Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna MITHGAR ŚWIAT FANTASY
FORUM ZOSTAŁO PRZENIESIONE NA http://mithgar.jun.pl/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Harry Potter i historia pradawnych
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Monika Stiepankovic
KSIĘŻNICZKA



Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z łoża Króla Piekieł- Lucyfera

PostWysłany: Nie 20:07, 25 Cze 2006    Temat postu:

To jest szanujący się ród, ale dlaczego ja mam robić z niego drugich Malfoy’ów mój Potterek to będzie niezłe ziółko. I nie zapominajmy ze Grupa W jest, że tak powiem firmą działającą na rynku mungoli jak i czarodziei wiec różne umiejętności mogą się przydać. Twisted Evil Pyzatym w rozdziale jest zaznaczone, że fałszerstwa i włamania są traktowane raczej jako sport. Co do buzowania hormonów to nie chce poprostu robic z niego jakiegoś napaleńca Wink

Z pozdrowieniami dla Kazia 15
Księżniczka Monika Stiepankovic. Grey_Light_Colorz_PDT_45


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaziu15
Obywatel



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piekła Rodem:D

PostWysłany: Nie 21:00, 25 Cze 2006    Temat postu:

No ok. napaleńca nie ale żeby tak wogóle sie nie interesować płcią przeciwną? Mozesz przecież napisać jego odzcucia gdy widzi fajną dziewczynę, przecież nie mówię że odrazu ostry sex, tylko jakieś frazesy typu "on jest naprawdę piękna", albo "ma fajne spodnie które uwydatniają pośladki". Chyba ze masz plany zrobienia z niego homoseksualisty, ale wtedy by mnie poprostu odrzuciło na kilometr.
Pozdrowienia i weny
Życzy Kaziu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellie Orlova
Obywatel



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:02, 26 Cze 2006    Temat postu:

Wczoraj dopiero trafiłam na to forum i oczywiście na twoje opowiadanie. Przeczytałam je i jestem nim zachwycona! Podoba mi się twój styl pisania. Masz świetne pomysły i cóż... nic dodać nic ująć. Błędy zdarzają się sporadycznie, więc nie będę ci ich wypominać Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko.
Pozdrawiam,
Orlova


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Pon 9:48, 26 Cze 2006    Temat postu:

Kaziu15- No co ty? Tolerancja przede wszystkim!! Było by wesoło!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaziu15
Obywatel



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piekła Rodem:D

PostWysłany: Pon 10:44, 26 Cze 2006    Temat postu:

Wiem że wesoło ale mnie nie odpowiadają takie związki, a jakby do tego był ze Snapem to bym chyba pod biurko wpadł.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
el_lothril
Łowca



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Jazzu

PostWysłany: Pon 12:43, 26 Cze 2006    Temat postu:

Świetne opowiadanie, ale jest dużo błędów, np. Voldemort'em. Toż to się nie godzi! Najlepiej daj komuś do przeczytania rozdział zanim go wkleisz. Pokaże ci jakie błędy robisz, co musisz poprawić... Ale fabuła jest super! Harry - przepraszam, Deimon-kryminalista... No cóż, w kńcu w świecie mugoli jest przestępcą.
Pozdrowienia i najlepsze życzenia
el


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika Stiepankovic
KSIĘŻNICZKA



Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z łoża Króla Piekieł- Lucyfera

PostWysłany: Pon 13:26, 26 Cze 2006    Temat postu:

żadnych związków homoseksualnych Kaziu nie planuję. ; ] Nie martw się

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaziu15
Obywatel



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piekła Rodem:D

PostWysłany: Pon 21:12, 26 Cze 2006    Temat postu:

HUH, odetchnęłem pełnął piersią. I bardzio dobrze zę nie planujesz bo by nastrój popsuło.
Pozdrowienia I weny
Życzy
Kaziu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
el_lothril
Łowca



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Jazzu

PostWysłany: Wto 12:20, 27 Cze 2006    Temat postu:

Aa... Przypomniałam sobie, że miałam zadać kilka pytań. Oto one:
1. Kiedy będą wyniki sumów?
2. O co chodzi w tym, że Harry - Deimon umie prowadzić samochód i włamywać się? Kiedy on się tego nauczył?
3. Deimon wygląda inaczej niż Harry. Zmienią mu magią wygląd, czy będzie udawał, że nie ma nic wspólnego z Harrym, czy też ogłoszą, że to jest Harry Potter i powiedzą, że jego ojcem jest ktoś inny niż myśleli? To ostatnie nie wydaje mi się prawdopodobne... A, i czy Dumbledore dowie się wcześniej czy później o Harrym - Deimonie. A może już wcześniej wiedział tylko nie powiedział?
Uff... Rozpisałam się, ale to już chyba koniec. Jak sobie coś przypomnę to dodam.
Pozdrowienia i najlepsze życzenia
el


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika Stiepankovic
KSIĘŻNICZKA



Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z łoża Króla Piekieł- Lucyfera

PostWysłany: Śro 10:14, 28 Cze 2006    Temat postu:

Odpowiedz na pytanie 1
Wyniki sumów będą już niedługo
Odpowiedz na pytanie 2
Wszystko jest w tekście. nauczył się tego od tajemniczego kolegi
Odpowiedz na pytanie 3
Dlaczegóż by nie ogłosić tego. =)
Ale zobaczymy

Pozdrawia
Monika Stiepankovic


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
el_lothril
Łowca



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Jazzu

PostWysłany: Śro 20:14, 28 Cze 2006    Temat postu:

Dzięki za odpowiedź. W związku z tym mam jeszcze jedno pytanie: będzie więcej o tym 'koledze'?
Pozdrowienia i najlepsze życzenia
el


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tamuril Sirfalas
KRÓLOWA



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pałac Mithgaru

PostWysłany: Śro 22:34, 28 Cze 2006    Temat postu:

Księżniczko powoli uzależniam się od tego opowiadania jest cudowne, fabuła wciągająca weny weny życzę i jeszcze więcej takich opowiadanek

Teraz coś do Kazia
Chcę powiedzieć że wasza królowa kocha opowiadania slashowe a szczególnie parę Harry/Severus więc o dyskryminacji mowy nie będzie

Monika to dla ciebie za to wspaniałe opowiadanie



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika Stiepankovic
KSIĘŻNICZKA



Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z łoża Króla Piekieł- Lucyfera

PostWysłany: Śro 22:58, 28 Cze 2006    Temat postu:

Odpowiedz na pytanie el_lothril

Nie mam zielonego pojęcia czy będzie o nim coś więcej bo to opowiadanie żyje własnym życiem. =)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika Stiepankovic
KSIĘŻNICZKA



Dołączył: 08 Cze 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z łoża Króla Piekieł- Lucyfera

PostWysłany: Czw 22:40, 29 Cze 2006    Temat postu:

rozdział 6

Dochodziła 3 nad ranem, a w apartamentach Nemezis stał podpity Deimon i przez umysł przeleciały mu wydarzenia z ostatnich paru godzin. Jego „siostra” zabrała go na ulice czarodziei w Oslo. Nazywała się Metrigha i była bardzo podobna do Śmiertelnego Nokturnu. Istniał jednak jeden wyjątek, tutaj w przeciwieństwie do ludzi ci nie izolowali się od siebie, a wręcz przeciwnie tworzyli swoją własną małą społeczność. Mieli swoje święta i swoje prawo. Przybyli właśnie na jedno z takich świąt, a Nemi pokazała mu swój ulubiony pub na owej ulicy. Był on dość surowo urządzony i bardzo zatłoczony, lecz jak stwierdziła: „warto znosić takie niewygody, bo alkohol jest tutaj świetny oraz mocny”. Ludzie potrafili bawić się wspólnie przy orkiestrze grającej jakieś narodowe pieśni. Uśmiechnął się do siebie na myśl o zawodach jakie urządził sobie z jakimś mężczyzną, a reguła była prosta: „kto więcej wypije”. Jego siostra zebrała zakłady i o dziwo dla siebie oraz ku zawodowi osób, które go nie znały i obstawili przeciwnika wygrał. Dzięki temu, jak powiedziała mu Nemi, został przyjęty do ich społeczności, bo tutaj trzeba było się czymś wykazać. Miała racje, gdyż ludzie przedtem odnoszący się do niego z rezerwą teraz zapraszali go, aby bawił się z nimi. Na początku dziwiło go zainteresowanie ze strony płci przeciwnej, które było dość duże. Jedynie Nemi śmiała się z niego i stwierdziła: „popatrz w lustro braciszku, bo wszyscy Merweredo są diabelnie przystojni i ty nie jesteś wyjątkiem, chociaż swój wygląd raczej zawdzięczasz ojcu”. Zarumienił się wtedy, oczywiście tylko w duchu i dziękował Merlinowi za to, że nauczył się panować nad swoimi odruchami, bo miałaby jeszcze lepszy ubaw z niego. Szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi ani trochę to zainteresowanie. Zwłaszcza, że większość dziewczyn była ładna to i inteligentna, bo głupich kobiet to on nie cierpiał. Zapamiętał jeszcze, iż bardzo dużo pił i na jego szczęście głos się nie pomylił z odpornością na promile, gdyż teraz byłby wrakiem człowieka. Później Nemi postanowiła się zabawić i jak to ona wymyśliła włamali się do gmachu Grupy W. Chyba ona miała słabszą głowie niż on, bo za nic nie udało się wybić z jej głowy tego pomysłu. Chyba planowała to już wcześniej, a on zasadniczo nie miał nic przeciwko. Zabawa przy tym była świetna, a ryzyka nie było, gdyż włamywali się do własnej firmy, ponieważ Cyrus powiedział mu, że obejmie stanowisko szefa jako dziedzic. Ciekawiło go co się stanie ze starym szefem i gdy zapytał go oto dowiedział się, że szefa po prostu nie było. Z tego co już wcześniej wiedział ochrona miała już jego dane i gdyby coś poszło nie tak łatwo by się wywinęli. Nic jednak nie poszło nie tak, a złodziejska szkoła Kasimo przydała się i parę razy z opresji ratował go głosik, a zwłaszcza w momentach kiedy procenty we krwi dawały o sobie znać. Nemi zaprowadziła go do prywatnych apartamentów na samej górze i z tego co pamiętał to tam jeszcze doprawili sobie jakimś winem. W duchu dziękował niebiosom, że się nie upierała, aby nie używać magii, bo miał dosyć po włamywaniu się do tak dobrze strzeżonego budynku. Jeszcze raz składał podziękowania Stwórcy za Kasimo i prosił głosik, aby ten przypomniał mu żeby dał mu porządny prezent za to, że go tego wszystkiego nauczył. W końcu Nemi pozwoliła mu przenieść ich z powrotem do Cintry za pomocą magii, bo sama nie za bardzo myślała logicznie. Przeniósł ich do jej apartamentów i od razu zapakował ja bez zbędnych ceregieli do łóżka.
Prawdopodobnie nie wybaczyłaby mu, gdyby przebrał ją w piżamę własnoręcznie, a więc postanowił zrobić to za pomocą ich magii. I jeszcze raz dziękował wszelkim bóstwom, lecz tym razem za to, że nie jest zwykłym czarodziejem. „Ostatnio za dużo dziękuję różnym siłom i chyba trzeba by było z tym skończyć. Mam tylko nadzieję, że to tylko przez te procenty.” Miał doskonały humor i postanowił przebrać swoją siostrę w soczyście zielona piżamkę z dużym misiem na środku. Słyszał jak zasypiając wyklinała go za to. W odwecie za to włożył jej do łóżka dużego pluszaka. Najbardziej pewną rzeczą na świecie było w obecnej chwili, że gdy dojdzie do siebie na tyle żeby zobaczyć co się stało zabije go w bardzo perfidny sposób, ale to było silniejsze od niego. Miał jeszcze prawdopodobnie dziesięć minut do spotkania z tym tajemniczym Tengelem, a ten czas postanowił wykorzystać na zmianę ubrania i prysznic.
Tengela zastał w głównej bibliotece Cintry. Był to wysoki mężczyzna wyglądający na jakieś trzydzieści, ale nie swoje ponad dwa tysiące lat. Miał takie same oczy jak u niego tylko, że jego źrenice były pionowe jak u kota i całkowicie nie pasowały do tej młodej twarzy, gdyż było w nich widać jego wiek. No, ale znając prawdę o nim nie było się czemu dziwić.
- Ty jesteś Deimon Angelus?
- Tak – odparł zgodnie z prawdą.
- Imiona to ci dobrali idealnie i widać, iż ktoś musiał mieć poczucie humoru. Demon i anioł – rzekł uśmiechając się.- Zobaczymy jak sobie poradzisz u mnie.
„Demon i anioł, ciekawe spostrzeżenie. Na miarę interesującego człowieka, a on jest bardzo ciekawy. Coś czuję, że nie będę się z nim nudził.”- Pomyślał młodzieniec.
- Bardzo mnie zaciekawiła twoja osoba, bo gdyby nie to nie było by mnie tutaj. Normalnie nie poświęcam swojego czasu na naukę dzieci Wyklętych, jednak Cyrus powiedział mi, że przemiana u ciebie pozostawiła bardzo dużo cech przodków. Tych wampirzych chyba również patrząc na twoje oczy i jak widzę nie panujesz nad tym.
„O czym on mówi. Oczy, w końcu w dzień przemiany Lao powiedział mu, że jego źrenice zrobiły się pionowe ale przecież potem to zniknęło. Jak mu wyjaśnił to cecha Neniszów.
- Nenisze to wampiry?
- Tak, ja jestem pół Neniszem, pół Lycjanem lub jak wolisz wilkołakiem. Ty raczej będziesz miał tylko niektóre nasze cechy, ale musze ci przyznać z oczami kota ci do twarzy.
- W takim wypadku nie będę robił nic, aby stały się normalne.
Jego odpowiedzią był tylko śmiech. „Ciekawy człowiek doprawdy.”
Ciekawy, bardzo tajemniczy i mądry. Nauczy cię wiele.
„Oj, głosiku kochany co ja bym bez ciebie zrobił.”
Bez ironii proszę, bo to mnie rani.
„O to ty masz uczucia, zadziwiasz mnie, lecz zapamiętam sobie na przyszłość.” Jego uwaga powróciła do Tengela. Patrzył jak ten podchodzi do kanapy ustanowionej przed kominkiem i siada na niej gestem zapraszając, by młodzieniec zrobił to samo.
- Nie bez przyczyny spotkaliśmy się tu – zaczął mówić, gdy Deimon zajął miejsce obok niego.- Cyrus powierzył mi dalsze szkolenie ciebie, a więc nie będziesz miał już więcej treningów z tymi przeklętymi rozwydrzonymi pseudodorosłymi facetami. Pragnę nauczyć cię jak najwięcej o rodzajach magii jaką się posługujemy. Ulvhedin powiedział mi, iż jesteś raczej odporny na ból, a przynajmniej taki podstawowy, to trzeba jednak sprawdzić. Zrobimy to później i nie marnujmy czasu. Byłbym zapomniał, czy uczyłeś się kiedyś innych języków, a zwłaszcza tych starożytnych?
- Nie – odparł zszokowany. „Co on szykuje i po co mi te języki. Zaraz, a tak Nemi chyba coś mi o tym mówiła.”
- W takim wypadku trzeba cię ich nauczyć – spojrzał uważnie na młodego Merweredo. „On chyba nie zdaje sobie sprawy co się z nim dzieje, a oni też za bardzo nie zwrócili na to uwagi”- pomyślał.- „Taka zmiana w tak krótkim czasie. W końcu przed przybyciem do Cintry zebrałem podstawowe informacje o nim, które były całkiem inne od rzeczywistości, a może to rzeczywistość była inna. To zaklęcie, o którym mówił Maximus wyparło z niego cechy prawdziwego ojca, ale też i rodziny matki. Choć raz Voldemort się na coś przydał prawie niszcząc skutki tego rytuału.”
- Wiesz coś o Bractwie Skrzydła Nocy?
Chłopak uśmiechnął się smutno. „W taki sam sposób jak Alatariel, a może warto by było poświęcić mu trochę więcej czasu. Zwłaszcza jeśli ma taki potencjał jak jego dziadek to... Jak to mówią Mugole pożyjemy zobaczymy.
- Tylko, że mój ojciec był jednym z nich.
„Interesujące, czyli nic nie wie” –pomyślał od razu.
„Dlaczego on mnie o to pyta?” pomyślał Deimon i zaraz na to pytanie otrzymał odpowiedź. Tengel podał mu starą księgę w zwykłej czarnej oprawie, która niczym się nie wyróżniała i nie przyciągała uwagi. Nie było na niej żadnego tytułu ani nazwiska autora, a gdy ją otworzył ujrzał nie zapisane stronnice. Dopiero po chwili na kartkach zaczęło się pojawiać ręczne, ale idealnie równe, eleganckie i czytelne pismo.
- Bractwo Skrzydła Nocy jest bardzo tajemniczą organizacją, a więc nie wiemy o niej za dużo. Poza tym większość z Wyklętych – prychnął na samą myśl o tym- się nią w ogóle nie interesuje. Ja sam wiem o nich tyle co jest w tej księdze. Ich magia jest bardzo podobna do naszej z pewnym wyjątkiem. My możemy naszą wykorzystywać zawsze i do różnych celów, a ich jest kapryśna i jeśli nie nauczą się nad nią panować to będzie się ujawniać tylko wtedy gdy musi. Mogą być bardzo potężni, ale jeśli taki ktoś stanie się Apostatą, czyli na nasz język mrocznym magiem jego moc jest słabsza. Tą księgę przeczytasz dopiero, gdy skończymy nasze zajęcia. Teraz zajmiemy się innymi rodzajami magii, abyś poznał ich strukturę, zasady i możliwości. Musisz nauczyć się walczyć każdą z nich oraz potrafić się przed nimi bronić. Zapraszam cię zatem do mojego królestwa – zakończył wskazując dłonią na drzwi.
- Jesteś bibliofilem.
- Nie przypominam sobie byśmy przeszli sobie na ty. Jestem od ciebie starszy i wymagam dla siebie szacunku.
- Chyba jednak bardziej odpowiednie by było gdybym nie musiał zwracać się do ciebie per panie –stwierdził uśmiechając się miło do starszego mężczyzny i całkowicie ignorując fakt, że właśnie wydał mu rozkaz, który tylko pozornie wydawał się być prośbą.
„Bezczelny tak samo jak dziadek. Pamiętam jakby to było wczoraj, stojącego przede mną i tak samo pewnego siebie. Spokojny pozornie i obojętny na wszystko, a naprawdę czujnie obserwujący gotowy w każdej chwili zaatakować niczym tygrys.” Przypomniał sobie, iż Alatariel odpowiedział mu tak samo. Choć nie było w nim za grosz próżności i nigdy się nie wywyższał to jednak był świadom swojej pozycji. W końcu to był potomek królów.
- Masz racje, chłopcze. Twój dziadek też tak powiedział, gdy zwróciłem mu na to uwagę – rzekł spokojnie doprowadzając Deimona do zdziwienia. „Dobrze.” – Chodź.
Spędzili wspólnie 15 godzin czytając najróżniejsze księgi. Młody Merweredo nie podejrzewał, że jest tyle różnych odmian magii, a do tego nauka ich nie sprawiała mu trudności. Najbardziej interesowała go jednak historia magii, a Tengel wiedział o niej bardzo dużo, gdyż większości wydarzeń obserwował jako świadkiem. Co dzień przebywali razem kilkanaście godzin. Młodzieńcowi bardzo odpowiadało towarzystwo tego małomównego zamkniętego w sobie mężczyzny, który zdawał się go bardzo lubić, co było odwzajemnione. Potrafili czasem rozmawiać milcząc w myśl łacińskiej sentencji: „Cum tacent, clamant”*. Pojedynkowali się najczęściej jak mogli, lecz obowiązywała tylko jedna zasada, iż musiał używać magii, o których się uczył. Ważne było, aby umiał się nimi posługiwać, gdyż dzięki temu miał element zaskoczenia, gdyby z jakichś przyczyn musiał użyć Magii wyklętych.
Tengel tylko raz odbiegł od takiego schematu działania ucząc go odporności na ból, gdyż potrafił znieść bez reakcji odpowiednik klątwy Cruciatus, ale nie całą serie tortur. Tego nigdy nie zapomni, gdyż nigdy wcześniej nie czuł takiego bólu. Tengel rzucał w niego przeróżnymi zaklęciami torturującymi, a kiedy coś rozrywało mu mięsnie na kawałki on mówił przez cały czas, że:
- Musisz nauczyć się ignorować go, wyłączać tą część mózgu, w której on się pojawia. Musisz go zepchnąć na krańce swojej świadomości tak jak zrobiłeś to z klątwą Cruciatus Ulvhedina.
Mówił tak kiedy łamał mu wszystkie kości lub kiedy skalpelem rozcinał mu skórę, aż do kości. Kiedy bił go batem z ołowianymi kulkami na końcach oraz podczas miażdżenia nóg młodzieńca. Powtarzał to dopóki nie przestał tego czuć, a że to było prawie nie wykonalne biorąc pod uwagę, iż wcześniej napoił go wzmocnionym eliksirem czuwania, który potrójnie wzmagał odczucia. Połowy tortur nawet nie zapamiętał, lecz jedno na zawsze pozostanie w jego umyśle, a dokładniej osobisty pomysł Tengela. Małe igiełki powbijane w całe ciało, które wcześniej zanurzone zostały w żrącym kwasie. One były wszędzie, a także ten głoś powtarzający cały czas to samo, że powinien zepchnąć ból na krańce organizmu i w końcu mu się to udało. Jednak nigdy nie powiedział mu co wydarzyło się przed tym, a dokładniej o wysokiej postaci odzianej w długi płaszcz w kolorze czerni, lecz nie zwykłej, gdyż ta wydawała się żyć. Widział jak spoglądała na niego leżącego we własnej krwi na kamiennej podłodze i jak ten usiadła obok niego, aby położyć klepsydrę obok niego, a piasek w niej już prawie się przesypał. Dostrzegł jak to cos założyło dłonie jedna na drugą, lecz to nie były dłońmi, a raczej pożółkłe kości. Kaptur zsunął się z głowy przybysza i naga czaszka skie¬rowała na Deimona puste oczodoły, lecz nie całkiem puste. W ich głębi płonęły dwie błękitne gwiazdy jakby były oknami spoglądającymi w kosmiczną otchłań. Potem ta dziwna postać spojrzała na prawie pusta klepsydrę i młodzieniec też przeniósł tam spojrzenie w momencie, gdy ostatnie ziarnko pisaku zniknęło w drugiej jej części. Widział jak kostucha się porusza chcąc sięgnąć po coś za sobą, lecz naglę zatrzymała się i znów obserwuje uważnie przyniesiony przez siebie artefakt. Młody Merweredo dostrzegł w jej wzroku coś jakby zdziwienie. Znów spojrzał na klepsydrę, w której nie powinno być już piasku, a teraz zamiast piasku pojawiło się coś co wyglądem przypominało supernową. Wtedy usłyszałem głos, który nie rozbrzmiewał w pomieszczeniu, a raczej słowa odbijające się echem w jego głowie.
- ZNÓW MI SIĘ WYMKNOŁEŚ, MŁODZIEŃCZE. LECZ NIE MOGĘ POWIEDZIEĆ, ABYM BARDZO NAD TYM UBOLEWAŁA. NAJWYRAŹNIEJ TWOIM PRZEZNACZENIEM JEST ŻYĆ I NAWET JA NIE MOGĘ TEGO ZMIENIĆ, A PRZYNAJMNIEJ NA RAZIE.
- Kim ty jesteś?
- KIM JA JESTEM? NA TO PYTANIE NIE MA ODPOWIEDZI. WY ŚMIERTELNI ZWIECIE MNIE ŚMIERCIĄ.
- Co?
Pytanie padło w próżnie, tej dziwnej postaci już nie było. Wtedy Tengel obmył go z krwi, która była wszędzie oraz wyleczył każdą ranę, aż nie pozostał po nich żaden ślad. Później wytłumaczył mu, że mógł całkowicie je wyleczyć, gdyż nie zadawał mu ich przepełniony mrocznymi intencjami, a poza tym proces ten wspomogły też geny, bo w końcu wielu jego przodków było nieludźmi. Kiedy skończył oświadczył Deimonowi, że jeszcze raz będzie mnie torturował, aby sprawdzić czy na pewno jestem odporny czy po prostu jego mózg w tamtej chwili przestał odbierać jakiekolwiek sygnały od zakończeń nerwowych . Na swoje szczęście naprawdę umiał sprowadzić ból, który w danej sekundzie odczuwał do lekkiego pulsowania gdzieś w tyle czaszki. Skończyło się więc tylko na łamaniu kołem, zabawie ze skalpelem oraz rozważonym do białości prętem. Najlepsze było jednak to, że na końcu podziękował za to temu sadyście. Dzięki tym torturom zaczął doceniać to, iż ból nie towarzyszy mu przez cały czas. Nigdy więcej do tego dnia nie wracali, a ich pojedynki stały się tradycją z jedną obowiązującą zasadą, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Młody Merweredo najbardziej jednak lubił walkę bronią białą.
Często, gdy kończył zajęcia z Tengelem robił wraz z Nemi wypady na miasto jak je zwykli nazywać. Musiał poznać innych członków wielkiej rodziny Wyklętych, a najlepszą okazją do tego był wielki bal wydawany przez rodziców jego przybranej siostry, którzy swoją drogą byli równie postrzeleni jak ona. Jednak z biegiem czasu przekonał się, że wszyscy z pośród nich są tacy, bo każdy posiada jakieś swoje dziwactwo. Cyrus postanowił wykorzystał ową imprezę, aby oficjalnie ogłosić kim jest.

W pokoju obok Sali balowej w posiadłości rodziny Deveraux Markov znajdowały się tylko dwie osoby, z których jedna była lekko podenerwowana.
- Wszyscy są ciebie ciekawi.
- Tylko tego mi trzeba – odparł młodzieniec.- Tłumu osób wpatrzonych we mnie i oceniających czy się nadaje na głowę rodzinki.
- Oj nie łam się, a zobaczysz, iż damy im popalić – stwierdziła Nemi uśmiechając się promiennie.
„Dzięki ci, panie, za nią i choć nigdy nie miałem siostry to czuję jakby właśnie ona nią była.” – stwierdził w myślach wiedząc jednocześnie, że ona traktuje go jak brata.
- Wspaniale, że jesteś przy mnie.
- Nie ma sprawy, braciszku – powiedziała spokojnie.- W końcu czego się nie robi dla takiego przystojniaka o demonicznej urodzie – dodała kręcąc głową.
Wiedziała, że jej brat ma ogromne powodzenie u dziewczyn, gdyż wielokrotnie bywali w knajpach i widziała jak one się do niego migdalą. Szkoda jej ich było, bo niektóre były naprawdę super, lecz Deimon nie był zainteresowany żadnym związkiem na stałe, a one choć już o tym wiedziały to dalej niczym ćmy leciały do ognia lgnęły do niego. Nie dziwiła im się, gdyż stosownie do imion Deimon Angelus wyglądał jak pół-anioł pół-demon z tą swoją ciemną karnacją skóry o męskich stanowczych rysach twarzy. „Co tu się rozdrabniać bardzo przystojną mordką” - stwierdziła w myślach i zachichotała. „Czego się spodziewać w końcu mężczyźni, jak i kobiety zresztą z jego rodu zawsze odznaczali się niesamowitą urodą, więc u niego to już było uwarunkowane genetycznie. Jednak jest w nim też jakaś pozostałość po ojcu, to chyba ta aura tajemniczości, spokoju i opanowania. Wszystko to i te demoniczne błyski w oczach robiły z niego niezły towarek, a teraz będzie zmuszony przekonać do siebie całą to zgraje. Moment pół-demon. Cholera, dlaczego mi się wydaje, że to coś znaczy i jest ważne. On bardzo przypomina demona” – i nagle jakby znalazła właściwy fragment układanki, lecz zaraz przypomniała sobie o pewniej odkładanej sprawie.- „Ta książka, którą dał mu Tengel może nam odpowiedzieć na to, a on jej jeszcze nie otworzył. Chyba obawia się tego co tam znajdzie, ale obiecał mi, że zrobi to zaraz po balu. Może wtedy znajdzie wyjaśnienie dlaczego tak często porównuję go do demona” – zakończyła rozważania.
- Na nas już czas – powiedziała głośno.- Do dzieła, braciszku.
- Raz kozie śmierć. Idziemy.

To było niesamowite, gdyż z ich wejściem na wielkiej sali wypełnionej ludźmi wszystkie rozmowy jak na komendę ucichły. Młody Merweredo wiedział, iż jest śledzony przez wszystkie pary oczu, a ich właściciele oceniają go. Nemi ścisnęła trochę mocniej jego ramie chcąc dodać mu otuchy. Po chwili rozluźnił się, gdy usłyszał pomruki zadowolenia oraz widząc, iż goście wracają do rozmów. „Szkoda tylko, że prawdopodobnie o mnie” - pomyślał. Oczywiście nie pozwolił sobie, aby na jego twarzy odbiły się jakiekolwiek emocje. Jego oblicze stanowiła idealna maska całkowitego opanowania. Uśmiechnął się do osób stojących najbliżej i skierował swoje kroki w kierunku gospodarzy, gdyż tak nakazują dobre obyczaje oraz to z nimi musi się najpierw przywitać, a ponad to nie miał nic przeciwko. Rodzice Nemezis widząc zbliżającą się parę uśmiechnęli się do nich ciepło.
- Chodź, bo jak sądzę najlepiej będzie, abyś miał to już za sobą.
- Też tak sądzę, pani Deveraux.
- Mówiłam, żebyś mi mówił po imieniu.
- Na pewno będę, ale teraz lepiej nie naruszać zasad etykiety – odparł uspokojony po wejściu.- W końcu muszę zrobić dobre wrażenie.
- Ty i ta twoja ironia.
- Taki już jestem.
- Dobrze, dobrze. Mógłbyś? – Zwróciła się z tym pytaniem do męża, który skinął głowa i zastukał w swój kieliszek. Wydawało się, że wszyscy chyba na to czekali, gdyż natychmiast ucichli.
- Zapewne wiecie, iż zebraliśmy się tu, aby powitać w naszym gronie nowa głowę rodu Merweredo, a tym samym i nas Wyklętych – zaczął mowę pan domu.- Choć większość z nas przyszła tu po to by ocenić czy nadaje się on na objęcie tych stanowisk to ani ja, ani Deimon nie będzie wygłaszał długiej mowy, bo to jest zbędne. Zamiast monologu powinniśmy nawiązać dialog. Deimon - gestem zaprosił młodzieńca do siebie, a wszyscy z uwagą mu się przyglądali.
- Zgadzam się z moim przedmówcą - ton młodego Merweredo był żartobliwy, a w oczach błąkały się szatańskie błyski. – Mam nadzieje jedynie, iż sprostam waszym oczekiwaniom.
Dostrzegł jak na sali jakiś starszy mężczyzna unosi kieliszek w geście niemej pochwały oraz postępują tak też inni. W tej chwili wiedział, że został przyjęty.
Upłynęło parę minut, gdzieś na uboczu dwaj mężczyźni prowadzili rozmowę.
- Zrobiłeś na nich wrażenie – rzekł starszy z nich.- Zwykle nowo wprowadzony do towarzystwa jest bardzo widocznie zdenerwowany i nie wie już na początku co ma dalej robić, a to nie było zbyt dobrze widziane. Pamiętam siebie jak pierwszy raz zabrano mnie na takie przyjęcie. Cały czas myślałem, że ucieknę stąd z krzykiem, lecz ty najwyraźniej odziedziczyłeś klasę i opanowanie po dziadku, bo na pewno nie po tej diabelskiej szóstce.

„Diabelskiej szóstce? Pewnie miał na myśli Cyrusa i resztę” - zdążył pomyśleć, gdy znów musiał się skupić na słowach Daga.

- Jeszcze do teraz się z nich śmiejemy, ale co ja będę was tak przynudzał. Bawcie się, w końcu masz co świętować, młodzieńcze. Wywarcie dobrego wrażenie już na samym początku na nich to nie lada wyczyn.

„Tak, Nemi miała rację. Jej tata to jak zwykła mawiać zawodowy, patentowany gaduła. Lepiej skorzystać z okazji i się stąd wyrwać” – pomyślał, a po chwili wraz z siostrą grzecznie pożegnali się z gospodarzami i odbili w stronę grupki osób niewiele starszych od nich. Po drodze zatrzymywali się parę razy, gdyż każdy chciał poznać nową głowę rodu Merweredo.
- Więc to ty chłopcze jesteś Angelus?
Deimon spojrzał na kobietę, która ich zaczepiła. Była to typowa starsza matrona o miłej twarzy i życzliwych oczach.
- Dokładnie mam na imię Deimon, gdyż Angelus jest zarezerwowane tylko dla wybranych, ale pani może tak się do mnie zwracać – odparł z uśmiechem widząc wesołe błyski w oczach kobiety.
- Tak typowy Merweredo, wy zawsze potraficie oczarować i sprawić, że nie można się wam oprzeć – powiedziała spokojnie.- Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy, lecz w okolicznościach bardziej sprzyjających rozmowie.
- Nie darował bym sobie, gdyby tak się nie stało. Rzadko się przecież zdarza spotkać tak miłą osobę jak pani, Pani Erledo.

#Nemi#
Nie ma co, on jest w tym dobry. Chyba większego czarusia, który potrafiłby owinąć sobie wokół palca kobietę tak szybko jak on oraz z takim niewymuszonym wdziękiem i naturalnością jeszcze nie znałam. Szkoda tylko, że nie wykorzysta tego talentu by znaleźć sobie jakąś dziewczynę zwłaszcza, iż większość dałaby wszystko, aby choć na chwile zwrócił na nie swoja uwagę. Pamiętam jak spytałam go kiedyś o to, a odpowiedział, że gdy trafi na tą jedyną to wtedy wykorzysta ten dar do zdobycia jej serca.

- Och mów mi, Cyri.
- Z największą przyjemnością.
- Już was zatrzymuje – powiedziała ze szczerym uśmiechem na ustach.- Jesteście młodzi i pewnie chcielibyście dołączyć do osób w swoim wieku.
-Ależ rozmowa z tobą jest dla nas sama przyjemnością.
Mówił prawdę, gdyż w pewien sposób nawet była. Może nie ze względu na słowa, ale na ten uśmiech i pełną akceptacje. Wiedział, że ona na pewno nie będzie miała nic przeciwko niemu. To było miłe.
- Tak, dzieciaki ja was znam, a teraz zmykajcie i mam nadzieje, że znajdziesz czas żeby mnie odwiedzić i porozmawiać. Ty też Nemi.
- Oczywiście. Do zobaczenia.
Gdy odeszli dalej pierwsza odezwała się Nemi.
- Jestem pod wrażeniem.
Spojrzał zaintrygowany na towarzyszkę, która teraz uśmiechała się szeroko bardzo z czegoś zadowolona.
- A to czemu siostra?
- Właśnie owinąłeś sobie wokół palca Cyrie Erledo, - zaczęła wyjaśniać- a tak się składa, że jej słowo jest prawem i każdy się tu z nią liczy. Właśnie osiągnąłeś sukces na miarę zdobycia Oskara. Brawo, braciszku, możesz być z siebie dumny tak jak ja jestem z ciebie dumna.
- Ja z siebie też siostra, czyli to znaczy, że nie będę musiał tu spędzić całej nocy tak?
- Czemu nie chcesz tu być? Coś się stało.
„Ten jego uśmieszek on cos szykuje, on zawsze się tak taki wyraz twarzy, gdy ma coś w zanadrzu i zwykle to coś kończyło się kacem lub jakąś burdą. Jednym słowem planuje coś ekstra i ja w to wchodzę” - pomyślała zadowolona.
- Powiedziałaś kiedyś, że chciałabyś zobaczyć Śmiertelny Nokturn w Londynie jeśli mnie pamięć nie zawodzi. Mam rację?
- Deimon, ty chyba nie...
- Oczywiście, że tak – przerwał jej szybko.
- Nie zrobimy tego, bo coś mi obiecałeś. Pamiętasz co?
- Chodzi ci o tą książkę?
- Tak.
- Nie martw się pamiętam.
- Jutro jedziesz do Severusa.
- Obiecałem i dotrzymam słowa, a ty dotrzymaj swojego siostra i przenieś się do Hogwartu - obserwował jak się mimowolnie krzywi się jej oblicze, gdy tylko to usłyszała. Rozumiał ją, bo on też nie miał zbyt wielkiej ochoty tam wracać, ale z drugiej strony może być niezły ubaw.
- Rozmawiałam z rodzicami powiedzieli, że wszystko załatwią – powiedziała po chwili.- Oni cię uwielbiają i nie wiem dlaczego, lecz sądzą, iż jesteś bardzo odpowiedzialny i twoje towarzystwo wyjdzie mi na dobre. Ja jakoś nie dostrzegam tej odpowiedzialności u ciebie.
- Wiem - mrugną do niej porozumiewawczo.- To razem będziemy od września w Hogwarcie.
- Tak, tylko nie rozwal tego zamku przypadkiem.
- Nie martw się. Demon we mnie nic takiego nie zrobi sam. No chyba, że z tobą.
- Oj, ty cholero.
- Też cię kocham.
- Świr.
- Zawsze, wszędzie i dla każdego.
Wybuchnęła śmiechem. „Nie ma co jak on coś powie to klękajcie narody” pomyślała cały czas chichocząc.
- Więc jak Nokturn czy...
- Przykro mi braciszku, ale kierunek Cytadela po ta książkę.
- Twe słowo rozkazem, o pani.
- Zapamiętaj to sobie.

Kilka godzin później w Cytadeli Mroku pojawiły się dwie osoby, a dokładniej przybrane rodzeństwo. Z przyjęcia przenieśli się prosto do apartamentów młodego Merweredo, a powód ich wizyty leżał na stoliku w salonie.
- Deimon...
- Usiądź.
Kiedy Nemi zrobiła o co prosił sam podszedł do barku i ze zbędnym pietyzmem zaczął wybierał odpowiednie wino i nalewać do dwóch kieliszków.
- Czemu to robisz?
- Co? – Odwrócił się do niej z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
- Starasz się jak najbardziej odwlec moment przeczytania tego co tam jest.
- Naprawdę? – Wyglądał na szczerze zdziwionego, a po chwili pokręcił głową. – Może masz rację.
- Czego się boisz?
- Chyba głupio by zabrzmiało jakbym powiedział, że niczego?
- Tak.
- Sam nie wiem, ale to co tam jest oznacza kolejną zmianę w moim życiu, a ja ich mam serdecznie dosyć.
- Jestem tu, braciszku. Zawsze razem, pamiętasz?! – Powtórzyła jego słowa „zawsze razem co by się nie działo” powiedział jej to, gdy była załamana po rozstaniu z chłopakiem.
Uśmiechnął się tylko na te słowa i wziął w dłonie kieliszki, a podając jej jeden usiadł naprzeciwko. Sięgnął po książkę, którą spowiło błękitne światło po chwili zaczęło obejmować również jego. Na pierwszej stronie był tylko dwa słowa: Księga Oświecenia. Można było się tego domyślić. Przekręcił parę kartek i zaczął czytać mniej więcej od środka tekstu.

„Spośród tych magów najszlachetniejszymi, najpotężniejszymi i budzącymi największy strach zawsze byli przedstawiciele Bractwa Skrzydła Nocy. Tylko oni odkryli sekret otwierania przejść miedzy tym światem, a położonym poniżej. Przez prawie trzy tysiące lat Nocy zazdrośnie strzeże tajemnicy Portali, które w potocznej mowie noszą nazwę Otchłani.”

Deimon wypuścił księgę z nagle zmartwiałych palców, a jak przez mgłę usłyszał głos Nemezis pytającej czy dobrze się czuje. Z odrętwienia wyrwało go dopiero pieczenie na policzku, gdyż przyjaciółka spoliczkowała go. W innych okolicznościach zapłaciłaby my za to piętnastoma minutami łaskotek, lecz w tych okolicznościach jednak był jej za to wdzięczny. Czarodzieje Bractwa Skrzydła Nocy...

Jesteś jednym z nich, Deimonie. Jednym z członków pradawnego i starożytnego rodu, dumnego i szlachetnego prawie dorównującego wielkością rodzinie twej matki. Przedstawiciele Bractwa wykorzystują moce demonów dla swych własnych celów, a dokładnie do szerzenia dobra.

„To mnie wcale nie cieszy.”

Nie spodziewałem się by tak było.

„Cóż za domyślność głosiku.”

Pamiętasz co o rodzinie twego ojca mówił Cyrus?

„On nic o nich nie wiedział nic nie mówił... zaraz powiedział coś o moim przodku Sargonie Wielkim.”
Tak. Sargon Wielki był pierwszym magiem Skrzydła Nocy, a żył przed prawie trzema tysiącami lat. Był założycielem Bractwa Skrzydła Nocy. Był bardzo potężny, a jak głosi legenda bogowie postanowili, że żaden inny mag nie będzie dysponował taką mocą przez sto kolejnych pokoleń. Tymi bogami w rzeczywistości było Zgromadzenie Wyklętych. Wiedzieli, że taka moc może stać się przyczyną katastrofy, gdyż demony zawsze kusiły przedstawicieli Bractwa by ci stali się apostatami, czyli mrocznymi magami.

„Ciekawą to ja mam rodzinkę. Moi przodkowie ze strony mamy pozbawili części mocy przodków taty, to jest chore. Zaraz mówisz w setnym pokoleniu narodzi się mag tak potężny jak Sargon.”

Masz racje historia twojej rodziny jest ciekawa, lecz przypomnij sobie co dokładnie mówiłem. Żaden inny mag nie będzie dysponował taką mocą przez sto następnych pokoleń, a to znaczy, iż objawi się ona dopiero w sto pierwszym pokoleniu.

- Deimon dobrze się czujesz.
- Co? – Zareagował dopiero po chwili, gdyż był tak pochłonięty rozmową z głosem, że nie zwracał uwagi na otoczenie.
- Siedzisz wpatrzony w tą księgę od dobrych piętnastu minut i nic nie mówisz.
- Przepraszam, ale prowadziłem ciekawą dysputę.
- Z kim? – Zapytała patrząc na niego jak na wariata.
- Z głosikiem, bo miał dość ciekawe informacje.
- Zamieniam się w słuch.
„Nie odpuszczę mu za bardzo mnie intryguje to tajemnicze Bractwo” – pomyślała, a on zaczął spokojnie opowiadać czego się dowiedział. Przez następną godzinę dyskutowali o rewelacjach „głosiku”.
- Powinieneś się położyć, gdyż jutro – powiedziała spoglądając na zegarek.– O przepraszam, już dziś wracasz do normalnej strefy czasowej.
- Oczywiście, mamusiu.
Za to oberwał od niej poduszką, a warto było jednak znieść to upokorzenie, aby choć na chwilę zobaczyć na jej twarzy uśmiech.
- Teraz przynajmniej wiemy dlaczego twój ojciec chciał ci dać tak dziwne imię – stwierdziła.- Deimon, znaczy się Demon, w końcu to całe Bractwo w końcu opiera się na mocy demonów.
- Pewnie masz rację siostra, ale ja już mam serdecznie dość tych wszystkich zawiłości. No to teraz idziemy lulu.
- Nie chce mi się.
- Natychmiast!
- Tak jest, panie komendancie.
- I taka odpowiedz mi się podoba.
- Tylko się nie przyzwyczajaj.
- Szkoda – powiedział, a jego zbolała mina była doprawdy mistrzowska.
- Byłbyś świetnym aktorem.
- O może spróbuje i zagram w Hamleta - rzekł wyciągając przed siebie prawą dłoń, na której pojawiła się czaszka i głosem pełnym ekspresji zaczął cytować:- „To be, or not to be, that is the question.”**
- Bluźnisz braciszku. Panie Hamlet, pora spać, bo ja już ledwo stoję na nogach.
- Tak się składa, że siedzisz.
- Oj czepiasz się.
Wstała z kanapy dała mu buziaka mamrocząc coś pod nosem, co od biedy można było wziąć za życzenia kolorowych snów i już jej nie było.
Demonowi jednak wcale nie chciało się spać, a gdy spojrzał na piękny złoty las spowity we mgle oraz świetle księżyca wiedział gdzie spędzi najbliższą godzinę. Przemieszczenie się do lasu zajęło mu niewiele czasu, gdyż spacer po starych murach Cytadeli był o wiele bardziej pociągający niż przeniesienie się tam za pomocą magii. Sam las był piękny, a teraz dodatkowo pogrążony w ciszy i śnie. Młodzieniec sam nie wiedział jak długo po nim spacerował, lecz włóczył się po nim bez celu nie wybierając żadnego konkretnego kierunku, tym samym pozwalając by nogi same go niosły. Zaczął iść wzdłuż potoku spływającego ze skałek i tak trafił na polanę, która była całkowicie pogrążona w mroku. Pomyślał tylko, że powinien chyba wznosić modły dziękczynne za zmyły godne wampira, bo tylko dzięki nim dostrzegł cos czarnego, bardzo dużego i przypominającego węża. Koło tego czegoś co na pewno było wężem poruszył się inny kształt tym razem biały. Okazał się on tygrysem, a sądząc po rozmiarach syberyjskim.

To Isztar Królowa Węży i Mar tygrys twojego dziadka.

Deimona wyraźnie uspokoiły te słowa, bo już bez żadnych ceregieli podszedł do tygrysa, który był najbliżej i siadając na trawie po turecku zaczął głaskać go po sierści. Tygrys w odpowiedzi zaczął lizać jego druga rękę. Młodzieniec nie dziwił się swojemu dziadkowi w końcu był to symbol ich rodu. Bardzo dobrze słyszał jak wężyka porusza się za nim i zbliża, lecz nie reagował, a zrobił to, gdy ta oparła głowę na jego udzie.
- Witaj!
Wysyczała, a on nie odpowiedział tylko spojrzał w jej złote oczy. Sama wężyka była cała czarna tylko nad oczami miała dwie czerwone kreski.
- Miałam nadzieje że przyjdziessssz.
- Doprawdy?
- Tak, gdyż dużo o tobie sssłysszałam.
- Ja o tobie nie. Kim jesteś?
- Królową Węży, która zamiessszkuje ten lasss już od bardzo dawna tak jak moje przodkinie. Każdy kolejny dziedzic dawał nam pozwolenie na to. Czy i ty będziessssz kontynuował tą tradycję pozwalając mi tu pozossstać.
- Oczywiście – wysyczał i uśmiechnął się do siebie widząc zadowolenie w oczach Isztar. Nie powiedzieli do siebie nic więcej, a ona odeszła w sobie tylko znanym kierunku, podczas gdy on bawił się z tygrysem dopóki nie poczuł zmęczenia. Już przed samym snem pomyślał, że to będzie nie lada wyzwanie dla niego i Severusa, jeśli nie chcą się zagryźć będą musieli postarać się poznać od nowa. Kto wie jak to się skończy, a na jego usta wypłynął iście ślizgoński uśmiech i zasną.

W pewnym domu siedział mężczyzna o długich czarnych włosach i oczach czarnych jak noc, a pomieszczenie pogrążone było w ciszy. W jego dłoni znajdował się kieliszek wina, który już dawno został zapomniany. Wpatrywał się on w ogień płonący w kominku niewidzącym wzrokiem, a żar dający zwykle uczucie ciepła był zimny. Severus Snape nie zauważył kiedy w pokoju pojawił się inny czarnowłosy mężczyzna o jadowicie zielonych oczach i nie usłyszał jak podchodzi on do drugiego fotela koło kominka, aż do momentu, gdy mebel lekko zaskrzypiał pod ciężarem przybysz.
- Już jesteś?
- Już? – Zapytał zdziwiony.- No tak zapomniałem o pętli czasu.
- Dyrektor oddał cię pod moja opiekę do rozpoczęcia roku szkolnego – powiedział i spojrzał na Deimona ciekawy jak zareaguje, gdyż wiedział, że Albus pozbył się go jak niewygodnego ciężaru. Zdziwiło go, że na twarzy młodzieńca dalej gościł uprzejmy uśmiech, lecz nie dał się zwieść. Miszra zawsze tak robił, aby uśpić czujność przeciwnika nigdy nie okazując emocji i zawsze uśmiechając się miło. Dopiero, gdy zobaczyło się jego prawdziwy uśmiech wiedziało się, że poprzedni wyraz twarzy stanowił tylko grymas.
- Szczerze mówiąc cieszy mnie to, bo gdybym był pod opieką któregoś z członków Zakonu moja swoboda była by dość ograniczona, a do tego co planuje jest mi ona niezbędna.
- Co takiego planujesz?
Deimon spojrzał na mężczyznę z zastanowieniem.
- Chce nosić nazwisko mojego prawdziwego ojca – powiedział obserwując uważnie jego oblicze.- Mój adwokat już przygotowuje odpowiednie dokumenty – gdy skończył mówić na zsunęła maska obojętności, a pojawił się kompletny szok wywołany jego słowami.
- Ministerstwo raczej nie będzie tym zachwycone i na pewno będzie robić dużo problemów.
- Wątpię, bo mój adwokat będzie działał pod szyldem Grupy W – rzekł uśmiechając się ironicznie.- Minister wie, że gdyby zaczął robić problemy mogłoby się to źle skończyć dla jego interesów, a biorą pod uwagę, iż mamy udziały w większości interesów przynoszących jakieś zyski czarodziejom to będzie miał.
- Czemu chcesz nosić jego nazwisko? - Wzrok mężczyzny był niedowierzający, jakby to co usłyszał było tylko wytworem jego wyobraźni. „Dlaczego on chce nosić nazwisko nieznanego sobie mężczyzny. Mężczyzny powszechnie uznawanego za mordercę, kryminalistę i bóg wie co jeszcze. Przecież przez całe życie to Potter’a uważał za ojca.” W końcu nie otrzymując odpowiedzi zadał ponownie pytanie:- Dlaczego?
- Bo był moim ojcem, a z resztą sam nie wiem – powiedział spokojnie.- Chce nosić jego nazwisko, a nie nazwisko człowieka, który uzurpował sobie prawo do bycia moim ojcem. Jestem mu wdzięczny za to co dla mnie zrobił, jednak nie chce być uznawany za kogoś kim nie jestem. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko temu?
- Oczywiście, że nie. Jestem szczęśliwy z tego powodu.
Deimon nagle się roześmiał, a Severus patrzył na niego zaskoczony i kompletnie zbity z tropu. „O co chodzi temu bezczelnemu dzieciakowi” zadał sam sobie pytanie i wkrótce pożałował swojej ostatniej wypowiedzi.
- Zauważyłeś, że siedzimy tu od pół godziny i nasza rozmowa jest, aż do bólu poprawna – rzekł, gdy skończył.- Żadnych obelg, przekleństw i tak dalej. To doprawdy niezwykłe i szokujące biorąc pod uwagę doświadczenia z przeszłości.
Gdy do mężczyzny dotarł sens słów chłopaka również się roześmiał. „Ten dzieciak był niesamowity i teraz tak podobny do Miszry. Teraz? Czy może on był taki zawsze, lecz tylko ty starałeś się tego nie zauważać czyniąc z jego życia piekło za domniemaną zdradę Lily?” Szeptał jakiś złośliwy głosik w jego głowie, a on sam wiedział, że nigdy nie pozna odpowiedzi na to pytanie. Obaj byli pewni, że uczynienie ich stosunków normalnymi będzie trudne, ale wykonalne. Na pewno nie będzie nudne, bo bez zgrzytów się nie obejdzie.
- Nie masz co marzyć, że zawsze będę taki miły.
- Tego to ja jestem pewny, ale ciekawi mnie jak to się skończy – stwierdził filozoficznie z demonicznym uśmiecham.
Severus nagle poczuł ból w ramieniu. Palił go Mroczny Znak, a to oznaczało, że Czarny Pan go wzywa. Podniósł wzrok na Deimona i zobaczył lekkie skinięcie głowy. „Skąd wiedział, przecież nie dałem nic po sobie poznać” - pomyślał.
- Nie zastanawiaj się na tym – rzekł młody Merweredo.- Powiedzmy, że mam dar, a teraz lepiej już się zbieraj.
- A ty?
- Ja sobie poradzę – odparł.- Idź, bo jak znam Toma to nie lubi spóźnialskich.

Objaśnienia:
* Milczenie jest wymowniejsze od słów
** Być albo nie być, oto jest pytanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cissy
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Czarodzieji Słońca i Księżyca

PostWysłany: Pią 11:18, 30 Cze 2006    Temat postu:

No wreszcie! Heh. Poczucie humoru objawia sie coraz częściej Very Happy. Brawo. Cenię tą cechę w opowiadaniach Smile. Jak widać Deimon ma jednak 'mocną' głowę...
Pisz następny rozdział. Chcę zobaczyć reakcję trzmiela na widok Harry'ego. To może byc niezłe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aravan de'Deiamalthe
KRÓL



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Mrocznej Furii

PostWysłany: Pią 11:33, 30 Cze 2006    Temat postu:

Good, very good! Super rozdział Smile i i dłuugi i w ogóle Razz JA CEM NASTĘPNY Wink
HEHE w Hogwarcie będzie dię działo.........


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
el_lothril
Łowca



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Jazzu

PostWysłany: Pią 11:34, 30 Cze 2006    Temat postu:

Super! Dopiero co przeczytałam ten rozdział, a już nie mogę doczekać się kolejnego. Fabuła jest cudowna! I zauważyłam, że robisz mniej błędów (albo to ja, wciągnięta fabułą, nie zauważyłam ich:D). Chwali ci się to. No nic, poczekam na następny rozdział.
Na razie nie mam żadnych pytańWink
Pozdrowienia i najlepsze życzenia
el


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaziu15
Obywatel



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piekła Rodem:D

PostWysłany: Pią 13:04, 30 Cze 2006    Temat postu:

Fajny rozdział, podobają mi się już twoje pomysły, i już rozumiem po co im te inne umiejętności. Brakuje mi tylko czegoś, co dodało by smaczku. Np. dozy erotyzmu.
Pozdro i weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 15:57, 30 Cze 2006    Temat postu:

Cytat:
HEHE w Hogwarcie będzie dię działo.........


Będzie, bo autorka ma super pomysły. Smile

Cytat:
Fabuła jest cudowna!


Masz rację, a z tego co widzę to będzie coraz lepiej. Smile

Cytat:
Brakuje mi tylko czegoś, co dodało by smaczku. Np. dozy erotyzmu.


Poczekaj na rozmowy z Lucjuszem i Severusem, a ponieważ to już w następnym rozdziale to raczej nie długo, gdyż jest od rana sprawdzony, lecz autorka nam zasłabła i wypoczywa po pisaniu ósmego rozdziału. Smile
Powrót do góry
Madius
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:59, 30 Cze 2006    Temat postu:

Zapomniałem się lognąć i ten powyższy post jest mój. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
el_lothril
Łowca



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Jazzu

PostWysłany: Pią 17:27, 30 Cze 2006    Temat postu:

Czyli kiedy będzie nowy rozdział?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin