Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna MITHGAR ŚWIAT FANTASY
FORUM ZOSTAŁO PRZENIESIONE NA http://mithgar.jun.pl/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Harry Potter i Straszna Prawda
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bloomi19
Wojownik



Dołączył: 06 Cze 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 23:28, 02 Gru 2006    Temat postu:

właśnie przeczytałam dalszą część i stwierdzam, że treść opowiadania jest coraz lepsz, wręcz nie mogę doczekać się dalszej części Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ares
Wojownik



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekielnych Otchłani

PostWysłany: Pią 23:08, 08 Gru 2006    Temat postu: Rozdział 5

Kiedy Snape aportował się w pobliżu Dziurawego Kotła, był przerażony, ponieważ miał się spotkać na Pokątnej z Lucjuszem Malfoyem. Najpierw poszedł do Apteki i kupił potrzebne mu składniki do Eliksiru Tojadowego, dla Lupina. Wychodząc z niej zobaczył na ulicy, co go bardzo zdziwiło, zdenerwowanego Lucjusza.

- Jesteś jak zwykle punktualny- mruknął na powitanie Severus.

- Czas to pieniądz, a punktualność to moja cecha- odpowiedział Malfoy, przy okazji rozglądając się na boki

- Coś się stało?

- Nie nic, wszystko w porządku – burknął arystokrata.

- Na pewno?

- Tak.

- To czemu rozglądasz się na boki?

- Sev, powiem ci tylko ze względu na naszą znajomość.

- Opowiadaj.

- Mamy kłopoty.

- Jakie kłopoty? - Severus spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Uniósł brwi, w
charakterystyczny dla siebie sposób.

Lucjusz westchnął i zaczął mówić.

- Wiesz że nie robię tego z własnej woli. Czuję wstręt do Czarnego Pana, ale jednocześnie boję się. Boję się o Dracona, jego matka bez wahania wyda go Czarnemu Panu. Wielki Lord i te jego metody… Owszem jestem za ograniczaniem praw szlam ,ale nie za zabijaniem i torturowaniem ich. Gdybym nie miał syna, już dawno skończyłbym z tym.

- Mów wreszcie o co chodzi! – zdenerwował się Severus.

- Voldemort ma Pottera

Snape zaniemówił na chwilę. Dopiero po kilku minutach, dotarło do niego, co powiedział mu przyjaciel.

- Coś ty powiedział?! – zapytał zdenerwowany.

- To co słyszałeś.

- Od kiedy go ma? W jaki sposób go złapał?

- Jest u nas od trzech dni. Przyprowadził go jeden z tych nieznanych nam Śmierciożerców.

- Bezimienny?

- Nie. To ten co Avery powiedział mu, że wygląda jak pół dupy zza krzaka.

- McGregor.

- Tak właśnie ten. Stał się teraz prawą ręką Czarnego Pana.

- W jakim stanie jest Potter?

- Sev, co za pytanie – sarknął. - Przecież wiesz dobrze jak wyglądają dorośli czarodzieje po jednej naszej rundzie, a co dopiero po sześciu.

- To raczej powinniście świętować, a nie mieć problem do zmartwień

- Przez tego bachora mamy poważne kłopoty.

- Co może wam zrobić skatowany Potter?

- Musieliśmy spieprzać z Czarnego Pałacu.

- Dlaczego?

Lucjusz uśmiechnął się w odpowiedzi.

- Wiesz kto to jest Lambertini? – zapytał.

- Nie, nie słyszałem o nim- skłamał Snape.

- Ten Lambertini zna Pottera i chce go odzyskać. Wynajął ludzi żeby przyprowadzili mu chłopaka.

- Dlaczego Czarny Pan mnie nie wezwał?

- Jesteś mu potrzebny w szkole, ale nie bój się i ty będziesz mógł się odwdzięczyć smarkaczowi.

- Na pewno skorzystam. Gdzie teraz przebywacie?

- Nie wiem. Sam-Wiesz-Kto ma nas powiadomić. Są przy nim jego Bezimienni.

- Dobrze. Dziękuję ci za spotkanie.


Serverus nie czekał ani chwili dłużej po odejściu Lucjusza, tylko od razu teleportował się do domu Remusa Lupina.

******


Kiedy Harry znów się ocknął, był spragniony. Nie mógł się ruszyć, a chciało mu się pić. Ostatkiem sił zdołał jedynie usiąść na lodowatej posadzce.

Widział, niezbyt wyraźnie ale widział. W pomieszczeniu panował półmrok, gdyż pochodnie już wygasły. Dostrzegł jedno zakratowane okno. Światło, które emanowało z tej dziury w ścianie, szumnie nazwanej oknem, padało na półmisek.

Jedynym sposobem dotarcia do naczynia było przyczołganie się do niego. Za każdym razem gdy się poruszał ból był coraz silniejszy, ale w końcu dotarł do celu. W półmisku znajdowała się woda, ukojenie dla jego ust, gardła i coś czego teraz najbardziej potrzebował.

Nie zdążył się napić, gdyż dostrzegł coś, co przykuło jego uwagę. Był to człowiek. W mroku nie mógł rozpoznać tej osoby. Ale wiedział jedno, jeżeli ta osoba znajduje się w lochach Voldemorta, to musi być po ich stronie.

Podczołgawszy się do osobnika, na pierwszy rzut oka wiedział że ta osoba jest w gorszym stanie niż on. Jedyną rzeczą, jaką mógł zrobić, to obmyć twarz i rany tego człowieka. Po obmyciu go nadal nie wiedział kto to jest, po prostu nigdy w życiu go nie spotkał ani nie widział. Ze
zmęczenia i braku sił nie dał rady już poczołgać się do półmiska z
wodą, a co dopiero do miejsca w którym się obudził.

Poczuwszy, że odzyskał odrobinę sił podczołgał się do naczynia i obmył sobie twarz, w tym samym momencie tajemniczy osobnik odzyskał przytomność:

- Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? – zapytał nad wyraz przytomnie.

- Jestem Harry, a jesteśmy w lochach Voldemorta. Miejsca naszego pobytu niestety nie znam

- Nie - wymamrotał. Nagle, jakby coś sobie przypomniał. Otworzył szeroko oczy. - O, nie – jęknął.

Siedzieli przez kilka minut w ciszy. W końcu Harry zapytał:

- Proszę pana, czy wie pan coś o tym miejscu? Gdzie my jesteśmy?

- Tak, wiem dość dużo o tym miejscu. Znajdujemy się Jaszczurzym Dworze.

– Skąd…?

- Skąd to wiem? Znałem właściciela tego dworu.

- Znał pan?

- Tak, znałem. Voldemort go zabił.

- Dlaczego to zrobił?

- Mój znajomy sprzeciwił mu się, nie popierał wielu metod Czarnego Pana. Lord zabił go, zanim ten miał wydać polecenie strażnikom.

- Jakim strażnikom? Jakie polecenie?

- O strażnikach wiele by tu opowiadać, a teraz nie jesteśmy na siłach aby o tym mówić. Tym poleceniem miało być wypędzenie Śmierciożerców z jego Dworu.

- Rozumiem.

- Chłopcze jest tu coś do picia?

- Tak, woda. Jest w półmisku koło mnie.

Harry nagle poczuł niesamowity ból w plecach. Musiał jakoś zmniejszyć ten ból, dlatego ostatkiem sił podczołgał się do ściany, chcący poczuć jej zimno.

- Chłopcze nic ci nie jest?

- Nie nic, to tylko chwilowy ból – powiedział lekceważąco.

Mężczyzna przyglądał mu się przez chwilę

- Chwilowy, ale bardzo silny – stwierdził. - Oni chcą cię złamać, wytrzymałeś sześć rund to i wytrzymasz jeszcze to, a nawet więcej. Przygotuj się na ból fizyczny jak i psychiczny.

- Skąd to pan wszystko wie?

- Bo znam Toma, uczyłem go tego co sam umiem. Można to uznać za faworyzowanie ucznia i tak w istocie było. Byłem nauczycielem eliksirów w Hogwarcie, opiekunem Slytherinu, ale nigdy nie mogłem zrozumieć tej różnicy między Gryfonem i Ślizgonem. Nie wiedziałem i do tej pory nie wiem dlaczego te dwa domy tak się nienawidzą. Zapewne nigdy o mnie nie słyszałeś, ale dla twojej wiadomości, nazywam się Horacy Slughorn.

- Profesorze?

- Tak?

- Ja chciałem podziękować.

- CO?!

- Chciałem panu podziękować

- Za co?

- Za to zaklęcie które pan rzucił wczoraj ostatkiem sił, a mógł się pan uratować. Robiąc to skazał się profesor na śmierć, w ten sposób zginie pan przeze mnie.

- To była moja decyzja, o ile dobrze pamiętam. Harry z tego miejsca nie da się ot tak teleportować, nawet sam Voldemort nie ma dostępu do wszystkich miejsc tego Dworu. Nie zginę przez ciebie, gdyż ja już byłem skazany na śmierć. Byłem w lochach Jaszczurzego Dworu
wcześniej od ciebie.

******


Remus Lupin teleportował się na Grimmuald Place 12, używając proszku Fiuu. Jego odczucia były różne, raz niepokoił się o Harry’ ego, a innym był wściekły na siebie, że pozwolił mu ot tak odejść.

Wiedział, że jeżeli Harry jeszcze żyje to trzeba mu pomóc. Najchętniej zamieniłby się z nim miejscami, oddałby za niego życie gdyby tylko mógł. Gdyby nie upór Dumbledore’ a, wziąłby Harry’ ego do siebie już czternaście lat temu, ale Albus jak zwykle musiał się wtrącić i uznał że chłopak będzie najbezpieczniejszy u Petunii, gdyż tam żyła jego matka i tam jest jego dom. I jemu i Severusowi, coś w tym wszystkim nie pasowało, ponieważ gdy Harry przebywa w Norzelub na Grimmuald Place 12, to te domy otacza bardzo potężna a zarazem nieznana im moc. Jedynie w Hogwarcie tej mocy nie czuć. Obaj przypuszczali, że jedynie tam Harry czuje się bezpieczny. Musiał skontaktować się ze swoim informatorem, jedynie ten mógłby im pomóc w
sprawie Harry’ ego.

Za chwilę miało się odbyć zebranie Zakonu Feniksa. Lupin zastanawiał się, jak przekazać wiadomość Zakonnikom. Jak powiedzieć Molly, że Harry został uwięziony przez Voldemorta i prawdopodobnie już nie żyje. Jak zareagują Ron, Hermiona, Ginny i Nevill. Dungowi się oberwie bo to on go pilnował, ale jak zwykle wyjdzie z tego cało i bez szwanku, bo jest przydatny Dumbledorowi.

- Dzień Dobry, Molly - powiedział siadając na starym krześle w kuchni.

- Dzień Dobry Remusie - odpowiedziała.

- Gdzie jest reszta i Artur?

- Ty jesteś pierwszy, a Artur jest na górze z dziećmi.

- Aha. Wiesz może czy został już wybrany nowy nauczyciel do Obrony?

- Tak, został nim Marcel Shadow.

- To on wrócił? – zdziwił się Remus.

- Znasz go?

- Tak, to przyjaciel Lily.

- Pewnie jest dobry z Obrony, a co ty taki przygnębiony?

- Owszem, jest świetny. A co do drugiego pytania, to dowiesz się na zebraniu – powiedział.

Wszyscy przybyli, czekali już tylko na Albusa. Remus był zadowolony, że to nie on będzie musiał przekazać Zakonowi, iż Harry jest w niewoli. Lupin jak zwykle podczas zebrań trzymał się blisko Severusa. Gdy Albus przyszedł kuchnia została zamknięta ze względu na dzieci.
Dumbledore miał już zaczynać zebranie, ale Snape mu przerwał:

- Dyrektorze zanim cokolwiek powiesz na tym zebraniu musisz wysłuchać tego co ja ci mam do powiedzenia.

- Oczywiście mów, będę słuchał.

- Potter został porwany

- Porwany?!

- Tak.

- Przez kogo?!

- Przez Czarnego Pana, oczywiście – prychnął.

- Jak to możliwe, przecież w tym domu miał być bezpieczny do następnego roku.

- Owszem, tylko że nasz Złoty Chłopiec ni pomyślał o konsekwencjach ucieczki.

- Dung! Masz się dowiedzieć gdzie jest więziony Harry, bo
inaczej zamiast przytulnej celi w Azkabanie załatwię ci pocałunek dementora - zdenerwował się Albus.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ares dnia Sob 13:43, 09 Gru 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ferox
Obywatel



Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:39, 09 Gru 2006    Temat postu:

Powiem szczerze, że jestem mile zaskoczona. Twój styl pisania poprawia się z rozdziału na rozdział, choć mogłyby być one odrobinkę dłuższe. Poza tym jest dobrze, nawet bardzo dobrze! Pozdrowienia i pisz tak dalej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Smok
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 12:43, 09 Gru 2006    Temat postu:

1. Fabuła: podoba mi się, nie mam do niej żadnych zastrzeżeń
2. Styl: rzeczywiście poprawia się, interpunkcja nadal kwiczy.


Cytat:
Wiesz że

Cytat:
wyraźnie ale

Cytat:
wiedział że

To są tylko przykłady. Cały tekst jest pełen takich prostych błędów interpunkcyjnych.

3. Inne:
Cytat:
T co słyszałeś.
Literówka
Cytat:
szlam ,ale
spację stawiamy za przecinkiem Wink
Cytat:
Dumbledorowi

Dumbledore'owi


Cytat:
Dzień dobry, Molly

Cytat:
Dzień Dobry Remusie

To w końcu z wielkiej litery, czy małej? Małej

4. Długość: Możliwa (1538 słów, 5.5 strony formatu A4).

Czekam na ciąg dalszy.

Pozdrawiam
Smok


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
el_lothril
Łowca



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Jazzu

PostWysłany: Sob 15:24, 09 Gru 2006    Temat postu:

To prawda: twój styl wciąż się poprawia, ale błędów nadal jest dużo. No i to trochę niepodobne do Dumbledore'a, by tak szybko się wściekał. Musisz trochę popracować nad tym, jak twoje opowiadanie trzyma się kanonu. Na razie są to cienkie nitki, które mogą się w każdej chwili urwać.
Pozdrowienia i najlepsze życzenia
el


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Feniks
Poszukiwacz Przygód



Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sob 15:30, 09 Gru 2006    Temat postu:

suuper byle tak dalej nie przestawaj pisz!!!Exclamation

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bloomi19
Wojownik



Dołączył: 06 Cze 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 17:19, 09 Gru 2006    Temat postu:

opowiadanie extra mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać bo naprawdę miło jest czytac twoje opowiadanie.
Życzę dużo weny:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ares
Wojownik



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekielnych Otchłani

PostWysłany: Sob 23:10, 09 Gru 2006    Temat postu:

Harry nie miał sił się poruszać po czterdziestu dwóch godzinach stania przy ścianie. Horacy spał, ale on nie dał rady, bo ból kości był zbyt mocny. Pragnął śmierci, ale też nie chciał się poddać Voldemortowi. Po godzinie takiego siedzenia i rozmyślania zauważył że Slughorn zaczyna się przebudzać. Był bardzo zdumiony jak zobaczył że jego nowy znajomy tak jakby nie odczuwał żadnego bólu po ostatnich rundach, zwyczajnie do niego podszedł, siadając obok niego.

- Dzień Dobry, Harry - powiedział Slughorn siadając.

- Dzień Dobry.

- Ktoś wymiotował?

- Tak, pan.

- Kto mnie odwrócił żebym się nie udławił?

- Ja.

- Dziękuję.

- Pewnie chcesz wiedzieć jakim sposobem się tutaj znalazłem?

- Oczywiście. Ale nie musi mi pan o tym mówić, jeżeli pan nie chce.

- Zdecydowałem się opowiedzieć ci o tym wszystkim.

- Dlaczego się pan zdecydował?

- Dlatego, że zacząłem ci ufać.

- Dziękuję. Ja też panu ufam.

- Jako jedenastoletni czarodziej poszedłem do Hogwartu. Tiara przydzieliła mnie do Slytherinu, fascynowałem się eliksirami i iluzją. W Domu Węża nie miałem zbyt wielu przyjaciół, jak sam pewnie wiesz w tym domu panują cechy takie jak władza, pieniądze, moc magiczna i czystość krwi. Już pierwszego dnia żałowałem że trafiłem do Ślizgonów, zawsze chciałem być Gryfonem bo tam miałbym przyjaciół. Ale z dniem trafienia do Slytherinu stało się to niemożliwe. Do tej pory nie rozumiem tej nienawiści pomiędzy tymi domami. Po ukończeniu eliksirów poszedłem na Studia Aurorskie, wtedy ta praca była bardzo opłacalna. Za namową przyjaciela zacząłem studiować eliksiry, zostałem Mistrzem Eliksirów.
Dostałem się również do Szkoły Nauczyciela, aby mieć tytuł Profesora. Nie tak łatwo jest zostać nauczycielem. Dumbledore przyjmuje ludzi na stanowiska bez tego tytułu, w ten sposób profesurę mają za darmo. Ja dostałem propozycję zostania nauczycielem Eliksirów w Hogwarcie. Przyjąłem ją, uczyłem kilkanaście lat, ale po usłyszeniu co wyprawia Tom Riddley odszedłem. Ale ten mnie szukał przez te wszystkie lata, aż wreszcie dopadł.

- Wystarczy chcieć trafić do jakiegoś domu i to się stanie, ja tak zrobiłem - odparł Harry.

- Nie rozumiem.

- Tiara Przydziału powiedziała mi że pasuje do wszystkich Domów ale najlepiej do Slytherinu i Gryffindoru. Chciała mnie przydzielić do Węży, ale ja tam nie chciałem być, więc dała mnie do Gryfonów.

- Harry jeżeli myślisz że Tiara posłuchała twojej prośby to jesteś w błędzie. Ona ocenia duszę, a ty najbardziej z czterech domów pasujesz do Gryffindoru, co już niejednokrotnie udowodniłeś.

- Przecież pan mnie zna.

- Nie znam, ale przez te parę dni zdążyłem poznać twoja duszę. Jesteś prawdziwym Gryfonem.

- Ja myślę że jeżeli Gryfoni i Ślizgoni nie będą się chcieli nienawidzić to przyjaźń między nimi jest możliwa.

- Z jakiego przykładu do tego wywnioskowałeś?

- Przykładem jesteśmy my sami. Myślę że trzeba najpierw poznać człowieka, a dopiero potem go oskarżać.

- Nigdy nie pozna się duszy człowieka do końca.

- Ma pan dzieci?

- Nie, nie mam.

- A żonę?

- Nie. W Hogwarcie miałem dziewczynę nazywała się Afrodyta Stagil. Była Gryfonką, pochodziła ze szlacheckiej greckiej rodziny, tylko że biednej. Ja natomiast byłem bogaty, ale tytułu nie miałem. Związek ten był zaakceptowany przez jej jak i moich rodziców. Byłem z nią tylko dla tego tytułu i ona o tym wiedziała, ale potem to już było całkiem inaczej. Wiedziałem ze ją kocham, ale jej nigdy o tym nie powiedziałem.

- Ale pan też jest czystokrwisty, to znaczy że szlachecki.

- Nie, czystokrwisty nie oznacza byciem szlacheckim. Czystych czarodziejów możemy podzielić na szlacheckich i zwykłych. Są jeszcze inne podziały, ale są one bardzo rzadko spotykane. Jeden z nich już wygasł, i tak samo będzie z tymi innymi.

- Dlaczego się pan nie ożenił?

- Bo Afrodyta wyjechała i urwał się mi z nią kontakt.

- Nie szukał jej pan?

- Szukałem, nawet byłem za nią w Grecji

- Rozumiem.

– Harry, myślę że powinniśmy sobie mówić po imieniu. Zgadzasz się?

- Tak, będę zaszczycony. – Uśmiechnął się chłopak. – Horacy, ja myślę że nie dam już rady - dodał Harry.

- Nie możesz się tak szybko poddać!

- Jest mi to obojętne. Ja chcę umrzeć.

- Chcesz zadowolić Voldemorta?

- Wiesz, że to nieprawda.

- Nie możesz się poddać, oni będą cię torturowali fizycznie jak i psychicznie, ale ty nie możesz się złamać. Bądź taki jak twój ojciec, James Potter. Patrz na Śmierciojadów z pogardą, obrzydzeniem i niechęcią. Pokaż im, tak jak twój ojciec, że nie jesteś byle kim, pokaż że jesteś potężnym czarodziejem, takim, że nawet Voldemort nie jest cię w stanie złamać. Udowodnij że jesteś godny noszenia swojego nazwiska, udowodnij że jesteś prawdziwym Potterem!

- Znał pan mojego ojca?

- Tak, znałem nie tylko jego, ale i twoją matkę, Syriusza, Remusa. Uczyłem ich eliksirów w Hogwarcie, potem byłem doradcą.

- Jakim doradcą?

- Jestem strasznym materialistą, doradzałem twojemu ojcu w różnych sprawach. Można to powiedzieć mieliśmy wspólne interesy.

- Teraz rozumiem dlaczego mam taki majątek w skrytce?

- Skrytce? Masz wszystkie pieniądze w jednej?

- Tak, w jednej.

- Dziwne.

- Dlaczego dziwne?

- Nie, nic. Powiedz mi jaki numer ma twoja skrytka?

- 315.

- Skąd wiesz o tej skrytce? Kto ci dał klucz do niej?

- Rodzice zapisali mi ją w testamencie. Przekazał mi ją Dyrektor przez Hagrida.

- Teraz wszystko jasne.

- Co jest jasne?

- Twoi rodzice spisali dwa testamenty. Jeden główny i drugi pod-testament. Główny znajduje się w twoim domu solidnie ukryty. Świadkiem pod-testamentu był Albus i to dla tego ten znajdował się u niego, natomiast nie wiem kto był świadkami tego głównego. Dostałeś tylko to co było w pod-testamencie.

- Ale mi więcej nie potrzeba i tak dziedziczę już majątek Syriusza Blacka, który w dodatku uczynił mnie jedynym spadkobiercą majątku rodu Black.

- Jak to?

- Zapisał mi to w testamencie.

- Aha, rozumiem. Ale musisz przyjąć to co ci się należy.

- To i tak nie ważne, główny testament zaginął.

- Na pewno się znajdzie. Fortuna twojego ojca była ogromna.

- Ogromna?

- Tak, to co teraz posiadasz to nic w porównaniu z tym majątkiem, o którym ja wiem. Przypuszczam że twój ojciec miał wiele tajemnic przede mną i nie o wszystkim mi mówił. To co masz w skrytce odziedziczonej po nim to jedynie część pieniędzy, które zarabiał jako auror.

- Ale mówisz że ten majątek był ogromny, przecież mój ojciec nie mógł tyle zarabiać jako auror Ministerstwa.

- Mylisz się, jedynie on mógł tyle zarabiać, ale to już inna historia. Owszem jako zwykły auror nie mógł tyle zarabiać, miał tą pracę jako dorywczą a i tak więcej w niej przebywał.

- To mój ojciec nie był aurorem?

- Był, ale miał jeszcze jeden zawód.

- Jaki?

- Był prawnikiem magicznym jak i mugolskim.

- CO?!

- Nie słyszałeś o tym?

- Nikt mi nie powiedział- powiedział, ale nie dane mu było dokończyć gdyż przyszli po niego Śmierciożercy.


Zabrali go do Wielkiego Hollu Jaszczurzego Dworu gdzie zarazem była i sala tortur. Na tronie siedział nie kto inny jak Voldemort, a wokół jego nóg oplatała się Nagini. Był tam kominek, a na środku stalowy stół służący do rozkrzyżowania ofiary i półki z przyrządami służącymi do „zabawy”. Stół do tortur był z litej stali i miał wbudowane cienkie szyny w kształcie litery X, na których zamontowane zostały skórzane pasy służące do przytwierdzania rąk i nóg rozkrzyżowanej na stole ofiary.
Szyny umożliwiały przesuwanie pasów, tak aby dopasować ich rozpiętość do wzrostu torturowanego człowieka. W rzędzie przed Voldemortem stali Śmierciozercy bez masek: obaj Malfoyowie – Narcyza i Lucjusz, Nott, Avery, Bellatrix, Crable, Goyle, i wielu innych oraz byli jeszcze ci w czarnych maskach.

- Poczuj się zaszczycony Potter że widzisz nas bez masek, chyba wiesz co to oznacza, to że nie wyjdziesz z stąd żywy. Nott zaczynaj zabawę.

Nott podszedł do Harry’ ego i zaczął mu zgniatać nogą dolnego członka, następnie rozebrał go i chciał zgwałcić, ale stało się coś co nikt się nie spodziewał:

- Zbessssss-zzzzz-cze-ssssss-zzzzzz-cza-sssssssszzzzzzz Wężo-uuuusssssssss-tego. Be-zzzzzzzz gwa-łtuuuuuuuu - zasyczała Nagini do Czarnego Pana.

- Nott bez gwałtu. Zrób coś innego - rozkazał Voldemort.

Nott uśmiechnął się krzywo, ale zrobił zaraz coś gorszego. Podał Potterowi dwie fiolki Eliksiru Czuwania, następnie przykuł go do stołu i bił go pejczem zakończonym ołowianymi kulkami.
Gdy skończył, zrobił coś co nikomu nie przyszłoby na myśl, wziął pochodnie i przypalał chłopaka, tym samym podgrzewając patyk różdżką. Potter nawet raz nie pisnął, jedynie co było widać to grymas bólu na twarzy i łzy płynące z oczu.
Salomon kazał chłopaka zakuć w łańcuchy tak żeby wisiał ale nie mógł nawet drgnąć, a sam wziął mały ośmiostrzałowy rewolwer. Padł pierwszy strzał w stronę chłopaka, tym razem chłopak zaczął krzyczeć. Wystrzelono siedem następnych, tylko że nie trafiły do celu, bo tuż przed chłopakiem wytworzyła się tarcza. Kajdany otworzyły się, a Potter machnął ręką w stronę Notta wypowiadając zaklęcie. Zemdlał.



******


Remus Lupin wyciągnął lusterko dwukierunkowe i wypowiedział imię osoby z którą chciał porozmawiać. Druga osoba odebrała wiadomość.

- Peter gdzie jesteście? - zapytał Remus

- A więc już wiecie? - odpowiedział Glizdogon

- Tak, co z Harrym?

- Jest w ciężkim stanie. Torturują go na magiczny i na mugolski sposób.

- Mugolski?

- Tak. Nott do niego strzelał.

- Peter na miłość Boską zrób coś!!!

- Zrobiłem.

- Co zrobiłeś?

- Dałem mu patyk Dersera i opatrzyłem rany przy okazji wyciągnąłem kulę.

- Po jakie gówno dałeś mu ten patyk?

- Harry miał wybuch mocy.

- CO?!

- Horacy Sughorn skłoni go do kolejnego wybuch, ale musi być on skierowany na patyk.

- Ty chcesz zbudować różdżkę, a jak się nie uda?

- To wtedy będziemy się martwić.

- Gdzie się znajdujecie?

- Jesteśmy w Jaszczurzym Dworze. Nie znam położenia, ale wiem jedno ten dwór należy do Potterów.

- Do Potterów?!

- Szukaj wśród Potterów a znajdziesz lokalizacje Jaszczurzego Dworu - przerwał połączenie.


******



Harry obudził się następnego dnia z niesamowitym bólem. Zauważył że Slughorn się w niego wpatruje.

- Harry musimy porozmawiać - powiedział były nauczyciel eliksirów.

- O czym?

- Był tutaj ktoś i dał mi ten przedmiot - powiedział wskazując na tą rzecz.

- Przecież to zwykły patyk.

– Nie, Harry, to nie jest zwykły patyk, ten przedmiot łączy w sobie magię.

- Skąd o tym wiesz?

- Bo znałem osobę, która używała i opracowała właściwości tych patyków. Nazywane są one Patykami Dersera.

- Co to za osoba?

- To twoja matka, Harry.

- Moja mama?

- Tak. W wolnych chwilach zajmowała się takimi rzeczami i pomagała swojej przyjaciółce Dafne Atryd.

- Kto dał ci ten patyk?

- Glizdogon. Powiedział że nie będziesz chciał od niego pomocy, ale musisz ją przyjąć bo nie masz innego wyjścia. To on wyciągnął z ciebie kule i opatrzył rany. Dał mi jeszcze to i powiedział, że najlepiej by było jakbyś to przeczytał po za Jaszczurzym Dworem.

Horacy wręczył mu list, list który był zaadresowany do niego, a nadawcą był jego ojciec James Potter. Schował go do kieszeni.

- Harry wyrwij sobie włos

- Po co? - zapytał wyrywając na polecenie

- Zobaczysz. Połóż włos na cieńszym końcu patyka.

- Dlaczego miałem to zrobić?

- A teraz przypomnij sobie tortury.

- Ale po co?!

- Przypomnij sobie tortury! Przypomnij jak cierpiałeś każdego Cruciatusa, każde zaklęcie. Przypomnij sobie jak Nott chciał cię zgwałcić, jaki ból ci sprawiał, jak przypalał ci ciało. Przypomnij sobie wszystko!!!!.


Wspomnienia zaczęły wracać z niesamowitą szybkością i siłą. Poczuł w sobie moc. Horacy właśnie na to czekał:

- Skieruj moc na patyk! Tylko szybko!

Tak jak powiedział mu Slughorn tak zrobił. Gdy poczuł że siła która tak nagle w nim wezbrała odeszła, musiał usiąść. Usiadł koło byłego profesora:

- Na co ci to było potrzebne?! - zapytał.

– Harry, gdy Nott do ciebie strzelał, siedem kul nie trafiło. Obroniłeś się, bo miałeś wybuch mocy. Właśnie taki wybuch był nam potrzebny.

- Po co był nam potrzebny?

- Po to że przez niego stworzyłeś różdżkę.

- CO?!

- Tak, poprzez wybuchy można stworzyć różdżkę. To Glizdogon wpadł na ten pomysł.

- Czyli jest szansa na ucieczkę?

- Niewielka, ale jest.

- Mówiłeś ze znałeś właściciela tego Dworu, jak się nazywał?

- Był moim przyjacielem za czasów szkolnych jak i studiów. Nazywał się Brice Potter.

- Że jak?!

- Brice był bardzo dalekim kuzynem twojego dziadka Harolda Pottera.

- Mówiłeś że był on w stanie wypędzić Śmierciożerców?

- Tak. Teraz jedyną taką osobą jesteś ty.

- Ja?

- Tak, jesteś ostatnim z Potterów.

- W jaki sposób mam to zrobić?

- Musiałbyś się skontaktować ze Strażnikiem, a obecnie jest to niemożliwe.

- Jest to możliwe - odpowiedział przysłuchujący się rozmowie Glizdogon

- Niby jak? - zapytał Horacy.

- Mowa Strażników - odparł.

- Przecież ta mowa jest zapomniana.

- Znam tylko podstawy, ale to wystarczy do przekonania Strażników.

- Skąd ją znasz? - zapytał Slughorn

- Huncwoci wiele umieją, a teraz Harry chodź ze mną. Czarny Pan cię wzywa.


Harry wszedłszy do Sali Tortur myślał że znowu będzie musiał cierpieć, ale tego co usłyszał nigdy w życiu by się nie spodziewał:

- Potter ja cię nie zabiję, bo i tak widać że jesteś gówno wart. Zrobi to ten co cię tu sprowadził. Poznaj pana McGregora – powiedział Voldemort.

McGregor wypowiedział jakieś nieznane Harry’ emu zaklęcie i chłopak zasnął. Ocucił go dopiero ten mężczyzna. Harry o mało nie zemdlał jak usłyszał to co mu powiedział:

- Harry Potterze jesteś wolny, wybacz mi to co przeze mnie cierpiałeś. Ja dokonałem tego co chciałem. Nie wracaj do Anglii, bo wtedy Voldemort nie będzie miał litości. Wiedz jedno spędziłeś u Czarnego Pana trzy tygodnie. Nie jeden potężny czarodziej złamałby się po jednej rundzie, a ty wytrzymałeś ich kilkadziesiąt. James byłby z ciebie dumny - po tych słowach mężczyzna teleportował się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenifer
Obywatel



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wołomin

PostWysłany: Nie 15:29, 10 Gru 2006    Temat postu:

Rozdział świetny, ale jest pare błędów interpunkcyjnych.Podoba mi się twój styl pisania choć końcówka jest nieco dziwna(przynajmniej mi się tak wydaje).Życze więc dużo weny i czasu.

Pozdrawiam

Jeni


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bloomi19
Wojownik



Dołączył: 06 Cze 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 17:57, 10 Gru 2006    Temat postu:

czegoś takiego sobie nawet nie wyobrażałam, rozdział jest wręcz zaczepisty mam nadzieję, że następny również będzie taki super!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ares
Wojownik



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekielnych Otchłani

PostWysłany: Nie 18:02, 10 Gru 2006    Temat postu:

Harry Potter obudził się na jakiejś pustyni, nie wiedział gdzie jest. Pamiętał tylko że wciągnął go jakiś wir. Teraz nie liczyło się dla niego to, że go torturowano u Voldemotra, tylko to, że był wolny. Nie wiedział co się stało z Horacym, jak on sobie poradzi w Jaszczurzym Dworze. Był szczęśliwy, bo był nareszcie wolny. Koniec męki, wiedział, że możliwe, że już nie zobaczy przyjaciół. Ron, Hermiona, Ginny, Nevill zawsze byli przy nim, jak nie ciałem to duchem.

Wspomnienia napływały do niego z powrotem. Przypomniał sobie jak się poznali, pojedynek Rona z Draco Malfoy’em, pierwszy mecz Quiddich’a, zwierciadło Ain Eingarp, zdobycie Kamienia Filozoficznego, walka z Bazyliszkiem, odnalezienie Syriusza, Turniej Trójmagiczny, zajęcia Gwardii Dumbledore’ a i wyprawa do Ministerstwa Magii w czerwcu. Nawet Snape’ a mu brakowało, zdawał sobie sprawę, że te chwile nie wrócą.

Myślał, że nikt go tutaj nie znajdzie, ale właśnie zobaczył jakichś jeźdźców. Był szczęśliwy, bo myślał że to wybawienie. Nie wiedział jeszcze że bardzo się pomylił. Ludzie jadący na przedzie podjechali i złapali go za ręce, następnie zakuli go w kajdany. Nie wiedział co to ma znaczyć, zaczął się szarpać, nie chciał znowu cierpieć tortur. Oprawcy zaczęli go bić, jeden z nich wyciągnął miecz i przeciął chłopakowi bok. Ostatkiem sił zerwał się i ze zakutymi rękoma zaczął uciekać, ale nie doleciał daleko, gdyż trafiło w niego sześć strzał, nie miał już sił aby wstać, zemdlał.

Obudził się z niesamowitym bólem prawej ręki, z trudem otworzył oczy. Zobaczył kobietę o czarnej skórze, która krzątała się przy jakiś fiolkach. Obok niej stał jakiś mężczyzna, również o czarnej skórze. Mężczyzna był bardzo dobrze zbudowany i umięśniony. Kobieta zauważyła, że Harry się obudził. Podeszła do niego i podała mu eliksir:

- Wypij to – powiedziała do Harry’ego.

- Gdzie ja jestem? Kim wy jesteście? – zapytał wypiwszy.

- Jesteśmy w Arabii Saudyjskiej, znajdujemy się w niewoli u jednej z Karawan Niewolników. Ja jestem Goliat – odpowiedział mężczyzna.

- A ja Miriam – dodała kobieta.

- Nie, tylko nie znowu to – powiedział Harry.

- Widać że byłeś w niewoli i nie jesteś z stąd – odpowiedział Goliat gdy Miriam wyszła.

- Skąd wiesz?

- To widać. Byłeś skatowany wcześniej niż cię złapali. Wiem kim jesteś, tutaj jest więcej uzdolnionych ludzi niż myślisz.

- Uzdolnionych?

- Tak, inaczej czarodziei.

- Skąd wiesz?

- Czytałem kiedyś Proroka Codziennego, Harry Potterze.

- Poznałeś mnie?

- Tak, z trudem, ale poznałem cię po bliźnie.

- Jesteś czarodziejem?

- Tak. Nie tylko ja tutaj nim jestem, jest nas pół na pół. Czarodziei i mugoli.

- Co to za znak na mojej prawej ręce?

- To znak karawany do której należysz. Inaczej to znak Azeroth.

- Azeroth?

- Tak nazywa się karawana w której jesteśmy.

- Co ze mną zrobią?

- Będą cię kurować, a jak będziesz w pełni sił sprzedadzą na targu za określoną cenę.

- Możesz mi opowiedzieć coś o tej karawanie?

- Tak, do tej karawany należą wszyscy z ciemnych list. Skupia ona kupców, uciekinierów, złodziei i zabójców. Są tutaj różne stopnie hierarchii: uzdrowicielka, piechotnik ,opiekun zwierząt, obrońca karawany i jeździec karawany. Jest tutaj Rada Karawany, która sprawuje władzę gdy Przywódca nie daje rady lub, gdy Rada uznaje, że jest on już nie potrzebny. Kto rządzi Radą, rządzi i karawaną ale bardzo rzadko się to zdarza. Przywódca włada tutaj na co dzień. Karawana handluje wszystkim i jest po prostu nietykalna. Wrogami tej karawany jest konkurencja i Łapacze.

- Opowiedz mi o stopniach hierarchii.

- Uzdrowicielką jest Miriam, ja jestem piechotnikiem niewolniczym.

- Niewolniczym?

- Tak, Miriam jest uzdrowicielką niewolniczą.

- Nie rozumiem.

- Stopnie hierarchii dzielimy jeszcze na niewolnicze i zwykłe.

- A co to za różnica? Tak czy siak jestem niewolnikiem.

- Nie jako zwykły nie jesteś niewolnikiem. Jako zwykły zatrudniasz się w karawanie lub należysz do niej, zarabiasz pieniądze lub możesz odejść przy okazji dostając referencje.

- A jako niewolniczy?

- To jest to samo oprócz wolności i zarabiania pieniędzy. Po za tym mogą nas sprzedać lepiej niż zwykłego niewolnika.

- Kto to jest Łapacz?

- Łapacz to jest tak jak Auror, tylko że on zajmuje się łapaniem ludzi i karawan handlującymi nielegalnie.

- Czym zajmuje się Uzdrowicielka?

- Jak sama nazwa wskazuje uzdrawia ludzi i zwierzęta, a także robi eliksiry i pracuje nad badaniami. Piechotnik to strażnik, który pilnuje porządku. Obrońca obrania karawanę, jej ludzi, produkty zwierzęta przed najazdem. Natomiast Jeździec atakuje, napada, odzyskuje długi, chroni Radę.

- Jak można zostać takim Jeźdźcem?

- To bardzo długa i męcząca droga, musiałbyś się stać najpierw Piechotnikem potem Obrońcą, a następnie dopiero Jeźdźcem.

- Nie ma krótszej drogi do tego?

- Jest, tylko że ona jest tylko raz na rok, czasem więcej.

- Co to za szansa?

- Są organizowane zawody na poszczególne stopnie.

- A co się stanie jeżeli po sprzedaniu właściciel puści mnie wolno?

- Zawsze możesz wrócić do Azerothu.

- Jako niewolnik?

- Nie, będziesz wtedy oznaczony jako wolny.

- A jeżeli chciałbym chodzić do szkoły i być w Azeroth?

- To zależy do jakiej szkoły.

- Do Hogwartu.

- Mógłbyś, mamy tam swojego człowieka i uczniów. Ale po ukończeniu szkoły i studiów musiałbyś iść do jeszcze jednej szkoły.

- Do jakiej?

- Szkoły Azeroth.

- A nie mógłbym uczyć się od kogoś prywatnie?

- To zależy od Rady, a poza tym nauki prywatne kosztują bardzo drogo.

- Jest tu jakiś sposób na zarobienie dużych pieniędzy?

- Tak, możesz sprzedawać swoje produkty.

- A oprócz tego?

- Są jeszcze płatne zadania.

- Jak można zostać Przywódcą?

- Musisz być bardzo dobry w tym co robisz. Rada wyznacza eliminacje na przywódcę. W dodatku sam nie możesz się zgłosić, musi cię poprzeć przynajmniej jedna osoba i to ona cię zgłasza.

- A jak można zostać członkiem Rady?

- Rada wybiera swoich członków.

- Można usunąć członka Rady?

- Tylko członek Rady może to zrobić za większością głosów.

- Czy ktoś oprócz Rady i przywódcy ma tutaj władzę i może wydawać polecenia?

- Tak, dowódcy grup karawany.

- Jest ktoś ważniejszy lub równy Radzie Karawany?

- Tak, jest ktoś prawie równy Radzie

- Kto?

- Rada Miasta

- Jakiego miasta?

- Karawana Azeroth ma swoje miasto.

- Jakie miasto?

- Nosi taką samą nazwę jak karawana.

- Azeroth?

- Tak.

- Czyli Rada Miasta ma większą władzę od Przywódcy?

- Niezupełnie. Przywódca ma większą władzę od nich, ale gdy nie ma wyboru musi się zgodzić na ich warunki.

- Często musi ustępować Radzie Miasta?

- Nie, oni starają się żyć w zgodzie, chociaż przeważnie to Rada Miasta musi ustąpić.

- Dlaczego?

- Bo przywódca ma absolutną władzę nad karawaną. A bez karawany miasto Azeroth nie istnieje.

- Gdy mnie złapano zobaczyłem kilku ludzi ubranych na czarno, ale bardzo bogato. Co to za ludzie?

- To przedstawiciele rodów Arabii.

- To rody też należą do karawany?

- Nie, po prostu chcą sprzedawać przez Azeroth.

- Dlaczego?

- Ponieważ mają z tego kolosalne pieniądze.

- Czyli tamci ludzie byli członkami Azeroth.

- Nie, niebyli.

- Dlaczego?

- Dlatego że Rada się nie zgodziła.

- Czemu?

- Bo nie odpowiadały im warunki i produkt, który miał być sprzedawany.

- To jakie rody najchętniej Rada przyjmuje?

- Takie, które dadzą im dobre warunki. Najlepiej żeby był to ród, który ma w posiadaniu bardzo dużo ziemi lub taki który produkuje broń.

- Broń palną?

- Nie, nie musi to być broń palna, ale nie ukrywam że broń palna jest bardzo poszukiwana.

- A jakie warunki są najlepsze dla Rady?

- 30% z zysków i Rada rozpocznie o ciebie nawet wojnę.

- Nawet gdybym nie był właścicielem ziemskim?

- Nawet.

- Co robi Rada gdy jakiś ród nie wywiązuje się z umowy?

- Wysyła Jeźdźców co jest tragiczne w skutkach dla tego rodu, lub daje mu ostania szansę ale zwiększa tym samym swoje zyski o 10%.

- A gdy jakiś ród zbankrutuje?

- Azeroth przejmuje jego majątek, ale tak się jeszcze nie zdarzyło, bo Rada zawsze dawała więcej szans.

- Po zajęciu tego majątku można go jeszcze odzyskać?

- Tak, można go wykupić za cenę ustaloną przez Radę.

- Dam ci rade, trzymaj się blisko Miriam, ona może cię dużo nauczyć. Załatwiłem ci już że będzie cię uczyła do czasu aż cię nie sprzedadzą. Jakbyś potrzebował pomocy albo lekcji to zgłoś się do mnie. Miło się rozmawiało, przyjdę po mojej warcie.



******


W pewnym drewnianym domu szóstka prawie dorosłych czarodziei, nie miała ochoty na rozmowy. Ponieważ ich przyjaciel został porwany, a oni nie wiedzą w tej sprawie nic nowego. Dla nich był autorytetem współczesnym, chociaż był w ich wieku wykazywał się odwagą zawsze dążył do celu. Cierpiał więcej niż oni, nawet nie pomagało to że był sławny i bogaty. Nikt się nawet nie zainteresował jak go oddano do ciotki.

Ronald Weasley był przygnębiony jak każdy w tym domu, bo stracił jedynego najlepszego przyjaciela. Nie wiedział czy kiedykolwiek zobaczy tego chłopaka, co przeżył z nim wiele wspaniałych chwil i przygód. Tak bardzo chciał powiedzieć Herry’ emu że dla niego ich przyjaźń jest najważniejsza i jest dumny mając takiego przyjaciela jak on. Na początku gdy się poznali myślał że to taki sam bogaty nadęty bufon jak Malfoy, ale po kilku dniach spędzonych razem zmienił zdanie. Wiedział, że się wtedy mylił i to bardzo. Nie żałował żadnej chwili, żadnej przygody z Harry’m, bo dzięki temu wie że jest odważny i potrafi wiele. Sławę zawsze przydzielano Złotemu Chłopcu, ale Harry dzielił ją na równo. Nawet wtedy gdy pokonał Bazyliszka powiedział, że Ron mu pomagał chociaż to nie było prawdą. Czuł się winny, że nigdy nie zauważył Parszywka, który tak naprawdę był Glizdogonem.

Nevill Longbotom nigdy się nie przyznawał, ale traktował Harry’ego jak brata, którego nigdy nie miał. On chociaż jego rodzice są chorzy, to miał lepiej bo wychowywała go jego babcia. Wiedział że Harry miał gorzej od niego, bo nie miał rodziców i żył u podłej ciotki, nie wiedząc, że jest czarodziejem. Chciałby mu pomóc, wspierać go w trudnych chwilach i doradzać ale nie wiedział jak, bo sam nie błyska inteligencją, a wręcz niezdarnością. Wiedział że James Potter i jego ojciec byli przyjaciółmi na dobre i na złe. Chciałby żeby między nim, a Harry’m było tak samo.

Ginny Weasley, rudowłosa dziewczyna, która podbiła serce niejednemu chłopakowi, tylko jednemu na którego polowała od dnia kiedy go poznała, nie zawróciła w głowie, był to Harry Potter. Był on dla niej jak brat. Nieraz gdy pokłóciła się z Ronem, Harry ją pocieszał. Była mu wdzięczna za to, że uratował ją z Komnaty Tajemnic. Jemu jedynemu ufała i wiedziała że może się mu wypłakać. Zrobiłaby wszystko żeby tylko Harry mógł tu być.

Hermiona Granger, najlepsza przyjaciółka Harry’ego Pottera, starała się zawsze nie okazywać uczuć, ale teraz nie mogła, bo straciła człowieka, do którego czuła coś więcej niż przyjaźń. Tak to była miłość, wiedziała o tym. Nigdy mu o tym nie powiedziała, gdyż bała się że mówiąc mu straci jego przyjaźń. Martwiła się o niego w każdej minucie, sekundzie. Była spokojna tylko wtedy gdy był przy niej. Gdy spotykał się z Cho Chang udawała że nic się nie dzieje, ale w głębi serca była piekielnie zazdrosna. Podczas każdego balu pragnęła aby to on ją zaprosił. Wiedziała, że ta miłość jest nieszczęśliwa, bo on ją traktował tylko jak przyjaciółkę i jeżeli tak musi być to niech tak zostanie. Wiedziała jedno, musi odnaleźć go choćby nawet już nie żył. Oddałaby za niego życie, gdyby tylko to coś dało.

- Dosyć tego – Hermoina wstała gwałtownie z łóżka w pokoju chłopaków.

- O co ci chodzi? – zapytał się Ron, a wszyscy popatrzyli na nią jak na wariatkę.

- Oto że Harry żyje i musimy go odnaleźć.

- Nawet Zakon nie daje rady – odpowiedziała Ginny.

- Ale my nie jesteśmy Zakonem – odparła Hermiona.

- Jesteśmy zwykłymi dziećmi, którzy myślą że mogą wiele zdziałać – powiedział Ron.

- Właśnie, jesteśmy dziećmi, ale możemy dużo zdziałać.

- Na przykład co?- zapytał George.

- Założymy swoją tajną organizację.

- To nie wypali – powiedział Ron.

- Wypali jeżeli będziemy się starać.

- A co będziemy robić? – zapytał Nevill.

- Odnajdziemy Harry’ego – odparła.

- Ja jestem za – odpowiedział Nevill.

- Ja też – powiedział Fred.

- I ja – dodał George.

- A jeśli go nie odnajdziemy?

- Ta organizacja będzie miała na celu zwalczanie zła i pomaganie swoim członkom.

- Wchodzę w to – powiedziała Ginny.

- Daleko brniesz Hermiono!

- Zawsze zwalczaliśmy to zło Ron, a teraz będziemy to robić częściej.

- Nie masz praw aurorskich.

- Harry nie miał i jakoś się tym nie przejmował.

- Nie mieszaj go w to.

- Ja go w to nie mieszam. To on pierwszy zaczął zwalczać siły zła.

- On nie chciałby żebyśmy się narażali.

- Ja będę kontynuowała jego dzieło. Nikt cię nie zmusza do przystąpienia.

- Dobra, niech wam będzie.

- Jak będzie nazywała się ta organizacja? – zapytała Ginny.

- Myślę że Gwardia Pottera byłaby najodpowiedniejszą nazwą. Kto jest za? – odpowiedziała Hermiona.

- Wszyscy. Kto będzie szefem? – odparł George.

- Myślę że szefem będzie Hermiona, ale jak Harry wróci to on obejmie to stanowisko – odpowiedział Fred.

- A więc Vivat Gwardii Pottera – zawołał Ron.

- Vivat!!!! – odpowiedziało pięć głosów.



******

Harry Potter pod okiem Miriam warzył Eliksir Spokojnego Snu. Miał złe przeczucia gdyż wczoraj zawitali do miasta. Odkąd znalazł się w karawanie minął tydzień. Przez ten czas zaprzyjaźnił się z Miriam, Goliatem i Spartakusem. Spartakus był Jeźdźcem, który bardzo fascynował Pottera.

Jego złe przeczucia spełniły się, przyszli po niego. Kazali mu ustawić się w rzędzie. Miał nadzieję że nikt go nie kupi, ale stało się inaczej. Nabył go jakiś stary mężczyzna za równe 100 galeonów. Taka mała cena za życie ludzkie. Gdyby wiedział sam by się wykupił, ale jak by to zrobił to nie wiedział. Po jego twarzy poleciały łzy, bo znowu stracił przyjaciół. Nawet nie zdążył się z nimi pożegnać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Feniks
Poszukiwacz Przygód



Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Nie 19:47, 10 Gru 2006    Temat postu:

ej no niezłe suupeer pisz dalej piszesz najleiej (zrób z Harrego jakiegos super bohatera) plis

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prince of Darknes
Obywatel



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:00, 10 Gru 2006    Temat postu:

Cóż czytam to od jakiegoś czasu i powiem że początkowo podobało mi się to jednak po tym rozdziale jestem zdegustowany i zniesmaczony tym co przeczytałem. Zdecydowanie za dużo chcesz napisać w tym opowiadaniu jak dla mnie wystarczyły by ze dwa główne wątki i je rozpisywać a nie teraz jakieś wywiezienie na pustynie pojmanie niewola sprzedaż Pottera i jeszcze ta organizacja śmiać mi się chciało jak czytałem o tej organizacji młodzieżowej walczącej ze złem to przecież nierealne żeby jakieś dzieciaki mogły się mierzyć z dobrze wyszkolonym dorosłym czarodziejem który ma większą moc magiczna z racji wieku i doświadczenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ares
Wojownik



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekielnych Otchłani

PostWysłany: Nie 22:41, 10 Gru 2006    Temat postu:

Cytat:
jeszcze ta organizacja śmiać mi się chciało jak czytałem o tej organizacji młodzieżowej walczącej ze złem to przecież nierealne żeby jakieś dzieciaki mogły się mierzyć z dobrze wyszkolonym dorosłym czarodziejem który ma większą moc magiczna z racji wieku i doświadczenia



O ile mi wiadomo, te dzieciaki potrfią wytworzyć Patronusa co nie potrafi nie jeden jak to ująłeś "dobrze wyszkolonym dorosłym czarodziejem, ktorego moc magiczna jest większa od nich z racji wieku i doświadczenia".

Poza tym dam ci przykład, w którym udowodnione jest że te "dzieciaki"
odznaczają się odwagą, sprytem, spostrzegawczością i dość pokaźną mocą magiczną. Wyprawa do Ministerstwa Magii to udowadnia, te dzieci do czasu przybycia Zakonu Feniksa musieli radzić sobie sami przeciwko Śmierciożercom i wytrzmali. A przecież Śmierciojady są doświadczeni i
mają dużą moc magiczną, bo gdyby tak nie było to aurorzy wyłapaliby ich już dawno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Smok
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 23:05, 10 Gru 2006    Temat postu:

Cytat:
pisz dalej piszesz najleiej (zrób z Harrego jakiegos super bohatera) plis

Rozumiem, iż można zrobić z Pottera kogoś mniej ciamajdowatego i bardziej zaradnego. Na miłość boską, Potter super bohaterem, ale się uśmiałam. Feniksie, jeśli brakuje Ci obrońcy ludzkości, przed przestępcami, zagładami itd. to idź do wyporzyczalni wideo i znajdź sobie jakiś film o batmanie, spider-manie czy Bóg wie jeszcze kim. A Potter niech zostanie Potterem. Takim, jakim wykreował tutaj go Ares.

Cytat:
jeszcze ta organizacja śmiać mi się chciało jak czytałem o tej organizacji młodzieżowej walczącej ze złem to przecież nierealne żeby jakieś dzieciaki mogły się mierzyć z dobrze wyszkolonym dorosłym czarodziejem który ma większą moc magiczna z racji wieku i doświadczenia.

Zależy jeszcze, w jakim wieku są te dzieciaki. Wiadomo, iż uczeń pierwszej klasy nie poradzi sobie z dorosłym nauczycielem. Czym niby miał go potraktować? Alachamora? Tak naprawdę to głównie od czwartej, piątej klasy może uczeń mieć jakieś szansę.


Co do rozdziału:
Fabuła- pojawia się coraz więcej wątków. Owszem utwór jest urozmaicony, ale w pewnym momencie czytelnik może się pogubić .
Błędy - przecinki szaleją. Czy naprawdę nie można tego nawet w Wordzie poprawić przed wklejeniem?
Długość - możliwa (2266 słów; 8 stron formatu A4) No, no... opowiadanie rozrasta się coraz bardziej.

Pozdrawiam
Zionący ogniem z powodu migreny
Smok


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prince of Darknes
Obywatel



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:26, 11 Gru 2006    Temat postu:

Ares ile oni wytrzymali poza tym z tego co pamiętam to Harry jako jedyny wyszedł bez szwanku z tej akcji całej a reszta był w poważnym stanie choćby Hermiona którą trochę musiała Pomfrey leczyć Ron zaatakowany przez mózg Ginny dostałą czymś i straciła przytomność chyba a Luna miała uszkodzoną kostkę a i Nevil pozbył się różdzki i gdyby nie Harry to dawno by tam zostali załatwieni. A co do patronusów to fakt nie wszyscy czarodzieje potrafią je wykonać ale to nie świadczy o mocy tylko o umiejętnościach i dobrym nauczycielu i i tak nie wszyscy potrafili je wytworzyć. Jak by nie patrzeć to oni jeszcze mają szkołę wiec niby kiedy mają walczyć z tym złem w przerwie między lekcjami czy po zajęciach miedzy nauką Hermiony a treningami Rona. Śmierciozercy używają też często zaklęć z wyższej półki czarnej magi a obrony przed nią raczej nie nauczono jeszcze w Hogwarcie więc szczerze wątpię żeby mieli szanse ze śmierciożercami w otwartej walce. Fakt są odważni ale to że wychodzili z tarapatów to bardziej zasługa szczęścia i pomocy innych. W tym pomyśle widać również że Twoja Hermiona ma mało z tej Rowlingowej bo ta "oryginalna" raczej unika kłopotów i lekkomyślnego zachowania a to napewno przysporzyło by im kłopotów i jest lekkomyślne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ares
Wojownik



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekielnych Otchłani

PostWysłany: Pon 21:37, 11 Gru 2006    Temat postu:

Cytat:
W tym pomyśle widać również że Twoja Hermiona ma mało z tej Rowlingowej bo ta "oryginalna" raczej unika kłopotów i lekkomyślnego zachowania a to napewno przysporzyło by im kłopotów i jest lekkomyślne



Ludzie się zmieniają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Smok
KRÓLEWSKI MAG



Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Pon 22:31, 11 Gru 2006    Temat postu:

Cytat:
Ludzie się zmieniają.

Ludzie tak łatwo się nie zmieniają. Hermiona lekkomyślna, a Dumbledore wrzeszczący. Hermiona zawsze przestrzega zasad, nigdy nie pakuje się w kłopoty, jest porządną i grzeczną dziewczyną. Jednak ma też wady, w pewnym sensie jest zarozumiała, uciążliwa, męcząca dla otoczenia. Niestety u Ciebie postacie, jaki i opowiadanie coraz bardziej żyją swoim życiem. Zaczyna się łamanie kanonu. Zaraz pewnie się dowiemy, iż Czarny Pan to słodki aniołek o niebieskich oczach. Z kanonem trzeba uważać, bo w pewnym momencie mogą wyjść takie śmieszne kwiatki. Jeśli już zmieniać kanoniczne cechy lub je uzupełniać, to takimi, które wydają się przynajmniej prawdopodobne i nie zgrzytają z kanonem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prince of Darknes
Obywatel



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:57, 11 Gru 2006    Temat postu:

Zgadzam się ze Smokiem a jeśli już mieli by się zmienić radykalnie to musiał by być to proces długotrwały. Nie pisze tego po to żeby Cie zniechęcić do pisania ale po to by zwrócić uwagę na Twoje błędy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ares
Wojownik



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekielnych Otchłani

PostWysłany: Pon 23:31, 11 Gru 2006    Temat postu:

Właśnie zniechęciłeś Crying or Very sad żartuję oczywiście Laughing Razz Dzięki za rady:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ares
Wojownik



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Piekielnych Otchłani

PostWysłany: Sob 20:23, 16 Gru 2006    Temat postu: Rozdział 8

Dziedzic rodu Black po tygodniu ciężkiej pracy jako służący w zamożnej rodzinie. był tak wycieńczony, że ledwo chodził. Dzisiaj już wyczyścił stajnie końskie i wykonał inne prace. Teraz miał wyczyścić plac za rezydencją swoich właścicieli. Nie dał rady robić tego na stojąco, jedynie na kolanach. Gdy tak czyścił ten plac przechodziła koło niego jakaś dziewczyna. Była ona bardzo piękną brunetką z długimi włosami. Oczy miała czarne i niczego jej nie brakowało na gust młodego Pottera. Gdy przeszła koło niego Harry zauważył że z kieszeni tej dziewczyny wypadła RÓŻDŻKA!!!!! Harry wstał z trudem, podniósł przedmiot i zawołał na dziewczynę:

- Ej zaczekaj – zawołał

Dziewczyna stanęła i odwróciła się zobaczyć kto ją woła. Gdy zauważyła, że to Potter podeszła do niego.

- Coś chciałeś chłopcze? – zapytała.

- Tak.

- Co takiego?

- Wypadła ci różdżka.

- Dzięki, ale to moja druga różdżka. Jak ci się mogę odwdzięczyć?

- Nie musisz i tak nic na tym nie zyskam. Po za tym to ta różdżka nie należy do mnie, a ja nie kradnę.

- Rozumiem. Jesteś czarodziejem?

- Tak.

- Jak się nazywasz?

- Jestem…………… - nie dokończył bo zemdlał z wycieńczenia.

Dziewczyna nie zdążyła go złapać. Chłopak uderzył głową o posadzkę. Podleciała żeby go ocucić, ale to nie pomagało. Wiedziała że jeżeli on się tutaj znajduje to pracuje dla jej ojca. Nie wiedziała jak chłopak się nazywa, nie znała go, ale nie zawahała się nad udzieleniem mu pomocy. Zauważyła że pod grzywką znajduje się jakaś blizna. Odgarnęła włosy chłopaka i zobaczyła bliznę w kształcie BŁYSKAWICY!!!!!! Nie to niemożliwe, to Harry Potter. Z Anglii do Arabii jest droga mierząca tysiące kilometrów. Zawołała dwóch pracowników:

- Zanieście chłopaka do jednego z pokoi na samej górze.

- Ale Panienko, Pan będzie zły.

- Bez dyskusji! – krzyknęła.

- Panienko, jesteś pewna że mamy go zanieść do pokoi na samej górze? Przecież te pokoje należą do Rodziny Panienki.

- Tak, jestem pewna.

- Panienko, Pan nas ukarze.

- To rozkaz! – wrzasnęła zdenerwowana. – Pan was nie ukarze, zrobi to jeżeli nie wykonacie mojego polecenia.

Dziewczyna pobiegła do rezydencji nie zaważając na kłaniających się jej ludzi. Wleciała do głównego salonu i zobaczyła swoją opiekunkę.

- Gdzie jest tato? – zapytała opiekunki.

- Pan jest w Sali Zebrań, ma bardzo ważne spotkanie. Mówił że nikt mu nie może przerywać.

- Dziękuję – odpowiedziała dziewczyna.

Wparowała do Sali jakby nic się nie stało. Zebrani tam ludzie patrzyli na nią jak na chorą psychicznie dziewczynę.

- Jennifer!!!!! Co to ma znaczyć?! – zapytał się jej ojciec.

- Tato musisz mnie wysłuchać.

- Teraz nie mam czasu.

- Ale to bardzo ważne dla mnie.

- Dla ciebie?

- Tak i dla ciebie też.

- O co chodzi?

- Chodź szybko na górę!.

Popędzili na górne pokoje. Mężczyzna nie wiedział o co chodzi. Gdy weszli do jednego z pokoi – pokoju który należał do jego brata – zobaczył na łóżku jakiegoś chłopaka.

- Co to ma znaczyć?

- Chodź zobacz.

Mężczyzna podszedł do łóżka, ale gdy dziewczyna odgarnęła chłopakowi włosy zaniemówił z szoku jakiego doznał.

- Harry Potter – powiedział po kilku minutach.

- Dokładnie, znalazłam go na placu wycieńczonego z wysiłku. Pracuje dla ciebie jako służący.

- Cichotka!!!!! – zawołał, a po chwili pojawiła się skrzatka.

- Cichotko od tej pory jesteś osobistą skrzatką Harry’ego Potter’a. Zawołaj najlepszych medyków i Zachariasza.

- Tak jest sir.

- Wiesz, że on podobno jest w lochach u Voldemorta? – zapytał ojciec córki.

- Nie, nie wiedziałam.

- Muszę zawiadomić człowieka, który go szuka.

- Kogo?

- Alfonsa Lambertini’ego.

- Lambertini? Gdzieś coś o nim słyszałam.

- Tak, zazwyczaj zna się go pod nazwą Banku Lambertini. Jest wujem chłopaka, ale nie możesz nikomu o tym powiedzieć, a szczególnie nie Harry’emu. Sam mu o tym powiem.

- Ale, z tego co mi wiadomo, Potter ma tylko ciotkę ze strony matki.

- Lily Potter miała wiele rodzeństwa, ale jej rodzice musieli je oddać do innych rodzin i w ten sposób została tylko ona i Petunia. Świat czarodziei wiedział tylko o Lily i jej siostrze pochodzących z rodziny Evans.


******


Glizdogon już od prawie dwóch tygodni nie kontaktował się z Remusem, bo nie wiedział co mu powiedzieć. Po tym jak zaprowadził Harry’ego z lochów do Czarnego Pana już nie widział go. Pomógł Horacemu uciec z Jaszczurzego Dworu. Strażnicy wiedzą że Potter żyje, bo czują go, ale nie wiedzą gdzie jest. Musiał się skontaktować z Remusem. Wyciągnął lusterko i powiedział:

- Lunatyk – w tym momencie połączenie zostało odebrane.

- Coś się stało Peter?

- Tak.

- Co?

- Mam do ciebie kilka pytań.

- Jakich?

- Kontaktował się z wami Harry?

- Nie, a dlaczego pytasz?

- Bo w Jaszczurzym Dworze go nie ma.

- Jak to?

- Zaprowadziłem go do Czarnego Pana, a potem już nie wrócił.

- Nie żyje.

- Żyje.

- Skąd wiesz?

- Strażnicy czują, że on żyje, ale ani oni ani nikt inny nie wie gdzie może przebywać Harry.

- A Voldemort?

- Nie wie. Zaryzykowałem i włamałem się do jego umysłu. Tylko jedno jest wiadome, że Czarny Pan wypuścił Pottera, bo pomyślał że jest bezużyteczny.

- Wypuścił? – zapytał Remus z wrażenia.

- Niezupełnie. Oddał Harry’ego McGregor’owi.

- To wybadaj jego.

- To niemożliwe. Ledwo uszedłem z życiem z jego umysłu, a nawet nie zobaczyłem ani jednego wspomnienia.

- To znaczy?

- To znaczy, że McGregor coś ukrywa i stara się to zataić.

- Wie, że to ty próbowałeś się dostać do jego wspomnień?

- Co jak co, ale jestem Mistrzem Umysłu. Może nie potrafię tego tak jak James, ale wiem co robie.

- Co z Horacym?

- Jest wolny.

- Uciekł?

- Tak, pomogłem mu w tym

- Rozmawiałeś z Harrym?

- Nie, dałem mu list od Jamesa.

- Uważaj na siebie.



******



- Witaj, nareszcie się obudziłeś – powiedziała Jennifer.

- Cześć, gdzie ja jestem?

- W moim domu – odpowiedział ojciec Jennifer.

- Dzień Dobry Panie, nie chciałem nic złego zrobić. Już idę do pracy.

- Nigdzie nie pójdziesz. Za trzy dni przyjedzie ktoś po ciebie.

-Wie pan kim jestem?

- Tak, wiem.

- Kto po mnie przyjedzie?

- Człowiek, który szuka cię po całym świeci magii i mugoli.

- Dumbledore.

- Nie, to nie on.

- To kto?

- Nazywa się Alfonso Lambertini.

- Nie znam.

- Wiem że nie znasz. Jest to twój krewny.

- Nie mam nikogo, oprócz ciotki Petunii.

- No bo… A z resztą on sam ci to wytłumaczy. Powiem tylko tyle, Alfonso jest bratem twojej matki.

- Moja mam nie miała brata.

- Miała i to niejednego.

- Skąd pan to wie?

- Bo znałem twoją matkę.

- Znał pan?

- Tak. Ale opowiem ci o niej później. Moja córka się tobą zaopiekuje.

- Hej, ja jestem Jennifer – powiedziała dziewczyna.

- A ja Harry, ale to pewnie wiesz. Chciałbym ci podziękować za to co zrobiłaś.

- Drobiazg. Ty zrobiłbyś to samo, uznajmy to co zrobiłam za spłacony dług za znalezienie różdżki. OK?

- OK.

- Jak się czujesz?

- Dobrze.

- A więc wstawaj. Idziemy na wycieczkę.

- Ale ja nie mam ci na siebie włożyć.

- Chłopcze, weź sobie ubrania z szafy – odezwał się jakiś mężczyzna na obrazie.

- Nie mogę, te rzeczy nie są moje.

- Są moje – odpowiedział obraz.

- Na pewno mogę?

- Tak.

- A więc ubieraj się i chodźmy.

Harry ubrawszy się i wyszedłszy z pokoju zapytał:

- Kto to był?

- Mój wuj. Brat mojego taty.

- Należał do twojego rodu?

- Tak i nie.

- To znaczy?

- Mój wujek założył swój własny ród.

- Z tego co mi mówisz to zakładam że on nie żyje i wy opiekujecie się jego majątkiem.

- Nie.

- Czemu?

- Bo nie mamy do niego praw.

- A kto ma?

- Jego potomek.

- A miał dzieci?

- Nie.

- No to wy powinniście mieć do niego prawa.

- Owszem, ale mój wuj pozbawił praw do niego całą naszą rodzinę i to obowiązuje do dziś.

- A jest jakiś sposób żebyście dostali ten majątek?

- Nie.


******



- Artur!!! – krzyczała Molly Weasley. – Dlaczego nic nie robicie?

– C… co, kochanie? – zapytał sennie jej mąż. Był wczesny poranek i Artur Weasley obudził się dopiero pięć minut temu. Starał się znaleźć dżem, kiedy usiadł obok swojej żony przy stole. – Molly, gdzie jest dżem? – zapytał starając się zjeść jakieś śniadanie.

- Dlaczego nic nie robicie?!! Jestem pewna że Harry czeka aż ktoś mu pomoże.

– Co chcesz usłyszeć, kochanie? – zapytał grzecznie, nie przerywając poszukiwań dżemu na stole.

- Nawet Prorok już o tym pisze.

- Co piszą?

- Zobacz.

Molly podała mu gazetę:




Tajemnicze Zniknięcie

Kilka tygodni temu Harry Potter zniknął z domu swego wujostwa. Pani Petunia Dursley odmawia komentarzy na ten temat, jednak przez drzwi nasi reporterzy doskonale słyszeli, jak pan Dursley krzyczy na swoją żonę, że ta zadaje się z osobnikami pokroju Pottera. Czyżby to było porwanie? A może Potter sam opuścił domostwo państwa Dursley? Tego nie wiadomo.

Jednak dowiedzieliśmy się od pani Bellatrix Lestrange, która została schwytana przez aurorów i obecnie odsiaduje karę dożywocia w Azkabanie, że Harry Potter przebywa w lochach u Sami-Wiecie-Kogo. Aurorzy wszczęli poszukiwania.


– Sytuacja w świecie czarodziejów jeszcze nie jest najgorsza – zwróciła się pani Weasley do Artura. – Sami–Wiecie–Kto prawdopodobnie zbierze siły i odbuduje swoje oddziały zanim zacznie coś poważniejszego. Wygląda więc na to, że mamy czas, jeśli coś zrobimy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MITHGAR ŚWIAT FANTASY Strona Główna -> Opowiadania ze świata Harrego Pottera Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin