoś, gdyż reszta była dalej w szoku po tym co się stało.
Zadowolony młodzieniec powędrował korytarzami na górę, aby wspominać ten piękny początek dnia.

Od zdarzenia minął dzień, a potem tydzień i w końcu drugi, lecz tylko krasnolud się obudził się w tym czasie. Harry Potter dalej leżał nieprzytomny w swojej komnacie, gdyż jak stwierdził Sarnmor musiał zregenerować swoją magiczną moc. W końcu upłynął miesiąc i z upływem czasu zaszła nikła zmiana. Młodzieniec zaczął powoli się budzić, aczkolwiek nie był w stanie wrócić do treningu. Dopiero po kilku dniach, gdy jego organizm został wzmocniony przez elfie eliksiry zaczął chodzić, a przez ten czas przeglądał księgi traktujące o magii jakiej uczył się w Hogwarcie, aż któregoś odezwało się pukanie w drzwi.
- Wejdźcie – rzekł człowiek.
- Harry, musimy porozmawiać – oświadczył smok wchodząc do jego komnaty.
- Coś się stało?
- Chodzi nam i to co zaszło w Sali medytacji – odezwał się elf.
- Nie mam ochoty...
- Wiem, lecz musimy – przerwał mu Sarnmor.- To co zrobiłeś było niebezpieczne, lecz jak sądzę wzmocniło cię pozwoli wzrosnąć twojej mocy.
- Wiesz... – zaczął mówić i zaraz zbladł.
- Tak, ale nie pora o tym rozmawiać i gdzie się włamałeś. Chodzi nam o to, iż nie możesz tego robić dopóki tutaj jesteśmy, gdyż możesz zniszczyć wieżę i pozabijać nas.
- Co mam robić? – Zapytał ze strachem.
- Musisz zapanować nad nią, a to wymaga pracy i dlatego będziemy starali się ją ujarzmić – rzekł Adinzhu.- W tym celu zmienimy trochę twój trening.
- To znaczy?
- Magię żywiołów poznasz w ograniczonym zakresie, a skupimy się nad magią umysłu oraz iluzjami, walką bronią białą, alchemią oraz eliksirami, przemianą w zwierzęta...
- Animagia?
- Wy tak to nazywacie? – Zainteresował się elf.- Tak, lecz ta sztukę opracowała Rowena Ravenclaw, gdyż jej specjalnością była trasmutacja jak nazwała przemianę jednego w drugie. Później wyjaśnię ci resztę dotyczącą tego zagadnienia jak przeczytasz księgę o niej traktującą, ale nigdy nie próbuj sam się przemieniać, ponieważ jest to niezwykle niebezpieczne.
- Dobrze – rzekł Harry.- Co jeszcze muszę poznać?
- Czarną Magię...
- Nie.
- Przykro mi, lecz nie mamy wyboru, ponieważ aby ją zwalczać musisz poznać.
- Nie chcę stać się taki jak Riddle – powiedział spokojnie Potter, aczkolwiek w jego głosie dało się słyszeć strach.
- Nie staniesz się, ponieważ kochasz, a ktoś taki jest odporny na jej zgubny wpływ – odezwał się znowu smok.- Sam znam ją perfekcyjnie, ale rzadko wykorzystuję, gdyż znam jej moc i potęgę.
- Poza tym pozostaje Magia Starożytna – rzekł Sarnmor z zamyśloną miną.- Sądzę, że jeszcze portale, ale coś może się dojść.
- Dobrze.
- Nie martw się, gdyż nie będziesz się uczył sam – pocieszył go Fralin.
- Jak to? – Zaciekawił się młodzieniec.
- Ja też mam poznać magię, gdyż używając mocy mego topora ujawniłem swoją ukrytą moc.
- Fajnie – odparł.- A teraz wybaczcie, lecz muszę pomyśleć.
- Masz nad czym – odezwał się elf uśmiechając z otuchą.- Odpocznij, ponieważ już niedługo wznawiamy lekcje – dodał po chwili, a człowiek kiwnął głową i zatopił we własnych myślach.
Upłynęły dwa tygodnie odkąd się obudził i tego dnia miał wznowić trening, a choć wszyscy mieli podejrzenia co do wzrostu mocy u Potter’a to nikt nie wiedział jak bardzo. Spotkali się na śniadaniu.
- Coś taki markotny? – Zapytał Adinzhu.
- Denerwuję się – odparł młodzieniec.- Boję się, iż moja moc znowu wydostanie się spod kontroli...
- Nie stanie się tak – powiedział Sarnmor.- Pomożemy ci zapanować nad nią, a jedynie nie będziesz korzystał z Sali medytacji.
- Od czego zaczniemy? – Zmienił temat, gdyż nie lubił wspominać tamtego zdarzenia.
- Magia Umysłu oraz iluzje – powiedział elf.- W tym czasie oni zaczną od podstaw, które są wymagane później, gdyż ty je znasz i łatwiej będzie ci opanowywać zaklęcia.
- Dobrze – odezwali się równocześnie człowiek z krasnoludem.
Po posiłku udali się do różnych komnat, aby wznowić zajęcia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Nie 16:14, 13 Sie 2006    Temat postu: Super

No i kolejny świetny, wciągający, ciekawy, ... rozdział. Nie starczyło by mi miejsca na epitety Smile. Poprostu świetny pomysł z wprowadzeniem nauczyciela i Weasleya do kręgu Śmierciożerców! Pogratulować pomysłu na scenę z Malfoy'em. Była po prostu świetna Smile. Z resztą - tu wszystko jest świetne! Tak więc z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i (jak zawsze) życzę weny
Cissy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Nie 16:30, 13 Sie 2006    Temat postu:

Taaak w pełni się z tobą zgadzam Cissy Very Happy
Filtwick śmierciojadem? hmm... iteresujące Twisted Evil świetnie, genialne.
"jęczące ciało na podłodze" hehehe fajne stwierdzenie :] juz sie nie moge doczekać na next rozdział.
pozostaje tylko weny życzyć Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:04, 13 Sie 2006    Temat postu:

Paskudna pokoda, a więc rozdział już dziś. Jednak ludzią o słabej psychice radzę nie czytać, gdyż może grozić uszczerbkiem na zdrowiu i do tego trwałym. Twisted Evil

Rozdział 7

W wieży poza czasem szybko upłynął pierwszy rok. Podczas jego trwania zarówno Potter, jak i Fralin dużo trenowali, lecz każdy różne rzeczy. Krasnolud studiował głównie magię ziemi oraz ognia, a człowiek umysłu oraz iluzji, choć też poznawał inne przedmioty. Bronią białą był w stanie pokonać przedstawiciela swojej rasy, lecz ze smokiem nie mógł wygrać. Eliksiry oraz alchemia bardzo go zainteresowała i znalazł księgę opracowaną przez Salazara Slytherina. Postanowił lepiej się zapoznać z ową księgą, ale im bardziej się w nią zagłębiał tym większe było jego zdziwienie, gdy trafił na pewien przepis, który niezwykle go zainteresował:

W tej księdze zawarłem wiedzę o eliksirach oraz wywarach na jakie kiedykolwiek się natknąłem, lecz najbardziej skomplikowany opracowałem w ciągu piętnastu lat mego życia. Napiszę tutaj od czego się zaczęło: mieszkaliśmy we czwórkę w Lwim Sercu, które było zamkiem należącym do Merlina, aż pewnego dnia Godryka ugryzł wilkołak i tak zaczęły się jego męczarnie co pełnia. W końcu po wielu próbach oraz dzięki pomocy alchemików przysłanych przez Nimsarna udało się ukończyć największe dzieło mego życia. Tak mam przepis na eliksir antywilkołaczy, który można wykonać tylko raz w życiu, gdyż potrzebny jest kwiat z Doliny Thaji, której progi może przekroczyć jedynie ktoś o dobrych intencjach oraz dużej mocy magicznej, ale może to tylko jeden raz. Dlatego najlepiej, aby ktoś inny zdobył kwiat, a poniżej zamieszczam przepis, który może się kiedyś przydać.
Salazar Slytherin

Czytał powoli, a poniżej przeczytał wszystkie składniki. W miarę jak zmierzał ku końcowi był coraz bardziej zdziwiony, gdyż jego zrobienie mógł powierzyć tylko i jedynie niezwykle utalentowany mistrz eliksirów. Zamyślił się, gdyż wiedział, że tutaj przyda się pomoc elfa w wykonaniu tego specyfiku i w końcu podjął decyzję.
- Sarnmorze, będzie mi potrzebna twoja pomoc – powiedział wchodząc pod wieczór do salonu.
- Coś się stało?
- Nie, lecz znalazłem pewien przepis, który może pomóc mojemu przyjacielowi z jego chorobą, a tylko ty wraz z jeszcze jedną osobą będziesz go w stanie wykonać.
- Kim on jest? – Zaciekawił się rozmową krasnolud.
- Wilkołakiem...
- Rozumiem, że chodzi o eliksir Salazara? – Zapytał elf.
- Tak.
- Wiesz chyba, iż wykonać go może tylko człowiek, a ja mogę jedynie asystować?
- Oczywiście.
- Jak znajdziesz dobrego mistrza eliksirów to zgoda.
- Wspaniale – odparł zadowolony młodzieniec.- Pozostały nam dwa lata tutaj, a jeszcze sporo nauki przede mną.
- Masz rację, lecz nie martw się, gdyż żywioły już skończyliśmy oraz twoją specjalność – oświadczył Adinzhu wchodząc do pomieszczenia.- Popracujemy nad twoim wyglądem i dalej pojedynki umysłu, gdyż uważam, iż bronią białą władasz dobrze.
- Długo jeszcze będziesz mnie męczyć? Przecież nie wyglądam na dawne chucherko.
- Jeszcze pół roku i dam ci spokój – rzekł uśmiechając się smok.- Na następne pół roku masz zaplanowaną przemianę w zwierzęta, a przy twojej mocy zajmie to nawet rok, więc lepiej ostro trenuj.
- Masz rację, a teraz pójdę odpocząć. Do zobaczenia jutro.
- Popieram, gdyż dzisiejszy trening był ciężki.
- I kto to mówi – mruknął pod nosem i poszedł do swojej komnaty.

W normalnym świecie zaczął się sierpień, a wszyscy czarodzieje, zarówno jasnej, jak i ciemnej strony szukali jednej osoby. Harry Potter największa nadzieja magicznego świata dla jednych oraz zakała ludzkości, którą należało usunąć, lecz nikt spośród nich nie miał pojęcia gdzie on przebywa.
W domu przy Grimmauld Place dwanaście dalej panowała nerwowa atmosfera, która była jeszcze podnoszona przez bliźniaków, którzy traktowali swojego brata Rona jako królika doświadczalnego po tym co zrobił kilkanaście dni wcześniej. Jedyną osobą dobrze bawiącą się oprócz Freda i George’a był Draco Malfoy podrywający gryfonkę na oczach jej najmłodszego Weasley’a, lecz jej to nie przeszkadzało.
Dwunastego dnia owego miesiąca do byłego domu Black’ów przyjechała Hermiona Granger. Przywiózł ją Remus Lupin, który był niezwykle zdziwiony wyglądem dziewczyny, ponieważ widział ją kilka tygodni wcześniej i wyglądała jak zwykle. Kiedy młody arystokrata ją dostrzegł nie potrafił wykrztusić z siebie nawet jednego słowa, a reszta mieszkańców tego domu była zaintrygowana nowym wyglądem dziewczyny.
- Coś się stało? – Zapytała przerywając ciszę.
- Nie. Tak. Zmieniłaś się – odezwała się w końcu Ginny.
- Wiem – odparła z uśmiechem.- Chodź do pokoju i wszystko ci opowiem.
- Zgoda – rzekła rudowłosa i wyszła z pomieszczania biorąc dwie klatki z sową śnieżną oraz kotem, a tymczasem pozostałe osoby w pomieszczeniu spoglądały na miejsce gdzie zniknęły nie wiedząc co myśleć.
Dwie młode kobiety skierowały się do sypialni, którą dzieliły rok wcześniej. Wypuszczone zwierzęta rozlokowały się w najlepszych dla siebie miejscach, czyli dokładniej sowa na szafie, a kot na łóżku swojej pani.
- Opowiadaj – rzuciła panna Weasley, gdy tylko rzuciła się na swoje posłanie.
- O czym?
- Hermi...
- Dobrze – powiedział i usiadła koło Krzywołapa i drapiąc go za uchem zaczęła mówić:- Przyjechała do mnie chrzestna, która mieszka we Francji i stwierdziła, iż dziewczyna w moim wieku musi o siebie dbać. Zabrała mnie na zakupy oraz do fryzjera, a teraz wyglądam tak.
Nie można się było dziwić reakcji członków Zakonu Feniksa, gdyż lekko umalowana dziewczyna z lekko falującymi włosami, a dodatkowo ubrana w niezwykle dopasowaną sukienkę potrafiła wywołać szok zwłaszcza u osób, które znały ją jako mola książkowego niedbającego o wygląd.
- Fajnie miałaś – oświadczyła jej przyjaciółka.- Ja musiałam znosić zaloty fretki oraz humory Rona.
- Nie widziałam, aby przeszkadzało ci jak cię podrywał – rzekła z uśmiechem brązowowłosa.- Nawet można się pokusić o stwierdzenie, że ci się to podobało.
- Właśnie, że nie – oświadczyła naburmuszona dziewczyna.
- Cicho – powiedziała uspokajająco, a jednocześnie wyjmując coś z kufra.- To dla ciebie, gdyż jak tylko zobaczyłam to pomyślałem o tobie. Proszę.
Wyciągnęła wspaniałą sukienkę, której barwa niezwykle pasowały do oczu oraz koloru włosów jej przyjaciółki
- Hermi, nie mogę...
- Cicho – przerwała jej dziewczyna.- To prezent na urodziny, które miałaś wczoraj, a mnie na nich nie było.
- Dziękuję – mruknęła po kilku sekundach ciszy.
- Przymierz, a potem pójdziemy na dół.
- Jeszcze jedno pytanie?
- Słucham – odparła jej współlokatorka.
- Nie wiesz co z Harry’m?
- Nie miałam od niego żadnych informacji odkąd przyleciała do mnie Hedwiga z listem – powiedziała wskazując dłonią sowę siedzącą na szafie.- teraz się przebierz i schodzimy na dół.
- Poczekaj chwili – rzuciła i wybiegła do łazienki z prezentem w rękach.
Po kilku minutach wróciła ubrana w prezent od przyjaciółki.
- Chodźmy – rzuciła Ginny i obie zeszły go salonu.

Sarnmor oraz Harry Potter siedzieli naprzeciwko siebie wpatrując się sobie nawzajem w oczy, a żaden nawet o milimetr się nie poruszył od niemal godziny.
- Co oni robią? – Zapytał Fralin wchodząc do salonu.
- Pojedynek umysłów – odparł smok, a widząc zainteresowane spojrzenie krasnoluda dodał:- Próbują się sobie nawzajem włamać do swoich umysłów, a jednocześnie bronią przed swoją własną ingerencją. Tylko najpotężniejsi znający Magię Umysłu potrafią to robić.
- Nieźle. Ile im to zajmie?
- Nie wiem – rzekł zgodnie z prawdą.- Zależy od ich mocy magicznej, ale także od siły woli, wytrzymałości oraz innych czynników. Ja nigdy nie pokonałem mojego nauczyciela, a oni potrafią tak trwać godzinami.
- To może coś zjemy?
- Chętnie – powiedział Adinzhu.
Opuścili pomieszczenie zostawiając pojedynkującą się dwójkę samą sobie. Wrócili niecałe dwie godziny temu, a zarówno człowiek, jak i elf nie zmienili pozycji. Posiedzieli kilka minut w salonie obserwując oraz wymieniając uwagi na temat magii oraz jej potęgi.
- Chodźmy spać – odezwał się smok.- Oni pewnie jeszcze kilka minut będę tak siedzieć.
- Nie wiem, gdyż nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem – rzekł krasnolud.
- Wierz mi, że nie opłaca się siedzieć i patrzeć na dwa posągi – oświadczył z uśmiechem.- Rano się dowiemy kto wygrał.
- Zgoda.
Wyszli i udali się odpocząć, a tymczasem pojedynek umysłów trwał nadal. Dokładnie o siódmej rano do pomieszczenia zajrzał Adinzhu i ze zdziwieniem stwierdził, iż oni dalej walczą ze sobą. Z uśmiechem powędrował do kuchni oraz z kilkoma kanapkami wrócił, aby poczekać, aż zakończy się walka. W końcu, gdy miał już kończyć obaj równocześnie zlecieli z miejsc.
- Mam dosyć – wyszeptał Harry rozglądając się dookoła.
- Nie tylko ty – mruknął jego przeciwnik.
- Ile siedzieliście? – Dobiegł ich głos smoka.
- Od czwartej po południu, a tak w ogóle to która godzina?
- Dochodzi ósma rano – odparł wchodzący krasnolud.
- Ponad szesnaście godzin – przeliczył szybko Sarnmor.
- Ładnie – westchnął człowiek.
- Kto wygrał? – Zainteresował się Fralin.
- Nikt – odrzekł Potter.
- Jak to? – Zapytał brodacz.
- Równocześnie włamaliśmy się do swoich umysłów, a to oznacza remis – wyjaśnił dokładnie.- Idę spać i nikt mnie nie powstrzyma.
- Ja też – powiedział elf.- Wy co macie w planach?
- Nam też się przyda odpoczynek – głos zabrał Adinzhu.- Jutro rano wznawiamy zajęcia.
- Chętnie, gdyż moje mięśnie muszą odpocząć – rzucił krasnolud.
- To chodź do pracowni, a ja dam ci maść na ich rozluźnienie – odezwał się przedstawiciel długowiecznej rasy.
Rozeszli się i każdy zajął się tym na co miał ochotę.

Znowu krzyki rozchodziły się domu przy Grimmauld Place numer dwanaście, lecz tym razem bliźniacy gonili brata, aby wypróbować na nim swój nowy wynalazek, a dokładniej Tłuścioszki kokosowe, które w zamyśle miały czynić otyłym obiekt zażywający je. Ron przebiegał koło salonu, gdy niespodziewanie ktoś podstawił mu nogę i wyłożył się na drewnianej posadzce. Wściekły próbował się podnieść, lecz para ramion złapała go i uniemożliwiła wszelki ruch.
- Dzięki, Malfoy – rzekł Fred.
- Nie ma za co – odparł blondyn z uśmiechem.- Robicie może dokumentacje eksperymentów?
- Nie – odezwał się jego brat.- A po co nam?
- Jakbyście powiesili zdjęcie królika doświadczalnego obok produktu to ludzie wiedzieliby jakie najlepiej kupić, aby osiągnąć najlepszy efekt – oświadczył w duchu śmiejąc się ze swojego pomysłu.
- Trzeba będzie kupić aparat – podchwycił myśl jeden z braci, a drugi pokiwał zgodnie głową.
- Mogę wam pożyczyć mój pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Pozwolicie mi oglądać wasze eksperymenty.
- Zgoda – odrzekli równocześnie.
- To gdzie?
- U nas w pokoju – rzucił George.
Bliźniacy wciągali wyrywającego się brata, a Draco poszedł prosto do swego pokoju, aby wziąć urządzenie i zjawić się w królestwie następców Huncwotów. „Dobrze, że pomyślałem i nabyłem go, aby utrwalić wpadki Weasley’a” – pomyślał przemierzając schody z wielkim uśmiechem. Zapukał, a po chwili siedział na stołku i obserwował jak najmłodszy z braci siłuje się z więzami.
- Tak sobie myślę – zaczął mówić – i chyba zrobię coś więcej. Powieszę zdjęcia z efektami eksperymentów w całej szkole, aby ludzie chętniej kupowali.
- Dobry pomysł, a że profesor Dumbledore zaproponował nam powrót na ten rok to dalej będziemy sprawdzali efekty naszych wynalazków na Ronusiu.
- Nie – wrzasnął królik doświadczalny.- Powiem mamie.
- Po tym jak mało nie zwaliłeś Ginny ze schodów nie ufa ci i powie, że znowu wymyślasz różne rzeczy, aby nas ośmieszyć jak z kaczuszką co chciała cię pogryźć.
Obaj bliźniacy zachichotali, a Malfoy spojrzał na nich z zainteresowaniem.
- Dacie zrobić takiego misie? – Zapytał.
- Zależy po co ci?
- Pragnę pozbyć się Parkinson, gdyż pod koniec roku szkolnego zrobiła się nachalna.
- Nie ma sprawy...
- ...a nawet dorzucimy...
- ...coś ekstra, aby...
- ...kąsał jak się powie jego imię.
- Daję dwadzieścia galeonów jak zrobicie to do końca tygodnia.
- Zgoda – odparł Fred.
- Pora zaczynać – rzekł George podchodząc do najmłodszego syna Molly Weasley i wlewając mu do ust jakiś płyn.
- Co on powoduje? – Zainteresował się blondyn.
- Według receptury powinien zmieniać wygląd głowy w zwierze jakie najbardziej pasuje obiektowi.
Przyglądali się przez kilka sekund, aż głowa zaczęła przybierać wygląd pawiana, a po minucie całe ciało także zmieniło się. Przywiązany do krzesła siedział zwierz z rodziny małpowatych w ubraniu Rona. Draco zrobił trzy zdjęcia i zaczął się śmiać widząc wściekłą, lecz bezsilną mordę stworzenia.
- Dobrze, że działa tylko pięć minut – rzekł Fred.
- Tak, bo inaczej musielibyśmy oglądać go codziennie... – zaczął mówić George.
- ...a to by psuło apetyt – dokończył blondyn.
- Muszę się z tobą zgodzić, Malfoy – powiedziała stojąca w drzwiach Ginny.- Teraz pójdę do mamy – wskazała na bliźniaków – i powiem co mu robicie.
- A nie dasz się jakoś przekupić?
- To zależy czym?
- Masz jakiś pomysł? – Zapytał z nadzieją Draco.
- Tak, ale nie sądzę, aby ci się spodobał.
- To znaczy?
- Zażyjesz to samo co on – rzekła uśmiechając się zadowolona.- Nie sam, bo ich to samo czeka – dodała, a jej bracia zbledli.- Już.
- Jak ja się dla niej poświęcam dla niej – oświadczył i wypił podany przez rudowłosego młodzieńca specyfik.
- Musimy? – Zapytali jednocześnie.
- Tak – warknęła, a więc i oni wypili.
Po kilku sekundach w pomieszczeniu znajdował się pawian, dwa niezwykle podobne do siebie hieny oraz biały zając, który z wyrzutem w oczach spoglądał na dziewczynę. Wzięła go na ręce wyciągając ze sterty ubrań.
- Wie, Malfoy, w tej formie jesteś ładniejszy – mówiąc to pogłaskała go.- Zabieram moje nowe zwierzątko ze sobą – dodała kierując w stronę drzwi, aby obejrzeć się na hieny.- Nieźle wyglądacie w tych ubraniach.
Wyszła kierując się do pokoju, który dzieliła z Hermioną. Trzymając ślizgona na rękach weszła i usiadła na łóżku, a brązowowłosa czytała książkę.
- Ładny zwierzak? – Zapytała Ginny.
- Tak, ale skąd go masz?
- Obiekt eksperymentów moich braci.
- A dokładniej?
- Malfoy – rzekła z uśmiechem.
- On ma na sobie ubranie?
- Zostało u Freda i George’a – odparła rudowłosa.
- Co masz zamiar z nim zrobić?
- Poczekać, aż się odmieni – powiedziała uśmiechając się perfidnie - i popatrzeć co skrywa w spodniach.
Zwierzę kiedy tylko usłyszało te słowa natychmiast pisnęło i próbowało się wyrwać, lecz mu się nie udało.
- Spryciarz – mruknęła panna Weasley.
- Może on nie chce, abyś oglądała jego klejnotów, gdyż są tak małe, że nic nie widać – rzuciła jakby od niechcenia panna Granger, a zając spojrzał na nią z wyrzutem.
- Może masz rację – odparła.- Zostały dwie minuty, a skoro jego klejnoty są małe to trzeba ostrzec dziewczyny, aby uważały na niego.
- O czym myślisz?
- Idź po jego aparat, który jest u bliźniaków – powiedziała, a jej przyjaciółka wybiegła.- Wierzę w ciebie, Malfoy, ale jeśli Hermi ma rację to jakoś przeżyję, lecz arystokrata z małym to nieciekawy widok.
- Już jestem – wydyszała jej przyjaciółka wracając z urządzeniem.
- Jeszcze minuta – rzekła Ginny ze smutną miną.
Postawiła zająca na ziemi i czekały, a ten przestał się rzucać jak w amoku, gdyż została urażona jego duma.
- Chyba znowu coś zepsuli – mruknęła rudowłosa.- Pół minuty spóźnienia...
- Może się pomylili w obliczenia, a znając ich to bardzo możliwe.
W końcu zaczął wracać do ludzkiej postaci, lecz był bardzo zdenerwowany, gdyż modlił się, aby specyfik był dobry, a i jego klejnoty rodowe okazały się wystarczająco duże. Ostatecznie i białe futerko zniknęło, a on ustał dumnie prezentując swoje najdroższe rzeczy. Aparat błysnął i usłyszał komentarz.
- Małe – rzuciła Ginny.- Nawet Dean ma większe.
- Ron też – odwaliła mu Hermiona.- Harry’ego to dopiero gigant.
Obserwował je z otwartymi ustami i lekko zaróżowionymi policzkami, aż ktoś zapukał do drzwi i zaczął łapać za klamkę, a ten rzucił się za łóżko, aby ukryć swoją nagość.
- Chodźcie mi pomóc – oświadczyła pani Weasley.
- Już idziemy – powiedziała panna Granger wyjmując kliszę z aparatu.
Kilka minut później Draco Malfoy przekradał się do swojej sypialni, aby ubrać ciuchy i potem iść do bliźniaków, lecz nie było mu dane zobaczyć jak dwie młode kobiety chichotały z jego miny schodząc na dół.

Stal zderzała się ze sobą, aż iskry leciały. Kolejny trening walki bronią białą był niezwykle męczący, gdyż od jakiegoś czasu pojedynkowali się używając prawdziwej broni. Smok kontra człowiek, lecz wynik mógł być tylko jeden i jak zwykle zwyciężył Adinzhu wytrącając broń Harry’emu.
- Coraz lepiej – rzekł z uśmiechem potomek Ishara.- Już jakiś czas temu żaden przedstawiciel twojej rasy by cię nie pokonał.
- Dzięki, ale z tobą nie mam szans.
- Nic dziwnego – powiedział spoglądając na wycieńczonego Potter’a.- Ja trenuję od dwunastego roku życia, a poza tym jestem szybszy, silniejszy oraz zręczniejszy od ciebie.
- Rozumiem. Pozostała mi jeszcze przemiana w zwierzęta, a potem doszlifowanie dyscyplin, które wychodzą mi słabiej. Jednak dalej nie rozumiem, czemu muszę poznawać podstawy różnych magii?
- To po to abyś po odnalezieniu Kamieni Wiedzy mógł od razu używać ich zawartości – oświadczył.- Potrafiąc stworzyć kulę ognia będziesz potrafił później stworzyć deszcz ognia lub nawet stworzyć lawę bez wulkanu. Chociaż jeśli Sarnmor się nie myli to tak potężnych zaklęć nie będziesz mógł używać.
- Dlaczego?
- Twoją specjalnością jest Magia Umysłu, a to oznacza, iż pozostałe rodzaje będziesz znał jako ekspert bez możliwości poszerzenia swej wiedzy, gdyż i tak jej nie wykorzystasz – zaczął tłumaczyć smok.- Iluzje tworzysz z łatwością, a umysł nie ma przed tobą tajemnic. Czarną magię oraz Magię Żywiołów znasz dostatecznie, lecz nie potrafisz jej całkowicie sobie podporządkować, a użycie najpotężniejszych zaklęć z tych dziedzin grozi wymknięciem się ich mocy spod kontroli oraz zniszczeniem nie tylko ciebie, lecz i każdego w okolicy.
- To lepiej, abym używał jej w ograniczonym zakresie – powiedział Harry zamyślając się.- Może iluzja potrafi zabijać...
- Ona nie, – przerwał mu Adinzhu – ale strach tak.
- Jak to?
- Każdy człowiek się kogoś boi, a są to różne rzeczy – wyjaśnił.- Najczęściej jest to śmierć, choć możesz zabić kogoś i różnymi stworzeniami. Na przykład ktoś ma lęk przed pająkami, a akromantula może podejść do takiej osoby i zacząć się łasić. Natomiast innych możesz przestraszyć kogoś samym widmem śmierci.
- Ciekawe, ale i tak głównie na Magii Żywiołów będę musiał polegać.
- Dokładnie, choć wszystko co poznałeś ci się przyda – powiedział z uśmiechem.- Idź się doprowadzić do porządku.
Zmęczony Potter powlókł się do komnaty marząc jedynie o gorącej kąpieli. Godzinę później zjawił się w salonie i usiadł z księgą traktującą o przemianie w zwierzęta napisanej przez Rowenę. Otworzył ją na stronie pięćdziesiątej i zatopił się w niej zapominając o całym otaczającym go świecie, a wiele zrozumiał oraz w końcu dowiedział się czemu tej sztuki nikt nie nazywał animagią. Fragment głosił:

...każdy kto pozna udoskonaloną przeze mnie sztukę będzie potrafił przemienić się w pięć stworzeń, z których jedno może być magiczne, lecz jest to niezwykle trudne. Piąta postać dotyczy duszy oraz głównych cech charakteru danego maga...

Czytał dalej, aż w końcu skończył i zamyślony odłożył ją na bok, gdyż musiał wybrać zwierzęta. Podjął decyzję, lecz odrzucił wiele gatunków.
- Nad czym tak myślisz? – Zapytał Sarnmor siadając na drugim fotelu.
- Wybierałem zwierzęta.
- Rozumiem – rzekł elf.- Jakie efekty?
- Jastrząb, delfin, wąż oraz tygrys – odparł uśmiechając się lekko.
- Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś i z tego co słyszę to dokładnie przestudiowałeś księgę, gdyż piątego nie wybierałeś.
- Tak i jestem ciekawy jakie to będzie...
- Jutro się dowiesz – przerwał mu.- A teraz chodź zobaczyć jak im idzie gra.
- Dobrze.
Dołączyli do pozostałej dwójki grającej w szachy, aż w końcu zadowoleni rozeszli do swych komnat, aby odpocząć przed kolejnym dniem obfitującym w nowe wydarzenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madius dnia Pon 13:04, 14 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nekroskop
Obywatel



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:55, 14 Sie 2006    Temat postu:

Przeczytałem wszytkie rozdziały jakie dotąd napisałeś i muszę powiedzieć, że robią wrażenie zarówno pod względem fabuły jak i sposoby w jaki piszesz.

Szczególnie pomysł z tytułowymi kamieniami wiedzy oraz Poterem jako potomkiem Merlina. Ostatnimi czasy nastąpił wysyp fanowskich wersji 6 i 7 tomu przygód Harrego, w którym okazuje się, że jest czyimś potomkiem, a niejednokrotnie jest to właśnie Merlin. W Twoim przypadku pomysł ten wyszedł jako jeden z lepszch poprzez swą inowacyjność i orginalność.

Pozostało mi jedynie napisanie, że z niecierplwiością czekam na kolejne rozdziały...!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Pon 11:20, 14 Sie 2006    Temat postu:

I zgadzam się z Nekroskopem. W stu procentach Smile. Twoje opowiadanie na prawdę robi wrażenie. Malfoy w postaci królika? Dobre, hehe. Ten pojedynek na myśli też był świetny... I znowu musiała bym wymieniać mnóstwo epitetów.
Ja ze swojej strony życzę Ci weny i czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam
Cissy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Pon 11:49, 14 Sie 2006    Temat postu:

No jestem z powrotem Very Happy rano nie miałem czasu zostawić komenta więc:
rozdział za*****sty szczegolnie to z Malfoy'em (biedaczek Razz )z resztą cały rozdział jest cudny Very HappyVery HappyVery Happy
pozostaje tylko WENY życzyć

P.S Nie zawieruszył ci się może gdzieś następny rozdzialik RazzRazzRazz, co????


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:31, 14 Sie 2006    Temat postu:

Aravan napisał:

P.S Nie zawieruszył ci się może gdzieś następny rozdzialik RazzRazzRazz, co????


Właśnie zaczynam pisać, bo musiałem porządek zrobić w pokoju. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Pon 13:06, 14 Sie 2006    Temat postu:

Qurcze tempo to masz niezłe Very Happy musze ci to przyznać.... oby tak dalej SmileSmileSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patyś
Wojownik



Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Wampirów:)

PostWysłany: Pon 14:21, 14 Sie 2006    Temat postu:

Muszę (i chcę) przyznać rację moim poprzednikom. Twój FF jest świetny nie tylko pod względem ortografii czy błędów, ale również pod względem stylu i pomysłu! Rozdziały pojawiają się w małych odstępach czasu i są świetne! Trzeba przyzanć, że piszesz jak zawodowiec. Cieszę się, że trafiłam na ten "blog"!

Czekam na rozdział, ale też serdecznie pozdrawaiam

Patyś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:37, 15 Sie 2006    Temat postu:

Rozdział 8

Od czasu zdarzenia w eliksirem na Grimmauld Place sytuacja trochę się uspokoiła. Ron przestał dokuczać Draconowi, a ten wolał milczeć, gdyż dziewczyny zwykle w takiej sytuacji nazywały go „mały”, co wywoływało u niego lekki rumieniec. Bliźniacy, aby ich matka nie dowiedziała się o testach na bracie przenieśli go pokoju nad swoim sklepem. Wszyscy dorośli zachodzili w głowę jakim cudem wszyscy tak się uspokoili, a jedynie mieli mgliste domysły.
Upłynął tydzień, a młody Malfoy chodził wściekły po pokoju, ponieważ spokoju nie dawały mu słowa wypowiedziane zarówno przez Granger: „Harry’ego to gigant dopiero”, jak i Wiewiórkę: „nawet Dean ma większe”.
- Cholera! – Wyrwało mu się na wspomnienie, iż ta dwójka gryfonów, a nawet Weasley mają większe klejnoty.
Opuścił swój pokój i skierował się do salonu, gdyż z tego miejsca dochodził śmiech. Wszedł do pomieszczenia i usiadł w pierwszym z brzegu fotelu patrząc w ogień płonący w kominku.
- Mały, chyba nie w humorze – mruknęła Hermiona.
- Pewnie tak – dopowiedziała Ginny.- Nie ma się czym chwalić to jest mu źle.
Ostatkiem sił panując nad sobą opuścił pomieszczenie zły na cały świat oraz powędrował z powrotem do pokoju gdzie miał spokój.
W tym samym czasie dwie dziewczyny rozmawiały ze sobą wymieniając uwagi o blondynie.
- Źle znosi nasze przytyki – odezwała się panna Granger.
- Chyba przesadziłam – rzekła rudowłosa.
- Nie chyba, ale na pewno – oświadczyła jej przyjaciółka.- Wiesz jacy są chłopcy ze swoją manią bycia najlepszym, a i tak nieźle mu w kość dałyśmy wtedy. On się chyba zmienił.
- Czemu tak sądzisz?
- Nie wyzwał mnie ani razu odkąd tu jestem – stwierdziła.- Zachowuje się jak zwykły człowiek. No chyba, że Ron jest gdzieś obok to warczą na siebie jak dwa psy ze wścieklizną.
- Może pójdę go przeprosić – zaproponowała nieśmiało panna Weasley.
- To chyba najlepszy pomysł na jaki dzisiaj wpadłaś – mruknęła brązowowłosa zastanawiając się nad inną sprawą.- Ja idę do pokoju.
- To chodźmy.
Opuściły salon kierując się ku schodom, lecz nie rozmawiając, gdyż każda była zatopiona we własnych myślach. Młodsza ruszyła ku drzwiom do pokoju Dracona mieszczącym się na pierwszym piętrze, a jej przyjaciółka ku ich prywatnemu królestwu.
Ginny zapukała i odpowiedziało jej ciche: „Proszę!”, a więc przekroczyła próg tego pomieszczenia. Zobaczyła blondyna leżącego na łóżku i przeglądającego jakieś pismo.
- Możemy porozmawiać? – Zapytała.
- Po co? Abyś znowu miała okazję ponabijać się ze mnie.
- Chciałam cię przeprosić - powiedziała nieśmiało.
- Nowość – prychnął.
- Powiem, Hermionie, że nie miała racji i dalej jesteś tym samym dupkiem - warknęła.
- Wiewióreczka, pokazuje ząbki – rzucił i wstał, aby powoli podejść do niej.- To za co chciałaś mnie przeprosić?
- Za kłamstwo! – Stwierdziła krótko.
- Kiedy kłamałaś? - Zapytał zdziwiony.
- Kiedy z Hermioną nabijałyśmy się z ciebie stwierdzając, iż każdy ma większego niż ty – mówiła coraz bardziej płaczliwym tonem.- My nie wiemy, a chciałyśmy się zemścić za wyzywanie w szkole.
- Dobrze już – stwierdził, że od razu lepiej się poczuł.- Wybaczę, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Jeszcze nie wiem, ale będzie to straszne – wyszeptał jej to złowieszczo do ucha.
- Jakoś nie wierzę – mruknęła ledwo nad sobą panując, aby się na niego nie rzucić.
- Możesz być tego pewna – rzekł i pocałował ją delikatnie, aż się nogi pod nią ugięły.
Wróciła do pokoju pięć minut później nie kontaktując ze światem zewnętrznym.
W tym samym czasie panna Granger zastanawiała się co porabia Harry, a po kilku minutach zaczęła się zastanawiać czy nie otworzyć koperty, którą otrzymała od dyrektora z wynikami jego SUM’ów. W końcu postanowiła zaczekać, aż sam to zrobi i zagłębiła się w ciekawej książce traktującej o eliksirach.

Lord Voldemort siedział na swoim tronie i obserwował jak grupa jego sług klęczała przed nim czekając na polecenia. Obserwował ich zły.
- Upłynął miesiąc od zniknięcia Potter’a – powiedział złowieszczym szeptem.- Wam nie udało się go znaleźć od tego czasu. Jesteście nieudacznikami...
- Panie... – zaczął mówić jeden z zakapturzonych mężczyzn.
- Crucio!
Osobnik, w którego uderzyła klątwa upadł, aby wić się pod jej wpływem oraz krzyczeć, aż w końcu została ona cofnięta, lecz ów człowiek nie miał siły wstać
- Nigdy mi nie przerywaj, Macnair – warknął.- Nikt nie wie gdzie on jest, a ja chcę, aby trafił do moich lochów jako gość specjalny. Następujące osoby mają go znaleźć do końca miesiąca inaczej nic wam nie pomoże, a o to wybrani: bracia Lestrange, Mulciber, Nott, Travers oraz Avery.
Zamyślił się nie zwracając uwagi na poruszenie wśród Śmierciożerców.
- Pierwszego września zaatakujecie „Ekspres do Hogwartu” i żadna szlama lub też zdrajca krwi ma tego nie przeżyć - odezwał się po chwili.- Wynocha.
Wszyscy opuścili salę poza jednym z zamaskowanych mężczyzn, który przez całe spotkanie milczał.
- Dziesiątego września naznaczymy twego brata – rzekł Czarny Pan spoglądając na niego.- Lecz nikt oprócz mnie, ciebie oraz Flitwick’a nie będzie wiedział, iż jest on jednym z nas.
- Będzie jak sobie życzysz, panie.
- Co słychać u tego starego głupca?
- Dalej szuka kandydata na szpiega, lecz nie może znaleźć nikogo chętnego.
- To dobrze, a co z Potter’em?
- Szukają go, lecz mają coraz mniej nadziei na znalezienie go żywego.
- Jak to? – Zainteresował się.
- Ostatnio twój szpieg podsłuchał jak wilkołak Lupin rozmawiał z niektórymi osobami o ostatnim zebraniu oraz oni coraz bardziej się martwią o tego gówniarza.
- Wspaniale. Coś jeszcze?
- Tak, panie – powiedział, a w jego głosie słychać było strach.- Wiedzą, iż mają szpiega w swojej organizacji, ale nie wiedzą kto nim jest i dlatego przenieśli Kwaterę Główną, a poprzednia służy za kryjówkę dla sojuszników lub też uciekinierów przed twoją mocą.
- Crucio! – Krzyknął Voldemort, którego w danej chwili przepełniła tylko nienawiść do Dumbledore’a.
Czekał czerpiąc radość z krzyku swego sługi, gdyż tortury działały na niego niczym najlepszy środek na nerwy, lecz w końcu musiał przerwać, ponieważ nie potrzebował uszkodzonego niewolnika.
- Mam dla ciebie nowe zadanie – rzekł z okrutnym uśmiechem.- Przeprosisz rodzinę oraz zaoferujesz swoją pomoc Dumbledore’owi, lecz nie od razu. Do końca października masz być w Zakonie Feniksa.
- Będzie jak sobie życzysz, panie.
- Dobrze, a teraz wynocha.
Został sam siedząc na swoim tronie z zamyśloną miną, gdyż rozważał co też może robić ten przeklęty bachor Potter.

Cztery osoby siedziały w salonie i rozmawiały o wydarzeniach dzisiejszego dnia.
- Jak to możliwe? – Zapytał zdenerwowany Harry.
- Nie wiem – mruknął w nie mniejszym szoku elf.- Z tego co wiem to nikt nie miał smoka, a dodatkowo złoty.
- Jesteś pewny? – Zainteresował się Adinzhu.
- Tak – oświadczył Sarnmor.
- O co chodzi z tym kolorem? – Zdziwił się krasnolud.
- To legenda – zaczął mówić potomek Nimsarna - głosząca, iż przed wiekami na świecie żyła potężna istota podróżująca po świecie pod postacią złotego smoka i to ona chroniła jej mieszkańców, lecz z biegiem lat orkowie oraz inne rasy dążące do zniszczenia coraz bardziej go nienawidziły. W końcu postanowiły się go pozbyć i udało im się, ale on wypowiedział wcześniej przepowiednie. W skrócie mówiła ona, iż gdy światu zagrozi wielkie zło narodzi się człowiek, który posiądzie wielką moc, a jego znakiem rozpoznawczym będzie to, że w skórze zwierzęcej będzie wyglądał jak on.
- To ten Riddle jest bardzo niebezpieczny – stwierdził Fralin.
- Bardzo – mruknął uspokojony trochę człowiek.- Jego jedynym celem jest władza absolutna, a po drodze uśmiercenie każdego kto mu się sprzeciwia. Możecie mi powiedzieć jakie postacie przybierali założyciele Hogwartu?
- Salazar bazyliszka, Godryk feniksa, Helga pegaza, Rowena reema – rzekł elf.- Jeśli cię to interesuje to Merlin był jednorożcem.
- Fajnie, a ja zawsze muszę mieć pecha – warknął sam do siebie Potter i ukrył twarz w dłoniach.- Czemu zawsze ja?
- Nie martw się na zapas – rzekł Adinzhu.- My jesteśmy z tobą, a i przyjaciele cię nie opuszczą.
- Poczekam to zobaczę kto jest zdrajcą, a kto prawdziwym przyjacielem – westchnął młodzieniec.
- Jutro wracamy do zajęć, gdyż za miesiąc musimy skończyć podstawy przemiany i zająć się treningiem jej – oświadczył Sarnmor.
- Zawsze umiesz mnie pocieszyć – mruknął człowiek.
- Wiem. Co powiesz na pojedynek umysłów dla rozrywki?
- Chętnie.
Obaj zajęli pozycję, a ich towarzysze opuścili pomieszczenie zostawiając ich samy w starciu.

Od kilku dni Ronald Weasley chodził wściekły po domu przy Grimmauld Place dwanaście, gdyż jego siostra otwarcie flirtowała z jego największym wrogiem, a nikt jej nic nie mówił. Ponad to dziewczyna, w której się zakochał nie zwracała na niego uwagi jak na chłopaka, lecz patrzyła jak na przyjaciela i wywołał kolejną awanturę, ale tym razem z Ginny.
- Jak możesz się zadawać z Fretką – warknął na nią.
- Dla mnie jest miły...
- To Malfoy, a oni nie znają takiego słowa.
- Wiesz – mruknęła.- Czasami zachowujesz się jak idiota – i odwróciła się, aby odejść.
- To lepiej powiedz ile ci płaci – rzekł głosem ociekającym jadem.
- Coś ty powiedział?
- To co słyszałaś dziwko...
Nie zdążył dokończyć, gdyż oberwał pięścią w nos, z którego krew zaczęła lecieć. Po kilku sekundach kiedy doszedł trochę do siebie rozejrzał się i zobaczył coś co wywołało u niego wzrost adrenaliny, a dokładniej jego siostra płakała obejmowana przez Dracona.
- Zabiję cię, dupku – warknął i rzucił się w ich kierunku, lecz zaklęcie „Petrificus Totalus” rzucone przez jednego z bliźniaków zręcznie go unieruchomiło.
- Co się stało? – Zapytał George patrząc na gryfonkę i ślizgona.
- Wyzwał ją – odparł blondyn.
- Jak?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Mylisz się – rzekł coraz bardziej zły Fred, gdyż miał przeczucie, że mu się to nie spodoba.
- Od dziwki.
- To my już się nim zajmiemy – mruknął jego brat i zaczął lewitować ciało unieruchomionego Rona do swojego pokoju.
- Zapłaci nam za to – powiedział mściwym głosem drugi.
Zostali sami, a na schodach pojawiła się Hermiona, która widząc tą dwójkę przytuloną do siebie uśmiechnęła się lekko
- Coś się stało? – Zapytała kiedy zobaczyła zaczerwienione oczy przyjaciółki.
- Ron...
- Zmienił się ostatnio, a może zawsze taki był – przerwała jej brązowowłosa.- Tego się nie dowiemy.
- On zawsze taki był, gdyż musiał żyć w cieniu – odezwał się nagle Malfoy.
- Czemu tak sądzisz?
- Pomyśl – powiedział przerywając na chwilę.- Moja rodzina jest bogata i tego mi zazdrości, ty inteligentna, Potter sławny, a reszta rodziny też ma jakieś zdolności. A on?
- Musi mieć jakieś – starała się bronić przyjaciela.
- Spanie i jedzenie? Mogę się założyć, iż zaprzyjaźnił się z waszym Złotym Chłopcem, aby zdobyć rozgłos, lecz się nie udało i teraz odreagowuje na każdym.
Panna Granger nie odezwała się więcej, gdyż musiała przemyśleć to co powiedział blondyn, a ostatnio zauważyła niepokojące zmiany w charakterze przyjaciela.

W wieży minęły kolejne tygodnie, które zamieniły się w miesiąc, a później drugi. Fralin trenował głównie magię ognia, gdyż nie potrafił ostatecznie nad nim zapanować. W tym samym czasie Harry Potter starał się opanować przemianę w drugie zwierzę. Jednak z powodu, że był to delfin musiał ćwiczyć w basenie, a jego ciało odmawiało już posłuszeństwa na przebywanie w chłodnej wodzie.
- Ja już nie mogę – mruknął zrezygnowany.
- Próbujesz dopiero trzy tygodnie – rzekł Sarnmor.- Z jastrzębiem poszło ci szybciej, gdyż kochasz latanie.
- Możliwe – odparł zamyślony, a po kilku sekundach postanowił skorzystać z jednej z technik, których nauczył go Adinzhu.
- Co masz zamiar zrobić?
- Uwolnię trochę mocy i spróbuję nad nią w pełni zapanować.
- Pamiętaj, że ja się nie wtrącę, ponieważ...
- ...musisz sam nauczyć się kontroli – dokończył za niego.- wiem
- Cieszy mnie to.
Zamknął oczy i zaczął uwalniać swoją energię, lecz powoli i stopniowo, aby nie utracić kontroli. Poczuł jak powietrze dookoła niego gęstnieje niczym przed zbierającą się burzą, a on ledwo panuje nad swoją własną mocą magiczną. Jego włosy, które nieznacznie urosły przez czas pobytu w wieży zaczęły unosić się w powietrzu i lekko falować. Przerwał proces, lecz nie pozwolił się rozproszyć dotąd zebranej potężnej sile, która mogła z łatwością zniszczyć jego ciało wraz ze wszystkim znajdującym się w tym samym pomieszczeniu co on. Otworzył oczy, a wzrok przypominał najgorsze zaklęcie znane zwykły czarodziejom, które zabrało ze sobą setki istnień. Lekko się uśmiechnął czując jak z coraz większą łatwością panuje nad sobą i magią. W końcu zaczął używać mocy, aby się przemienić. Jego skóra zmieniła kolor na szary, a ciało kształt. W ciągu kilkunastu sekund udało mu się całkowicie przemienić. W basenie pływał delfin, który wydawał z siebie zadowolone dźwięki. Po kilku minutach radości zaczął wracać do swojej normalnej postaci.
- Gratulacje – odezwał się w końcu Sarnmor.
- Dzięki – odparł zamyślony, a po chwili stwierdził:- Ledwo panowałem nad mocą.
- Za dużo jej uwolniłeś, ale takie błędy najlepiej nas uczą i z czasem zaczniesz dostrzegać różnice.
- Ile nam jeszcze czasu zostało?
- Osiem miesięcy na dopracowanie twoich umiejętności, a o przemianę się nie martw.
- Czemu? – Zainteresował się młodzieniec.
- Jak odnajdziemy Kamień wiedzy Roweny to do końca zrozumiesz o co w tej sztuce chodzi.
- Miejmy nadzieję, że tak się stanie, bo to trochę męczy taka.
- Też kiedyś przez to przechodziłem – odparł elf.
- Jak sobie poradziłeś?
- Dużo trenowałem, aż w końcu nie miałem problemu z magią – rzekł z śmiechem, a po kilku sekundach dodał:- Dam ci radę. Jak masz czas to zaszyj się w jednej z sal i uwalniaj swoją noc, lecz tylko nie przesadź oraz wykorzystuj ją do zera, a z czasem ona wzrośnie.
- Rozumiem.
- To dobrze, a na dziś już starczy – powiedział Sarnmor.- Chociaż najpierw przemień się w delfina.
Harry skoncentrował się, a po kilku sekundach zamiast niego ponownie w basenie pływał delfin zadowolony z siebie.
- Niezwykłe – mruknął do siebie przedstawiciel Starożytnego Ludu.
- Co takiego? – Zapytał z powrotem w swojej postaci Potter.
- Tylko raz musisz uwolnić moc, a potem przychodzi ci to z łatwością.
- To jest dziwne?
- Tak – oświadczył wchodzący do pomieszczenia smok.- My, aby używać jakiejś nowej umiejętności musimy przez pewien okres zużywać więcej mocy niż to konieczne, a tobie po czasie przychodzi to z łatwością.
- Co to oznacza? – Zainteresował się człowiek.
- Jest wiele możliwości – odparł elf.- Tym samym nie możemy dać ci jednej odpowiedzi.
- Rozumiem.
Rozmawiali jeszcze kilka minut, a później każdy podążył do własnej komnaty, aby odpocząć choć trochę.

Sierpniowe noce nie były tak ciepłe jak w poprzednich latach, lecz dla Severusa Snape’a były w sam raz, gdy przemierzał błonia Hogwartu kierując się ku Zakazanemu Lasowi. W końcu przekroczył granicę pola uniemożliwiającego teleportację i znikł.
Lucjusz Malfoy siedział w wynajętym przez siebie mieszkaniu na ulicy Pokątnej i czekał, aż pojawi się jego przyjaciel. W końcu rozległ się trzask towarzyszący aportacji, a mężczyzna zerwał się na równe nogi wyciągając różdżkę, ale widząc czarnowłosego Mistrza Eliksirów schował ją natychmiast.
- Nie strasz mnie – mruknął zdenerwowany.
- Coś się stało?
- Wiele rzeczy – odparł blondyn.- Sądzę, że Narcyza zaczyna coś podejrzewać, ale na razie nie ma dowodów.
- Cholera – warknął zły.
- Mnie to mówisz.
- Co u Czarnego pana?
- Szykuje atak na pociąg z uczniami pierwszego września, a poza tym szuka Potter’a.
- Myślałem, że to on go ma – odetchnął.
- Gdybym cię nie znał to pomyślałbym, iż martwisz się o niego – rzekł ironicznie.
- W końcu to mój siostrzeniec – powiedział, a jego towarzysz o mało nie spadł z krzesła.- Coś się stało? – Zapytał widząc jego minę.
- O w mordę hipogryfa – stwierdził Lucjusz zaczynając powoli rozumieć.
- Lepiej o tym nie myśl – odezwał się po kilku minutach ciszy.- Wiesz coś nowego?
- Tylko tyle, że jeden z nauczycieli jest szpiegiem Czarnego Pana...
- Jesteś pewny? – przerwał mu.
- Tak – odparł.- Cały czas Wewnętrzny Krąg ma nakreślony obraz tego co się dzieje w Hogwarcie, lecz z tego co podejrzewam to tylko dwie lub trzy osoby wiedzą kim jest ta osoba.
- To komplikuje sytuację.
- Wiem – rzekł zastanawiając się nad czymś, aż w końcu spytał:- Co u Dracona?
- Z tego co zauważyłem to dobrze się bawi – powiedział.- Flirtuje z małą Weasley, kłóci się z jej bratem, a z bliźniakami prowadzi na nim eksperymenty.
- Na którym? – Zainteresował się pan Malfoy.
- Kumplu Potter’a – westchnął.- Poza tym odbyłem z nim małą pogadankę i chyba nie zechce zostać Śmierciożercą.
- Cieszy mnie to, ponieważ nie pragnę dla niego pobytu w Azkabanie lub lochach Ministerstwa Magii – stwierdził i zamilkł na kilka minut, aby w końcu zapytać:- Severusie, a myślałeś nad inną opcją co do szpiega w Zakonie?
- To znaczy?
- Jeden z dzieciaków.
- To raczej nie... – zaczął mówić, lecz przerwał myśląc intensywnie.
- A może jednak, bo nie z tego co mówił ostatnio Glizdogon wynika, iż szpieg nie ma wstępu na wasze zebrania.
- O cholera! – Warknął nagle Snape.- Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem.
- O czym ty mówisz?
- Percy Weasley – rzekł krótko, ale widząc minę przyjaciela dodał:- On miał więcej ambicji niż większość mieszkańców Slytherinu kiedykolwiek i jest jeszcze najmłodszy syn Artura.
- Nie rozumiem.
- Mogła się zdarzyć taka sytuacja, iż starszy z braci został Śmierciożercą i wciągnął w to młodszego twierdząc, że osiągnie więcej niż jego przyjaciele – wyjaśnił.- On jest tak samo głupi jak ten szczur i mógłby się zgodzić.
- Możliwe, lecz dopóki nie ma Mrocznego Znaku nie udowodnisz tego.
- Wiem, a to oznacza czekanie i obserwowanie go – westchnął zrezygnowany.
- Lepiej wrócę do domu – stwierdził po kilku sekundach ciszy.- Oddaj ten list Draconowi.
- Dobrze – odparł Mistrz Eliksirów chowając kopertę do wewnętrznej kieszeni swojej szaty.- Do zobaczenia.
Blondyn nic nie odpowiedział, a jedynie skinął głową i zniknął z cichym trzaskiem. Po niecałej minucie uczynił to także Snape.

Zostało już pół roku pobytu w wieży, a Harry Potter dalej miał problemy z przemianą w zwierzęta. Chociaż potrafił przybrać formę czterech zwierząt niemagicznych to ze smokiem nie potrafił sobie poradzić. Jednak nie marnował czasu i w między czasie Sarnmor uczył go języka swojej rasy oraz starożytnych run, Adinzhu pomagał mu w odkryciu pełnej mocy jaką dysponował, a Fralin zabrał się za jego kondycję oraz wytrzymałość. Ponadto w wolnych chwilach często można go było spotkać z jakąś księgą traktującą o jakimś szkolnym przedmiocie.
- Nie mam już siły – rzekł ledwo słyszalnie młodzieniec wstając z podłogi.
- Nie żartuj sobie – stwierdził groźnie smok.- Jeszcze raz.
- Jak mnie wykończysz to osobiście zawiadom Dumbledore’a, że nie żyję.
- Nie ma sprawy – odparł śmiejąc się.
Wrócił do ćwiczeń ponownie ujawniając swoją moc magiczną, lecz i tym razem nie udało mu się jej ujarzmić, a w następstwie tego przemienić. Upadł na kolana, a po kilku sekundach usłyszał:
- Jeszcze raz.
- Myślisz, iż to tak łatwo zrobić – warknął zły.
- Wiem, że nie, ale już prawie się udało.
- Idź pomęczyć kurdupla, gdyż ja mam dosyć.
- Teraz ćwiczą magię ziemi, a więc jeszcze raz.
- Sadysta – mruknął do siebie, lecz wykonał polecenie.
Znowu nie wyszło, a ćwiczenie powtarzał dopóki całkowicie nie opadł z sił i nie miał nawet tyle energii, aby wykonać chociaż najmniejszy ruch.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Wto 18:50, 15 Sie 2006    Temat postu:

Brawo!(Coś ostatnio się powtarzam. Starość nie radość Smile ) Rozdział jak zwykle świetny. Więc to jednak Percy Jest Śmierciojadem... Podoba mi się to, że Potter nie nabywa od razu zdolności, tylko musi to ćwiczyć. Nie lubię kiedy Harry od razu dostaje jakąś moc. To jest po prostu sztuczne.
Ja osobiście czekam na fragment, w którym Potter zobaczy się z przyjaciółmi.
Pozdrawiam
Cissy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patyś
Wojownik



Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Wampirów:)

PostWysłany: Wto 23:06, 15 Sie 2006    Temat postu:

Zgadzam się z Cissy.. Głupie to jest jak Potter od razu wszystko umie! Ja czekam na moment gdy drop się dowie, ale będzie jazda!
Rozdział jak zwykle super !!

Pozdrownia

Patyś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:23, 16 Sie 2006    Temat postu:

Rozdział 9

Dom przy Privet Drive cztery zamieszkiwała rodzina Dursley’ów, która w oczach sąsiadów starała się uchodzić za najwspanialszą na świecie, lecz przez ostatnie kilka dni owa rodzina była nachodzili dziwnie ubrani ludzie. Prawie nikt z mieszkańców Little Whinging nie wiedział czemu tak się dzieje, ale wszystkich to interesowało.
- Czego znowu od nas chcecie? – Warknął Vernon do mężczyzny, który stał przed drzwiami do jego domu.
- Proszę się uspokoić – powiedział grzecznym tonem przybysz.- Możemy porozmawiać w środku, bo chyba nie zależy państwu na rozgłosie.
- Dobrze – mruknął niezbyt zadowolony z propozycji.- Czego?
- Czy ktoś się z państwem kontaktował w sprawie Harry’ego?
- Nie – rzekł siadając na kanapie.
- To dobrze, gdyż otrzymaliśmy wiadomość, że Śmierciożercy...
- Kim oni są?
- Słudzy Czarnego Pana – rzucił myśląc nad czymś intensywnie.- Jest możliwość, iż byli tu, lecz wymazali panu pamięć, czy mogę to sprawdzić?
- Co z...za...zamierza pan zrobić? – Zapytał łamiącym się głosem widząc wyciągniętą różdżkę.
- Sprawdzę pańskie wspomnienia o ile się pan zgodzi – oświadczył.- Jeśli tu byli to mogą wrócić, a w tym wypadku damy wam ochronę.
- P...pro...proszę...
- Legilimens!
Upłynęło kilka sekund, a on oglądał wspomnienia Dursley’a. Po kawałku patrzył jak dręczyli Potter’a poprzez dzieciństwo, lata szkolne, aż do ostatnich tygodni. Mógłby go z łatwością zabić za to co robili, ale postanowił powiedzieć Petunii o ich pokrewieństwie. Przerwał działanie klątwy i z odrazą popatrzył na mężczyznę klęczącego przed nim.
- Nic nie znalazłem – oświadczył.- Czy byłby pan łaskawy poprosić żonę?
- Oczywiście – rzekł blady pan domu oraz zawołał:- Kochanie, mogłabyś przyjść do salonu.
- Coś się stało... – zamilkła widząc gościa ściskającego różdżkę w dłoni.
- Ten pan chciałby z tobą porozmawiać – zaczął mówić, gdy usiadła obok niego.
- To co powiem jest tajemnicą i wie o tym tylko nieliczna grupa ludzi – powiedział patrząc na nią.- Przez wiele lat prawda była ukrywana przeze mnie oraz profesora Dumbledore’a, lecz uznałem, iż pora, abyś się dowiedziała.
- O co chodzi?
- Jesteśmy dość blisko spokrewnieni – oświadczył i o mało nie wybuchnął śmiechem na widok jej miny.
- Pan żartuje – rzucił słabym głosem Vernon.
- Nie – stwierdził na przekór jego marzeniom uśmiechając się ironicznie.- Mieliśmy jednego ojca...
- Jak pan się nazywa? – Zapytała kobieta.
- Severus Snape – odparł zimnym głosem.
- Coś jeszcze? – Odezwał się jej mąż.
- Poza tym, że nie chroni was tarcza Lily to tak.
- Jak to? – Zainteresowała się kobieta i odezwała zanim jej mąż zdążył wyrzucić tego człowieka.
- Sądząc z waszych więzi rodzinnych z dzieciakiem to was nienawidzi i wcale mu się nie dziwię – oświadczył.- To przełamało moc poświęcenia życia twojej siostry i nikt nie jest w stanie dać wam opieki przed własną głupotą. Żegnam.
Oświadczył i zniknął z cichym trzaskiem pozostawiając załamane małżeństwo.

W wieży czas leciał nieubłaganie, a Harry Potter od kilkunastu tygodni trenował przemianę w złotego smoka, lecz na razie nie osiągał ostatecznego efektu, ponieważ ciągle miał problemy z opanowanie wydobytej mocy. Ostatnie kilka dni ćwiczył jedynie panowanie nad swoją energią, gdyż o mało nie wysadził jednej z sal.
- Cholera! – Warknął sam do siebie wściekły, iż nie potrafi tego zrobić.
Zamyślony skierował się do biblioteki i zaczął przeglądać księgi stojące na półkach. „Z magią za pan brat”, „Medytacja oraz koncentracji”, „Kontrola mocy”... Zaciekawiła go ostatnia i wyciągnął z miejsca, które zwykle zajmowała. Po kilku minutach siedział w salonie i czytał ją uważnie, aż w końcu znalazł ciekawy fragment:

...Każdy czarodziej posiada swoistą energię dzięki, której posiada zdolność do czarowania, lecz jest ona na początku nieujarzmiona i łatwo wymyka się spod kontroli. Z czasem zostaje ona opanowana, gdyż zdobywane doświadczenie w każdej dziedzinie magicznej pozwala poszerzać zdolność pojmowania mocy magicznej, a to powoduje jej wzrost oraz możliwość coraz szerszego wykorzystania w praktyce...
...W początkowej fazie nauki każdy adept ma problemy z wydobyciem oraz ujarzmieniem posiadanych pokładów własnej energii i dlatego większość z nich ryzykuje życie stąpając po cienkiej granicy chaosu, aby zdobyć jak najszybciej potrzebne doświadczenie. W części przypadku może to spowodować śmierć, lecz ci co przeżyją staną się potężniejsi niż potrafią to sobie wyobrazić, jednak istniej ryzyko, o którym należy pamiętać...
...Znany jest tylko jeden przypadek czarodzieja, który przeżył ten proces i częściowo dzięki niemu jego moc magiczna wzrosła do nieosiągniętych wcześniej oraz później rozmiarów. Ów mag nazywał się Merlin, a z czasem cała społeczność magiczna wybrała go na swego króla, lecz żaden z jego potomków, gdyż najprawdopodobniej nie istnieli tacy nie sięgnął po spadek po nim. Jednakże jego dziedzic będzie posiadał pierścień z herbem rodu, który przyjął owy mistrz...

Czytał z zainteresowaniem, ponieważ nie wiedział, iż jego przodek posiadał taką władzę, a pod spodem został umieszczony rysunek pierścienia przedstawiającego smoka owiniętego wokół litery M. Roześmiał się zwracając na siebie uwagę pozostałych osób znajdujących się w salonie.
- Coś się stało? – Zainteresował się Fralin.
- Można tak powiedzieć – oświadczył dalej uśmiechając się głupio.
- Na co trafiłeś? – Zapytał Adinzhu.
- Swoje dziedzictwo, a dokładniej to, że jeśli zdobędę pierścień należący do Merlina zdobędę władzę nad całą magiczną społecznością mieszkającą w Wielkiej Brytanii.
- Nic dziwnego – powiedział Sarnmor.- Każdy z mojej rasy wie, iż był on władcą owych ziem z wyboru ludu zamieszkującego go.
- Znowu wszyscy wiedzą o mnie więcej niż ja – mruknął wściekły.
- Wybacz, ale chcieliśmy, abyś w spokoju ukończył trening i nie rozmyślał ciągle o tym – rzekł elf zerkając na młodzieńca.
- Rozumiem – oświadczył po kilku minutach, gdy się uspokoił.- Muszę zostać królem?
- Nie – odezwał się smok.- Decyzja należy do ciebie, a jedynie będziesz mógł wydawać rozkazy czarodziejom jako następca tronu.
- Czemu wszystko spada na mnie? – Zapytał sam siebie wstając i kierując się ku wyjściu.
Nikt nie odezwał się i nie przeszkodził mu, gdyż musiał wiele przemyśleć.

Nieubłaganie zbliżał się koniec wakacji, a to dla młodzieży mieszkającej domu przy Grimmauld Place numer dwanaście oznaczało wyprawę na ulicę Pokątną. Udali się tam piętnastego sierpnia o godzinie jedenastej, ponieważ wówczas wszystko było otwarte, a dodatkowo kręciły się patrole aurorów. Pomimo niechęci ze strony Molly Weasley po zakupy wybrała się cała młodzież.
- Chodźmy już – odezwał się Ron siedząc w kuchni i czekając.
- Czekamy na ojca.
- Ale fajnie – mruknął niewyraźnie, lecz jego matka to usłyszała.
- Coś mówiłeś?
- Nic.
- To dobrze.
Pięć minut później do domu wszedł Artur, który oświadczył, iż samochody z Ministerstwa Magii czekają niedaleko. Ruszyli i po kilkunastu minutach jazdy stali przed Dziurawym Kotłem. Przekroczyli próg całkiem pustego baru, a swoje kroki skierowali ku tylnemu wyjściu. W końcu, gdy Remus Lupin, wchodzący wraz z kilkoma innymi członkami Zakonu Feniksa w skład ochrony, otworzył kamienne przejście znaleźli się na magicznej ulicy.
- Idziemy w małych grupach – rzekł pan Weasley.- Tonks, Hestia i Molly pójdziecie z dziewczętami, natomiast Remus, Kingsley i ja z chłopcami. Spotykamy się za dwie godziny w sklepie bliźniaków.
- Zgoda – odpowiedzieli jednocześnie dorośli i rozeszli się.
Zakupy przebiegły damskiej w miłej atmosferze nie zakłócanej przez nikogo i zadowolone dotarły do punktu spotkania przed czasem. Inaczej sprawa miała się w drugiej grupie, gdyż Ron ciągle warczał na Dracona, który cały czas odpowiadał mu w sposób lekceważący, a to po powodowało u rudzielca wściekłość. W końcu nie wytrzymał i rzucił się na blondyna z pięściami, a jedynie szybka reakcja byłego nauczyciela powstrzymała bójkę.
- Zatłukę cię, Fretko! – Darł się na środku ulicy przytrzymywany przez Shacklebolt’a oraz Lupina kiedy efekt działania zaklęcia minął.
- Uspokój się, Ron – powiedział jego ojciec.
- Zejdźcie mi z drogi.
- Panuj nad sobą, bo zachowujesz się jak menel z Nokturnu – odezwał się młody Malfoy patrząc na niego z wyższością.- Teraz rozumiem czemu żadna dziewczyna go nie chce.
- Puśćcie mnie do niego – warknął wściekły, a jego twarz przybrała kolor czerwieńszy od włosów.
- Nawet Lovegood cię nie chce i dobrze ją rozumiem – mówił dalej blondyn.- Cóż nawet ona nie jest... – zamilkł, gdyż trafiło go zaklęcie uciszające.
- Tranquillitatis*! – Powiedział spokojnym głosem wilkołak celując różdżką w najmłodszego z pośród Wealey’ów, który po kilku sekundach opanował się i stał w miejscu rozglądając się z uwagą.
- Może pójdziemy dalej – rzekł po kilku sekundach ciszy.
- Chodźmy – odezwał się jego ojciec zdejmując zaklęcie z arystokraty.
Reszta drogi minęła bez żadnych przeszkód i w końcu dotarli do sklepu bliźniaków, aby po krótkich odwiedzinach w ich małym królestwie udać się z powrotem na Grimmauld Place dwanaście.

Czarnowłosy młodzieniec stał w środku pustej komnaty i rozmyślał nad tym co zamierzał właśnie zrobić. Uśmiechnął się lekko i zaczął koncentrować na swojej energii, aby powoli wydobywać ją z siebie, gdyż inaczej nie mógłby zapanować nad magią wydostającą się z jego ciała. Po kilkunastu minutach dotarł do granicy, której przekroczenie było ryzykowne, a moc magiczna ledwo utrzymywała się w łańcuchach wyznaczonych przez jego umysł. Zamknął oczy oraz przygotował się na to co nastąpi, lecz nie wiedział do końca co to będzie.
- Absolvo vis**! – Krzyknął.
Przez kilka minut moc magiczna zaczęła stopniowo wypełniać każdy fragment pomieszczenia, aby w końcu zerwać się z uwięzi i doprowadzić do tego co ćwiczył przez ostatnie kilka tygodni. Udało mu się i przybrał piątą formę zwierzęcą, a on zaryczał z radości. Po kilku sekundach wyczuł jak mury zaczynają drżeć od potężnej magii jaka zebrała się wokół niego. Zaczął tworzyć iluzje, gdyż jedynym sposobem na pozbycie się takiej siły było wypalenie jej. Po pewnym czasie po komnacie latały dwa mniejsze smoki ścigające leśne zwierzęta oraz kilka wilkołaków. Poczuł jak z upływem minut zaczęła ogarniać go senność, lecz on próbował ją zwalczyć. Z każdą upływającą chwilą słabł, aż w końcu wrócił do ludzkiej postaci. Próbował podejść do drzwi, ale zobaczył tylko ciemność i upadł na ziemię.
Kilkanaście sekund później do komnaty wpadli dwaj zaniepokojeni mężczyźni, gdyż wyczuli potężną oraz niezwykle trudną do opanowania moc, która rozchodziła się po wieży. Chwilę później wbiegł krasnolud.
- Co to było? – Zapytał Fralin.
- Uwolnił całkowicie swoją moc – mruknął smok.
- Jak to?
- Do końca nie wiem, gdyż jego udało mu się ją częściowo opanować oraz wykorzystać – odparł elf.
- Nie rozumiem?
- Cóż... – westchnął.- Wyczułeś promieniującą magię, lecz po pewnym czasie zanikła, a to oznacza, iż udało mu się ją opanować i ukierunkować.
- Przenieśmy go do jego komnaty i niech odpoczywa – oświadczył Adinzhu.- Sarnmorze, przygotujesz mikstury wzmacniające oraz regenerujące.
- Podam mu je dopiero jak się obudzi.
- Dobrze – powiedział smok.
- Czemu dopiero wtedy? – Zaciekawił się Fralin.
- Ponieważ wypalił całą swoją moc magiczną i musi sam się zregenerować, aby osiągnąć potęgę o jakiej marzą zwykli ludzie – odezwał się po kilku sekundach elf.
Nieprzytomnym młodzieńcem zaopiekowano się w najlepszy z możliwych sposobów, czyli pozwolono zregenerować utraconą moc magiczną.

Kolejne zebranie Wewnętrznego Kręgu przebiegało w atmosferze grozy, gdyż Lord Voldemort dowiedział się, iż przez przypadek jedna z jego sług zdradziła się wiedzą większą niż powinna.
- Narcyzo! – Rzekł gniewnie obserwując uważnie kobietę.- Jak to możliwe, że aurorzy zabili pięć moich sług?
- Nie wiem, panie.
- Nie wiesz, a może nie chcesz powiedzieć?
- Panie, ja naprawdę nie wiem.
- Skoro tak twierdzisz – warknął wściekły.- Wprowadźcie więźnia.
Kilka sekund później do sali został przywleczony biały mężczyzna, którego ciało było wymęczone torturami. Po chwili rozpoznała go, lecz nie dała tego po sobie poznać.
- Znasz go czy nie? – Zapytał ponownie Czarny Pan.
- Nie – odparła.
- Crucio! – Rzucił zaklęcie i zaczął obserwować jak kobieta wije się i krzyczy z bólu.- Kłamstwo zawsze jest karane, a zwłaszcza mnie.
- P...pa...panie, j...ja naprawdę go nie znam!
- Crucio!- Powtórzył klątwę, a kiedy przerwał jej działanie zapytał ponownie:- Zdradziłaś mnie i zapłacisz za to. Może i nie wiedziałaś, iż to auror. Jednak karę poniesiesz – zawiesił głos zamyślając się.- Bella i ty Lucjuszu podejdźcie tu.
Wykonali rozkaz bez słowa sprzeciwu.
- Reszta ma ją pomęczyć – rzucił im złowrogo uśmiechając się, a ściszając głos rzekł:- Mam dla was zadanie specjalne. Rzucicie na nią po kolei zaklęcie jak reszta skończy, a później wspólnie Cruciatus. Lucjuszu zabijesz ją na końcu.
- Będzie jak sobie życzysz, panie.
Obserwowali z boku jak kobieta jest torturowana przez członków Wewnętrznego Kręgu, aż w końcu nadszedł ich czas.
- Afflictatio***! – Warknęła siostra pani Malfoy i z radością widoczną w oczach obserwowała jak klątwa zadaje ból obiektowi, lecz w końcu przerwała działanie klątwy.
- Deflagratio****! – Powiedział zimnym głosem celując różdżkę w wskazując na nogi kobiety, które po kilku sekundach ogarnął płonący ogień, a po chwili wybuchł praktycznie rozrywając jej dolne partie ciała.
- Wspaniale, Lucjuszu! - Stwierdził Czarny Pan.- Zabij ją!
- Avada kedavra!
Obserwował jak zielony promień uderza w kobietę i pozbawia jej wymęczone torturami ciała życia. W końcu został zwolniony i z przyjemnością udał się do swojego domu.

Odkąd Harry Potter wydobył całą swoją moc upłynął miesiąc i zbliżał się czas zakończenia pobytu w wieży poza czasem. Pozostało im tylko kilka dni, a młodzieniec niezwykle szybko odzyskiwał siły. Kiedy zaczął chodzić cała grupa zebrała się w salonie.
- Już niedługo zaczniemy walczyć – stwierdził smutno człowiek.
- Wiem – mruknął Sarnmor siedzący w fotelu obok.- Niezbyt mi się to podoba.
- Nie tylko tobie – odezwali się równocześnie krasnolud i smok.
- Jeśli my ich nie powstrzymamy to nikt tego nie zrobi, a to będzie oznaczać zagładę mojego świata – westchnął Potter.- Nie podoba mi się, iż będę musiał zabijać, lecz oni to robią, a ich przeciwnicy często nie mogą się bronić.
- Mówisz o niemagicznych?
- Tak – odparł krótko.
- Pozostało mało czasu, a więc tylko sprawdzimy jeszcze twoją przemianę Harry i pozostanie nam czekać na otwarcie się wrót.
- Masz rację – rzekł człowiek i po kilku sekundach podniósł się z miejsca mówiąc:- Idę spać, gdyż moje ciało domaga się odpoczynku. Dobranoc.
Opuścił pomieszczenie rozmyślając nad życiem.

Samochód policyjny podjechał pod dom położony na ulicy Privet Drive. Kilku sąsiadów usadowiło się w oknach i z ciekawością zerkało na to co się będzie działo. Dwóch funkcjonariuszy służb porządkowych wysiadło z niego i skierowało się do budynku zamieszkałego przez rodzinę o nazwisku Dursley. Zapukali i czekali.
- Kogo niesie? – Usłyszeli męski głos, który przypominał rozjuszonego koguta.
- Policja – warknął jeden z nich.
- Coś się stało?
- Tak – oświadczył starszy.- Możemy porozmawiać w środku?
- Oczywiście – rzekł gospodarz i zaprosił ich do salonu.- O co chodzi?
- Funkcjonariusz Grey – powiedział jeden wskazując na kolegę – oraz funkcjonariusz Twiddle. Jesteśmy tutaj w sprawie pańskiego syna.
- Coś mu się stało?
- Nie – stwierdził Grey.- Jedna z jego ofiar zgłosiła nam sprawę i zostanie aresztowany.
- Czy wiecie może gdzie on aktualnie przebywa? – Zapytał drugi nie bawiąc się w podchody.
- Niestety nie – odezwał się po kilku sekundach Vernon.- Czy to już wszystko?
- Tak – rzekł Twiddle kierując się w stronę drzwi.
- Tato, kto to? – Krzyknął jakiś głos.
- Ponoć nie ma go w domu – warknął jeden z policjantów.- Stój, chłopcze! – Krzyknął ruszając w jego stronę.
Pan Dursley rzucił się na dwóch funkcjonariuszy kierujących się w stronę schodów prowadzących na górę i przygniótł ich do ziemi.
- Synu, uciekaj – wrzasnął na całe gardło.
- Proszę z nas zejść – warknął gniewnie Grey.- Koniec zabawy.
Z trudem wyciągnął gaz i kierując go na twarz otyłego mężczyzny rozpylił.
- Aaaa... – krzyknął Vernon rozcierając oczy, a tym samym dając policjantom możliwość uwolnienia się.
- Jest pan aresztowany za napaść na nas – oświadczył Twiddle spoglądając na leżącego mężczyznę.- Zobacz czy chłopak uciekł, a ja zajmę się nim.
- Dobrze – mruknął jego kolega rozcierając obolałe mięśnie.
- Co to ma znaczyć? – Odezwała się kobieta wchodząca do salonu, gdyż zwabił ją krzyk męża.
- Pani?
- Dursley.
- A więc proszę pani przybyliśmy, aby aresztować Dudley’a Dursley’a, lecz pani mąż uniemożliwił nam to atakując nas – tłumaczył Grey.- Zostanie on aresztowany i postawimy mu zarzuty napaści na funkcjonariusza.
- Mój syn jest niewinny – oświadczyła.
- Doprawdy? – Rzucił ironicznie policjant.- Wielokrotne pobicie dzieci, niszczenie mienia publicznego oraz inne przestępstwa. A teraz przepraszam.
Poszedł na górę, lecz po kilku minutach opuścił dom, gdyż nie znalazł poszukiwanego człowieka.

W końcu nadszedł ostatni dzień w wieży i wszyscy spakowani czekali, aż wrota otworzą się równo z upłynięciem ostatniej sekundy. Najbardziej cieszył się Potter, ponieważ w końcu polata w swojej zwierzęcej postaci.
- Długo jeszcze? – Zapytał młodzieniec.
- Pięć minut mniej niż poprzednio – mruknął Adinzhu.
- Super, a to oznacza, że ile?
- Pozostały dwie minuty – odparł elf.
- W końcu!
- Na co tak czekasz?
- Fralinie, ja kocham latanie, a teraz dodatkowo mam skrzydła – powiedział szczęśliwy.
- Chyba masz coś z naszej rasy – rzekł rozbawiony smok.
- Możliwe – westchnął człowiek.
Czekali siedząc w salonie i rozmyślając o czasie spędzonym tutaj lub o przyszłości. W końcu wejście zostało otwarte, a oni wyszli na zewnątrz z bagażami w dłoniach. Potter jednym ruchem dłoni zmniejszył je i schował do kieszeni. Odszedł kilka stóp od reszty i zamknął oczy, aby uwolnić trochę energii. Po chwili zamiast niego stał wspaniały smok o złotych łuskach oraz zielonych oczach promieniujących magią. Poderwał się do lotu i zaczął krążyć po nieboskłonie wykonując różne kombinacje, a po kilku minutach dołączył do niego czarny smok, który z radością naśladował Harry’ego. Po kilkunastu minutach wylądowali i przybrali ludzkie postacie.
- Przyjemnie jest latać – westchnął Potter.
- Masz rację – odezwał się po chwili Adinzhu.
- Gdyby nie wasz trening to teraz leżałbym pewnie wyczerpany – powiedział z uśmiechem młodzieniec.
- Zbierajmy się – oświadczył Sarnmor wyciągając kryształ i otwierając portal do Hogwartu.
Po kilku minutach opuścili także ukrytą poza wzrokiem ciekawskich wieżę w Szkole Magii i Czarodziejstwa, aby udać się do równoległego wymiaru.


Objaśnienia:
* z łac. spokój, cisza
** absolvo z łac. odwiązać, zwolnić, uwolnić oraz vis z łac. siła, moc, energia, potęga
*** z łac. straszliwe cierpienie, męki, tortura, ból
**** z łac. spłonięcie, pożoga, strawienie przez ogień, zniszczenie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madius dnia Pią 10:40, 18 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Śro 18:24, 16 Sie 2006    Temat postu:

Noo i następny cudowny rozdział SmileSmileSmileSmile
hehehe Dudley poszukiwany Vernon aresztowany Very Happy Narcyza M. zabita.... Harry skończył trening czego wiecej można chcieć?
eee... rozdziału? Razz tak więc czekam na następny Very Happy
życze weny....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Czw 9:24, 17 Sie 2006    Temat postu:

Teraz ja zgadzam się z Aravanem. I dodam coś od siebie: naprawdę masz niezłe przyśpieszenie... To dobrze! I podziwiam Cię za to.
Teraz wypada tylko czekać na następny rozdział...
Pozdrawiam
Cissy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:07, 20 Sie 2006    Temat postu:

Oto rozdział, choć końcówka wydaje mi się niedopracowana, ale to chyba ze zmęczenia. Smile


Rozdział 10

Siedem osób siedziało w głównej sali zamku Anima.
- Co mamy zacząć robić? – Zapytał się Fralin, gdy wszyscy zajęli swoje miejsca.
- Wyruszyć po Kamienie wiedzy – odparł Ishar.- Musicie je odnaleźć i to jak najszybciej.
- To jest najważniejsze – rzekł Potter.- Martwi mnie jedynie szkoła.
- Co z nią? – Zainteresował się Nimsarn.
- Nie ma szans do obrony, gdyż jedynie kadra nauczycielska może stawić czoło Śmierciożercą – mruknął smutno.- Natomiast uczniów takich jest mało.
- Dawno nie wysyłaliśmy na wojnę naszych sił – stwierdził jego potomek.
- Wiem o czym myślicie – odezwał się Adinzhu.- Jednak taka decyzja należy tylko i wyłącznie do Rady.
- Masz rację, ale smoki wyślą swoją najlepszą drużynę.
- Elfy też pomogą, lecz najpierw mam warunek.
- Jaki? – Zaciekawił się człowiek.
- Z Hogwartu mają zostać usunięci wszyscy, którzy stoją po stronie tego Voldemorta, a dokładniej noszą jego znak.
- Jeśli ich nie będzie to dołączą do was także krasnoludy – oświadczył Dwarin Płonące Młoty.
- Dziękuję – rzekł młodzieniec.
- Masz jakiś pomysł od czego zacząć? – Zapytał elfi władca.
- Tak – stwierdził Potter po kilkunastu sekundach ciszy.
Zamknął oczy i uwolnił trochę energii, a przed nim pojawiła się mapa przedstawiająca jego świat. Z każdą upływającą chwilą zmieniał się coraz bardziej, aż w końcu pojawił się świecący na zielono punkt. Obraz się przybliżył do punktu. Wskazywał na Walię oraz jakąś budowlę, lecz młodzieniec nie potrafił jej rozpoznać wewnątrz swojego umysłu. Wszyscy przyglądali się iluzji stworzonej, aby i oni mogli zobaczyć to co on. W końcu ją rozproszył.
- Nie znam tego miejsca – westchnął i zrobił łyk wina ze swego kielicha.
- Nic dziwnego – powiedział Ishar.- Ten zamek nazywa się Serce Lwa.
- Jesteś pewien?
- Tak, w końcu byłem w nim parę razy z Merlinem.
- Myślałem, iż to jest jego...
- Zgadza się – odezwał się Nimsarn.- Jednak w tamtym zamieszkiwali założyciele Hogwartu. I zanim zadasz kolejne pytanie to odpowiem już teraz. Dwójka dzieci naszego przyjaciela zamieszkała w nim od dziecka, gdyż zapewniliśmy im tam całkowite bezpieczeństwo. Kiedy mieli po kilka lat dołączył do nich Salazar, którego matkę zabili niemagiczni ze strachu przed magią, a on zaczął ich nienawidzić, lecz nigdy żadnego nie zabił...
- Ale...
- Nie przerywaj mi – powiedział szybko elf.- Nigdy nie zabił żadnego z Mugoli, jak wy ich nazywacie, lecz ludzie myśleli inaczej przez jego drugiego syna i przodka Voldemorta. Rowena dołączyła do nich rok później, ponieważ jej rodzice zginęli.
- Możesz odpowiedzieć mi na jedno pytanie.
- Słucham?
- Powiedziałeś przodek Voldemorta, a nie wasz. Dlaczego?
- Ponieważ waszym jedynym krewnym jest Salazar – oświadczył smoczy władca.- Ty wywodzisz się od pierworodnego potomka Slytherina, a on od drugiego.
- Byli przyrodnimi braćmi – dodał Nimsarn.- Pierwszą ukochaną jego była Helga, lecz nie pobrali się. Później ożenił się z Gladys, ponieważ tak zadecydowali jego rodzice kiedy się urodził.
- Rozumiem – odparł młodzieniec.
- Cieszę się – odparł elf.- Idźcie spać, gdyż jutro rano wyruszymy do twojego zamku, Harry.
- Dobrze – powiedzieli najmłodsi w towarzystwie.
Rozeszli się, a członkowie Rady dyskutowali między sobą do późnej nocy.

Powoli zbliżał się koniec sierpnia, a grupa Śmierciożerców chodziła coraz bardziej zdenerwowana, gdyż nigdzie nie mogła znaleźć Harry’ego Potter’a. W końcu nadszedł dwudziesty dziewiąty dzień owego miesiąca i Lord Voldemort zwołał zebranie Wewnętrznego Kręgu.
- Jak idą poszukiwania dzieciaka? – Zapytał zimnym głosem.
- Dobrze, panie – odezwał się Avery.
- Crucio!
Zaklęcie zostało skierowane na owego mężczyznę, który upadł na ziemię krzycząc i wijąc się z bólu.
- Mnie nie da się okłamać, głupcze – warknął zły Czarny Pan, a o kilku sekundach dodał:- Jedna runda.
Zaczęły się tortury podczas, których każdy musiał wykazać się dobrym zaklęciem o dość dużej mocy.
- Panie, czy mogę zrobić coś innego? – Zapytał Malfoy.
- Co takiego, Lucjuszu? – Zainteresował się Riddle.
- Uwielbia męczyć swoje ofiary nożami, a więc może sam sobie zrobić krzywdę...
- Podoba mi się – mruknął przerywając mu.- Zaczynaj.
- Imperio!
Po chwili wszyscy członkowie Wewnętrznego Kręgu obserwowali jak Avery wyciąga ze swojej szaty komplet noży zawiniętych w smoczą skórę oraz fiolkę z eliksirem, aby po upływie kilku sekund wypić go. Powoli zaczął rozcinać sobie skórę lewej nogi, który w końcu zagłębił całkowicie rozcinając mięśnie. Wielki ból odmalował się na jego twarzy, lecz nie przerwał czynności, a zamienił jedynie narzędzie. Faliste ostrze powoli zagłębiało się w mięśnie drugiej nogi wywołując krzyk u mężczyzny, ale pod wpływem zaklęcia nie przerwał zadawania sobie tortur. Krew płynąca obficie z ran plamiła kamienną posadzkę, a on rozrywał sobie skórę, aby po chwili zająć się niszczeniem kolejnych mięśni, lecz tym razem dłońmi. Krzyczał przez cały czas, w końcu skończył i ledwo żywy upadł na ziemię, gdyż nie miał się siły podnieść.
- Zabij go, Lucjuszu – w sali zabrzmiał zimny głos.
- Panie, może niech sam to zrobi – odezwał się mężczyzna.
- Wspaniały pomysł – odparł, a komnatę wypełniły szepty pozostałych członków Wewnętrznego Kręgu.
- Imperio! – Powtórzył klątwę, aby wzmocnić jej działanie.
Avery podniósł się na kolana i krzyknął czując ból, gdy tylko znalazł się w odpowiedniej pozycji. Sięgnął po najdłuższy sztylet jaki posiadał w swoich zasobach, aby przygotować się do przebicia sobie klatki piersiowej.
- To... to dla ciebie, panie – wyszeptał ledwo słyszalnym głosem.- Z twego rozkazu oraz woli umieram.
Zakończył zdanie i przebił skórę, a ostrze zagłębiło się w sercu odbierając ostatnie życie Śmierciożercy. Zadowolony Lord Voldemort uśmiechał się zimno do swoich sług.
- Dobrze się spisałeś – powiedział po kilku sekundach ciszy.- Spełnię jedną twoją prośbę, a potem przejdziemy dalej.
- Mógłbym ją zadać na osobności.
- Za tak wspaniały pokaz należy ci się wyróżnienie – rzekł spoglądając na niego.- Wyjdźcie stąd i zabierzcie ze sobą ciało.
W niecałą minutę komnata opustoszała, a Czarny Pan głaskał swojego węża.
- Co jest tak ważne, iż chciałeś rozmawiać bez świadków, Lucjuszu?
- Wybacz mi, panie, to co powiem – zaczął pokornym głosem.- Pragnę cię prosić o darowanie mi żony tego głupca.
- Wiesz, że miała zginąć, tak jak i on?
- Tak, panie – odparł.- Jest wierna tobie i ideałom głoszonym przez ciebie, a poza tym to piękna kobieta.
- Podoba ci się? – Zapytał zdziwiony.
- Tak, mistrzu – rzekł.- Moi rodzice zaplanowali mój ślub z Narcyzą i nie miałem nic do powiedzenia, lecz teraz mogę sobie wziąć inną kobietę, a Melania jest najodpowiedniejszą kandydatką.
- Zgoda, lecz opuści ona nasze zgromadzenie na pewien czas – odezwał się Voldemort po kilku minutach ciszy.- Wiem, że jest zdrajca w Wewnętrznym Kręgu. Czy masz jakieś podejrzenia?
- Niestety, panie – oświadczył spokojnym głosem uspokajając jednocześnie swój umysł.- Po obławie na mojego syna, gdy uciekał z domu najspokojniejszy był Walden Macnair jakby był pewny, że nie uciekną i starał się spowolnić twoich poddanych, mistrzu.
Jednocześnie podsunął mu swoją rozmowę z Bellatrix o tym co się stało, ponieważ był pewny, iż Czarny Pan przegląda jego wspomnienia.
- Cieszę się, że lata w ukrywaniu twoich zalet jako lojalnego sługi nie stępiły twoich zalet – stwierdził czerwonooki.- Pokaż znak.
- Ja sobie życzysz, panie – powiedział ukazując tatuaż na ramieniu, aby po chwili poczuć ból.
Kilka sekund później do komnaty wkroczyli wszyscy Śmierciożercy i zajęli swoje miejsca. Żona Avery’ego wiedziała, iż teraz przyjdzie kolej na nią i dlatego płakała bezgłośnie, a łzy spływały jej obficie po twarzy. Wszyscy czekali w milczeniu obserwując swojego władcę.
- W naszym gronie jest zdrajca, lecz najpierw pragnę ogłosić dobrą nowinę – odezwał się w końcu.- Niedługo Lucjusz weźmie ponownie ślub, a jego przyszła małżonka zostanie tymczasowo usunięta z Wewnętrznego Kręgu. Melanio Avery z domu z Burke z mego rozkazu zostaniesz jego nową żoną.
- Będzie jak sobie życzysz, panie – odparła kobieta.
- Dobrze, a więc teraz zdrajca.
- Bella, nie powiedziałaś mi czegoś o obławie na twojego siostrzeńca i dlatego poniesiesz karę – oświadczył.- Crucio.
Obserwował jak kobieta wije się oraz krzyczy, lecz w końcu przerwał działanie klątwy.
- Mam nadzieję, że to będzie nauczka dla ciebie, aby mówić mi o wszystkim – stwierdził.- Macnair, zwalniałeś pościg za tym zdrajcą Snape’m oraz młodym Malfoy’em. Dlaczego?
- Uważałem, że nie mogą uciec, panie – odparł Walden.
- Jesteś głupcem – warknął Voldemort.- Crucio!
Ponownie rozkoszował się krzykiem torturowanej osoby.
- Dwie rundy – rzekł, gdy tylko zakończył działanie zaklęcia.- Lucjuszu, wy możecie iść – dodał po chwili.
Obserwował jak mężczyzna kłania mu się i podchodzi do kobiety, aby zabrać ją stąd. Uśmiechnął się zimno i prawie niezauważalnie na myśl ile ten arystokrata zaryzykował dla niej. Obserwował ich chwilę i czekał, aż Macnair zacznie znowu cierpieć, lecz panowała cisza.
- Zaczynajcie, albo ktoś do niego dołączy – warknął zimno.
Po kilku sekundach pomieszczenie znowu rozbrzmiewało wrzaskiem torturowanego człowieka.

Poranne słońce obudziło Harry’ego Potter’a, lecz on nie podnosił się z łóżka, a jedynie oddawał się rozmyślaniom na kolejnymi posunięciami. Wiedział, iż musi wyruszyć po Kamienie wiedzy, jednak pragnął spotkać się z przyjaciółmi i dowiedzieć kto szpieguje Zakon Feniksa. W końcu zrozumiał, iż wybaczył Dumbledore’owi wszystko, ponieważ ten chciał dla niego jak najlepiej, lecz nie zawsze na to wychodziło. Podjął decyzję, iż pojedzie na jeden dzień do domu przy Grimmauld Place dwanaście i dokładnie w tym samym momencie wstał z łóżka. Kilkanaście minut później wkroczył do jadalni z uśmiechem na twarzy.
- Witaj – odezwał się Nimsarn, gdy tylko go zobaczył.- Co taki zadowolony?
- Piękny dzień, a ja postanowiłem odwiedzić przyjaciół i porozmawiać z dyrektorem Hogwartu.
- To ładnie, a jak z poszukiwaniami? – Zapytał Fralin.
- Dziś pojedziemy do zamku, który odziedziczyłem po przodkach, lecz Kamień wiedzy wezmę jutro lub pojutrze – oświadczył.- Chciałbym się tam jedynie rozejrzeć, a poza tym wam też przyda się odpoczynek oraz odwiedziny w domach.
- Masz rację – westchnął Adinzhu.- Jak tylko umieścisz Kamień w bransolecie zawiadom nas i razem wyruszymy na poszukiwanie reszty.
- Taki mam zamiar – powiedział człowiek.- Z Serca Lwa polecę od razu do Londynu.
- Zanim to nastąpi i wyruszymy musisz coś jeszcze otrzymać – głos zabrał Ishar.- Najpierw jednak zjedzmy w spokoju śniadanie.
W miłej atmosferze upłynęło prawie pół godziny, a gdy wszyscy napełnili swoje brzuchy udali się do salonu.
- Wiesz, że bardzo lubiłem twojego przodka, a on mnie – odezwał się po kilku minutach ciszy Nimsarn.- Zanim zaczęliśmy tworzyć bransoletę udał się do banku Gringotta i założył specjalną kryptę dla ciebie, a klucz powierzył mi. Dostaniesz go, lecz to nie wszystko, gdyż założyciele Hogwartu uczynili podobnie. Ponadto mam jeszcze jedną rzecz, która należy się tobie jako dziedzicowi Merlina. Proszę!
Skończył mówić i postawił przed nim bogato zdobioną szkatułkę, na której napisane było: „Dla ciebie potomku oraz przyszłości”. Młodzieniec dotknął jej palce, a ona otworzyła się lekko. Kilka sekund później wyjął z niej złoty pierścień wyglądający jak ten na zdjęciu w tamtej księdze oraz pięć małych kluczyków. Każdy z jednej strony miał napisane potomek, natomiast z drugiej były numerki krypt i wszystkie zawiesił na szyi, a znak swego przodka wsunął na palec.
- Pora ruszać – rzekł Ishar uśmiechając się.- Chodźmy do portalu.
- Dobrze – odparł jego potomek.
Niecałą godzinę później siedem osób znajdowało się na błoniach prowadzących do potężnego zamku. Przez kilka sekund obserwowali ją uśmiechając się lekko, gdyż każdemu przypadła ona do gustu. W końcu przewodniczący Rady podszedł do bramy prowadzącej do środka i dotykając jej dłonią wyszeptał hasło, które znał jako jedyny. Wkroczyli w mury twierdzy i zwiedzali ją rozmawiając wesoło. W końcu dotarli do salonu gdzie usiedli.
- Jest coś jeszcze. Prawda? – Zapytał nowy właściciel posiadłości, gdy wszyscy milczeli.
- Tak – odparł po kilku sekundach Nimsarn uśmiechając się lekko.- W tamtej komnacie – wskazał dłonią na drzwi umieszczone z boku i ledwo widoczne – jest twoje drzewo genealogiczne.
- Pójdę zobaczyć – oświadczył i ruszył powolnym krokiem mając złe przeczucia.
- Nie denerwuj się zbytnio, gdyż możesz rozsadzić zamek – odezwał się Ishar zanim młodzieniec opuścił salon.
- Co tam jest? – Zaciekawił się Fralin.
- Dowiesz się jak uzna to za stosowne – rzekł jego ojciec.
Noga za nogą zmierzał do komnaty, a kiedy dotarł do drzwi z lekkim strachem nacisnął klamkę. W końcu wszedł do pomieszczenia i zaczął przyglądać się dużej ścianie, na której umieszczone zostało drzewo genealogiczne potomków największego maga jaki żył dotąd na ziemiach Wielkiej Brytanii. Dostrzegł założyciela na samej górze, a pod nim cztery nazwiska znane mu ze szkoły, gdyż to oni ją założyli. Od Merlina dwie kreski zostały wyprowadzone do Godryka Gryffindor’a oraz Helgi Hufflepuff, a z kolei ją łączyła z Salazarem Slytherin’em, gdyż pod nimi istniał syn tej pary. Przebiegał lata i dostrzegł jak potomkini Roweny Ravenclaw połączył się z jednym potomków dawnego właściciela Tiary Przydziału. W ciągu kilku minut dotarł do końca i spojrzał na nazwiska swoich rodziców: „James Potter” – „Lily Snape”. Roześmiał się myśląc, iż ktoś robi go w konia, gdyż w tym wypadku jest spokrewniony ze swoim profesorem. Spojrzał w miejsce gdzie znajdowała się Petunia, a obok dostrzegł jeszcze jedną kreskę odprowadzoną od jego dziadka ze strony matki do innej kobiety niż jego babka oraz kolejnego potomka pod nimi.
- Severus Snape – przeczytał na głos uśmiechając się lekko.
Przypomniał sobie o ciotce i postanowił dać jej nauczkę jak nie należy traktować nikogo, gdyż z czasem to może się zemścić. Jednak jego myśli wypełnił tylko wuj, który był dla niego okrutny, a więc postanowił się dowiedzieć dlaczego tak się działo.
- Witaj! – Odezwał się jakiś miły głos, który przedarł się do umysłu młodzieńca.
- Witaj! – Odparł machinalnie i dopiero wtedy się rozejrzał.
Na ścianie tuż obok drzwi wisiał obraz przedstawiający siwobrodego maga bardzo podobnego do Dumbledore’a, lecz jego oczy były zielone niczym dla szmaragdy wypełnione mocą magiczną.
- Jesteś bardzo podobny do mnie w twoim wieku, młodzieńcze – rzekł z uśmiechem.- Jestem Merlin, a ciebie jak zwą?
- Harry Potter – odezwał się spoglądając z zainteresowaniem na obraz.
- A więc to ty jesteś moim dziedzicem?
- Na to wygląda! – Oświadczył z lekkim uśmiechem.
- Nie martw się, gdyż przyciągamy kłopoty jak magnes – powiedział spoglądając na minę ostatniego potomka.- Godryk był taki sam, a Helga inna i chyba bardziej spokojna.
- Jak wykonasz swoje zadanie to dostaniesz ode mnie hasło, które będzie mogło wiele zmienić i to nie tylko dla ciebie, lecz także w dziejach ludzkości.
- Ale...
- Nie pytaj teraz, a idź już – przerwał mu portret.- Kiedy nadejdzie czas to powrócisz tutaj. Do zobaczenia.
Opuścił komnatę lekko skołowany, gdyż nie był gotowy na taki obrót wydarzeń. Kiedy zajął swoje miejsce na kanapie uśmiechnął się lekko.
- Widzę, że nie było tak źle – rzekł Nimsarn spoglądając na niego.
- Nie – odparł.- Jednak to, że jestem siostrzeńcem Snape’a to dość duży szok.
- Nie dziwię się – odezwał się Sarnmor.
- Wiedziałeś? – Zapytał młodzieniec.
- Nie, lecz wiem o twojej małej wojnie z Mistrzem Eliksirów.
- Jeśli to wszystko to wezmę parę ksiąg z zamku w waszym świecie i polecę do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa.
- Tak – odpowiedział Ishar.- Ruszajmy.
Udali się z powrotem do Hogwartu, a stamtąd do zamku Anima.

Lucjusz Malfoy siedział w salonie swojej rezydencji i rozmyślał spoglądając co kilka sekund na zamyśloną towarzyszkę, która była wystraszona tym co się działo. Podszedł do barku wypełnionego trunkami i nalał do dwóch szklanek trunku.
- Wypij to, - odezwał się w towarzyszki – a później porozmawiamy.
Kiwnęła głową i sięgnęła po naczynie trzymane przez właściciela owej posiadłości. Zrobiła łyk i zakrztusiła się mocnym alkoholem. Uśmiechnął się spoglądając na jej reakcje.
- Czemu zabiłeś go w tak brutalny sposób? – Zapytała w końcu.
- To była jedyna szansa, abyś ty przeżyła – odparł spoglądając jej w oczy, a widząc, iż nie zrozumiała dodał:- Avery przesadził mówiąc o kłamiąc, gdyż Czarny Pan jest mistrzem legilimencji i prawie nikt nie potrafi kłamać patrząc mu w oczy. Musiał zginąć, lecz według prawa ty także jako jego żona, gdyż cała rodzina cierpi za takie rzeczy...
- Dlaczego mnie uratowałeś?
- Odpowiem ci zaraz, ale najpierw dokończę na poprzedni temat – powiedział, a uśmiech zniknął z jego twarzy.- Czarny Pan lubi patrzeć jak ci, którzy są torturowani przez Wewnętrzny Krąg giną powoli i we wspaniałym stylu jak on to nazywa, a tak zabijał Avery. Postanowiłem to wykorzystać i udało się.
- On był skazany na śmierć, gdy tylko skłamał? – Zapytała załamującym się głosem, ponieważ nie wierzyła w to co mówił blondyn.
- Tak – odparł.- Ojciec mi raz jedyny opowiedział o Czarnym Panu ze szkoły, gdyż razem chodzili do Hogwartu i wiem parę ciekawych rzeczy. Jednak chciałaś wiedzieć dlaczego cię zabrałem stamtąd? – Kiwnęła głową.- Potrzebna mi nowa żona, a ty idealnie się nadajesz.
- Czemu?
- Melanio, spójrz w lustro i powiedz co widzisz – rzekł i jednym machnięciem różdżki wyczarował małe lusterko.
- Siebie – odezwała się po kilku sekundach spoglądając w nie.
- Ja natomiast piękną kobietę jaką zawsze byłaś – oświadczył patrząc jej w oczy.- Zrozum, że razem możemy wiele zdziałać, a przyszłość nie rysuje się w zbyt jasnych barwach.
- Dlaczego?
- Świat jest na krawędzi wojny, a tu nie chodzi o czystość rasy, lecz o władzę...
- Czemu tak mówisz? – Zapytała zdziwiona.
- Kiedyś ci odpowiem, gdyż teraz jest to zbyt niebezpieczne – powiedział uśmiechając się lekko.- To co powiesz na zostanie moją żoną?
- Zgoda – odparła po kilku sekundach.
Rozmawiali jeszcze długo pijąc przy tym alkohol i w końcu zasnęli w miejscach gdzie siedzieli.

Harry Potter siedział sam rozmyślając o swoim planie, który był niezwykle ryzykowny, gdyż musiał przejrzeć wspomnienia kilkunastu osób bez ich zgody. Uśmiechnął się smutno przypominając sobie jak dowiedział się kto jest szpiegiem wśród kadry nauczycielskiej Hogwartu. Podjął ostateczną decyzję, która mogła kosztować go utratę przyjaciół. Zrobił ostatni łyk wina i podniósł się ze swojego miejsca.
- Uszatku! – Odezwał się w pustym pomieszczeniu, a obok niego zmaterializował się domowy skrzat.
- Tak, sir! – Zawołał piskliwym głosem.
- Udasz się ze mną, a później zobaczymy co dalej – powiedział spoglądając na swojego magicznego sługę.- Zabierz najpotrzebniejsze rzecz i za pięć minut w komnacie portalu.
- Oczywiście, sir – rzekł i zniknął.
Młodzieniec wyszedł kierując się do swojej komnaty po rzeczy, które postanowił ze sobą zabrać. Miał ochotę roześmiać się na myśl o jego pojawieniu się w domu przy Grimmauld Place dwanaście w nocy. Kiedy przekroczył jej próg rozejrzał się po pomieszczeniu i dostrzegł pudło wypełnione księgami. Wziął je i wypakował przeglądając tytuły, aby po chwili schować do kufra, który otrzymał od Nimsarna tuż przed wyruszeniem do Wieży poza czasem, lecz go nie używał. Otworzył pierwszą część i dołączył księgi zabrane z biblioteki zamku Anima oraz te wieży do pozostałych. Zamknął wieko, a po kilku sekundach dotykiem kciuka odblokował inny zamek, w którym znajdowały się eliksiry wykonane przez niego podczas zajęć z Sarnmorem Po chwili przeglądał następną część wypełnioną ubraniami szytymi na miarę przez elfich krawców. Nie przeglądał dalej jego zawartości, gdyż wiedział co się tam znajduje, a jedynie te trzy części planował otwierać. Jednym płynnym ruchem dłoni sprawił, iż kufer zmniejszył swoje rozmiary oraz wagę. Powoli zaczął się zbierać i ubrany w czarny płaszcz podróżny z bagażem w kieszeni udał się do komnaty portalu.
- Gotowy? – Zapytał stworzeni, które rozglądało się uważnie po pomieszczeniu.
- Tak, sir! – Pisnął skrzat.
Otworzył portal i biorąc swego magicznego sługę na ręce wskoczył w niego. Pojawił się w Hogwarcie, a kilkanaście minut później wyszedł z magicznego przejścia niedaleko dawnej rezydencji Black’ów i powolnym krokiem skierował się ku domowi z numerem dwunastym niosąc skrzata ukrytego pod płaszczem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Nie 12:47, 20 Sie 2006    Temat postu:

Jest rozdział... ale fajno Smile jak zwykle świetny...
Ciekawe jak zareaguje drops i reszta na widok Pottera Very Happy
pozostaje tylko czekać i weny życzyć Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin